czwartek, 19 listopada 2015

204. Ola – wrzesień 2011



Impreza udała się bardzo fajnie poza spięciem z Tanją. Nie mogłam uwierzyć, jak ona mogła tak perfidnie dogryzać Ani i to w jej własnym domu. Na całe szczęście ktoś doniósł Josephowi i widziałam jak ją pocieszał. Rozmawiałam z Anią podczas przygotowań i potem jeszcze obserwowałam całą imprezę i byłam lekko zaniepokojona. Coś chyba było nie tak. A na pewno nie było Josepha, bo ciągle był poumawiany służbowo. Po kokardę on tyle pracuje, przecież nie brakuje im kasy. Nie mogłam tego zrozumieć. Tanja próbowała nas przekonać, że jak Joey’a nie ma, to jest u niej. Ania mówiła, że na pewno się tak zdarza, że jest u niej, bo przecież jeździ do dzieci i pomaga jej przy nich. Chciałam poprosić Paddiego, żeby porozmawiał z Joe, może on by coś poradził. Odkąd poznałam Anię nie widziałam jej tak smutnej i zrezygnowanej. Siedziałam na sofie z kubkiem herbaty, Paddy kucnął przede mną i powiedział:
P: „O czym tak rozmyślasz?”
O: „Słucham?”
P: „Opowiadam Ci śmieszną historyjkę, a Ty nic.”
O: „Przepraszam. Paddy, czy nadal uważasz, że u Ani i Joe wszystko w porządku?”
P: „No tak, a jak ma być?”
O: „Nie wiem. Ale on tyle pracuje i go nie ma.”
P: „No nie ma, ale przecież widziałaś na imprezie, cały czas za nią chodził i normalnie gadali, przytulali się itp. Co Ci znowu chodzi po głowie?”
O: „Niby nic, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak.”
P: „Eee… Przecież też tam jeżdżę często, nic nie zauważyłem.”
O: „No jak miałeś zauważyć, skoro Ty jeździsz wtedy, kiedy nie ma Joey’a?”
P: „No tak. Ale nie masz się czym martwić. Pewnie są trochę zmęczeni, ostatnie miesiące mieli ciężkie, nie dość, że dom, praca, to jeszcze przeprowadzka Leona.”
O: „Paddy, a nie mógłbyś wybadać, tylko wiesz, tak delikatnie, o co chodzi? Czemu on tak dużo pracuje?”
P: „Ola, chyba nie myślisz, że…”
O: „Nie! Tego nie myślę. Ale nie mógłbyś z nim porozmawiać? Wiesz, jak to faceci, tylko nie o samochodach i muzyce tylko…”
P: „Dobra, dobra, spróbuję. Ale uważam, że nie masz się czym przejmować. Moim zdaniem wszystko jest ok. A może teraz porozmawiamy na inny ważny temat?”
O: „Jaki?”
P: „Dotyczący nas.” – spojrzałam na niego spod oka.
P: „Mieszkania.” – poruszyłam się niespokojnie na sofie. Paddy usiadł obok. Milczałam.
P: „Nie wracaliśmy do tej rozmowy, ale chyba powinniśmy? Co będzie po ślubie, gdzie będziemy mieszkać?”
O: „Po co mnie pytasz? Przecież ja znam Twoje zdanie, a przynajmniej tak mi się wydaje.” – Paddy podniósł brwi pytająco – „Chcesz, żebyśmy zamieszkali w Kolonii, prawda?”
P: „Nie ukrywam, że tak byłoby najlepiej.”
O: „Najlepiej? Dla kogo najlepiej? Chyba dla Ciebie!” – wiedziałam, że rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych, nie mogłam opanować zdenerwowania i wzburzenia i lekko podniosłam głos.
O: „A czemu nie Polska? Przecież mój domek starczyłby dla naszej dwójki w zupełności.”
P: „Ale jak Ty to sobie wyobrażasz? Przecież ja mam ciągle próby, ustalenia, nagrywanie w studio, koncerty.” – Paddy mówił spokojnym głosem.
O: „Jak masz studio i koncerty, to tak czy siak Cię nie będzie, a ja wtedy mam sama w domu siedzieć? I co robić?”
P: „Przecież możesz tu znaleźć pracę.”
O: „Ale jaką pracę? Przecież ja nie znam języka!” – znowu podniosłam głos o parę tonów.
P: „Ann jakoś znalazła.”
O: „Ania zna też trochę niemiecki, a ja ni w ząb.”
P: „Ola, ale czemu Ty się tak denerwujesz?”
O: „Denerwuję się, bo założyłeś sobie, że ja bez żadnego ‘ale’ zamieszkam z Tobą w Kolonii. A może ja nie chcę zostawiać rodziny? Może jestem patriotką? Pytałeś mnie o to? Nie! Od razu pomyślałeś, że mieszkanie w Polsce nie wchodzi w grę i że będziemy mieszkać w Niemczech.”
P: „Ale…” – Paddy był zdziwiony moją reakcją.
O: „Nie pomyślałeś tak?”
P: „Pomyślałem, ale…”
O: „Co ale, co ale?”
P: „Próbuję dokończyć, ale mi nie dajesz tylko zaczynasz krzyczeć.”
O: „Wcale nie krzyczę!”- teraz chyba naprawdę krzyknęłam.
P: „Nie krzyczysz? Słyszałaś się przed chwilą? Na dzień dzisiejszy jest to koniec tematu. Porozmawiamy jak się uspokoisz.” – tego już było za wiele. Ostatnie zdanie podziałało na mnie jak czerwona płachta na byka.
O: „Jak się uspokoję? Nie zamierzam być spokojna!”
P: „No to w ogóle nie będziemy rozmawiać.” – wstał i wyszedł do sypialni. Zamurowało mnie. Nie krzyczał, nie podniósł głosu, po prostu wyszedł. A ja chyba przegięłam. Zamiast spokojnie powiedzieć mu, co myślę, to… Ech… Głupio mi było iść przeprosić, bo uważałam, że nie mam za co. Nie chcę wyjeżdżać z Polski, tam jest mój dom, moja rodzina, przyjaciele. To on ma tzw. wolny zawód i może go wykonywać gdziekolwiek indziej. Ale nie powinnam była krzyczeć. To był rodzaj obrony, ale nie powinnam była. Siedziałam sama chyba ze 20 min zanim ochłonęłam. Zwlekłam się z sofy, stanęłam w drzwiach od sypialni. Paddy leżał na łóżku i czytał książkę. Nie wiedziałam jak zacząć.
O: „Co czytasz?” – spytałam cicho.
P: „Książkę.” – odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.
O: „Jaką?”
P: „Ciekawą.”
O: „Zły jesteś.” – bardziej stwierdziłam niż spytałam.
P: „Nie, wydaje Ci się, po prostu przeszkadzasz mi czytać.” – podeszłam do niego, nawet nie spojrzał, położyłam się obok i przysunęłam bliziutko. Odsunął się.
O: „Paddy...” – zamknął książkę aż trzasnęło i się wzdrygnęłam.
P: „Ola, nie możemy tak ze sobą rozmawiać.”
O: „Wiem, przepraszam, że się uniosłam.”
P: „Przemyśl sobie wszystko, za i przeciw jeśli chodzi o mieszkanie w Kolonii i następnym razem porozmawiamy.”
O: „Dobrze. Ty też przemyśl za i przeciw jeśli chodzi o mieszkanie w Polsce.”
P: „Ja też przemyślę. I to nie jest tak, że mi się Polska nie podoba.”
O: „Dobrze, porozmawiamy następnym razem.”
P: „I nie krzycz więcej.”
O: „Postaram się. Mamy jeszcze dwie godziny do wyjścia. Kiedy do mnie przylecisz?”
P: „Nie wiem, to wszystko zależy od ustaleń. Ale pamiętasz, że za dwa tygodnie mam koncert w Niemczech? Chciałbym, żebyś była.”
O: „Pamiętam i chyba faktycznie zbankrutuję na te loty.” – powiedziałam to żartobliwie, ale Paddy zrobił poważną minę.
P: „Olenka, wiesz, że w tej sprawie możesz zawsze na mnie liczyć?”
O: „Patrick, pewnie, że wiem, ale ja żartowałam.”
P: „Ale jakby coś, kiedyś, to…”
O: „Dobrze, dobrze.” – przysunęłam się bliżej, wyjęłam z jego rąk książkę i powiedziałam – „Dotarło do Ciebie, że mamy tylko dwie godziny do wyjścia?” – przejechałam mu palcem po karku, szyi i rozpięłam jeden guzik koszuli. Pozostał niewzruszony.
P: „Dotarło, ale jestem obrażony.”
O: „Oj, Paddy… Paddy, kochanie… Jak ja mogę Cię przeprosić?” – od razu pomyślałam o sposobie Joey’a i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Paddy spojrzał na mnie spod oka.
P: „Co się tak śmiejesz?”
O: „A nic. Taki jeden zna dobre sposoby na przeprosiny.” – to mówiąc odpięłam drugi guzik koszuli. Wtedy nie wytrzymał, obrócił głowę w moją stronę od razu napotykając moje usta, które długo nie mogły się od siebie oderwać. Potem poszły kolejne guziki od koszuli i Patrick czuł teraz moje usta na całym ciele. Tors, brzuch i… Świat zawirował, ale tym razem bardziej dla niego. Ciekawa byłam czy zawsze będzie tak między nami? Że będziemy się tak mocno pociągać? Potem zawirował świat dla nas obojga, ale niestety nie mogliśmy tego długo celebrować, bo musieliśmy jechać na lotnisko. Lotnisko. Nasz drugi dom. Ale niedługo mieliśmy zamieszkać razem. Tylko gdzie? Wiedziałam, że będzie to dylemat przeogromny, ale postanowiłam sobie, że już na spokojnie będę rozmawiać o tym z Patrickiem.

2 komentarze:

  1. Sprzeczka zakochanych i romantyczne godzenie się - super tylko temat pozostał wciąż nie wyjaśniony i nadal jakoś nie widzę Paddyego w Polsce. Wydaje mi się, że Ola też zdaje sobie z tego sprawę, ale koniecznie chce postawić na swoim, bo jest uparciuchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uparciuchem? Może trochę... Hihi! No wyjaśni się, co to będzie z tym mieszkaniem, wyjaśni. Ola jest rodzinną osobą, nie chce tracić kontaktu z bliskimi i przyjaciółmi.

      Usuń