Impreza udała się bardzo fajnie poza
spięciem z Tanją. Nie mogłam uwierzyć, jak ona mogła tak perfidnie dogryzać Ani
i to w jej własnym domu. Na całe szczęście ktoś doniósł Josephowi i widziałam
jak ją pocieszał. Rozmawiałam z Anią podczas przygotowań i potem jeszcze
obserwowałam całą imprezę i byłam lekko zaniepokojona. Coś chyba było nie tak.
A na pewno nie było Josepha, bo ciągle był poumawiany służbowo. Po kokardę on
tyle pracuje, przecież nie brakuje im kasy. Nie mogłam tego zrozumieć. Tanja
próbowała nas przekonać, że jak Joey’a nie ma, to jest u niej. Ania mówiła, że
na pewno się tak zdarza, że jest u niej, bo przecież jeździ do dzieci i pomaga
jej przy nich. Chciałam poprosić Paddiego, żeby porozmawiał z Joe, może on by
coś poradził. Odkąd poznałam Anię nie widziałam jej tak smutnej i
zrezygnowanej. Siedziałam na sofie z kubkiem herbaty, Paddy kucnął przede mną i
powiedział:
P: „O czym tak rozmyślasz?”
O: „Słucham?”
P: „Opowiadam Ci śmieszną historyjkę, a
Ty nic.”
O: „Przepraszam. Paddy, czy nadal
uważasz, że u Ani i Joe wszystko w porządku?”
P: „No tak, a jak ma być?”
O: „Nie wiem. Ale on tyle pracuje i go
nie ma.”
P: „No nie ma, ale przecież widziałaś na
imprezie, cały czas za nią chodził i normalnie gadali, przytulali się itp. Co
Ci znowu chodzi po głowie?”
O: „Niby nic, ale mam wrażenie, że coś
jest nie tak.”
P: „Eee… Przecież też tam jeżdżę często,
nic nie zauważyłem.”
O: „No jak miałeś zauważyć, skoro Ty
jeździsz wtedy, kiedy nie ma Joey’a?”
P: „No tak. Ale nie masz się czym
martwić. Pewnie są trochę zmęczeni, ostatnie miesiące mieli ciężkie, nie dość,
że dom, praca, to jeszcze przeprowadzka Leona.”
O: „Paddy, a nie mógłbyś wybadać, tylko
wiesz, tak delikatnie, o co chodzi? Czemu on tak dużo pracuje?”
P: „Ola, chyba nie myślisz, że…”
O: „Nie! Tego nie myślę. Ale nie mógłbyś
z nim porozmawiać? Wiesz, jak to faceci, tylko nie o samochodach i muzyce
tylko…”
P: „Dobra, dobra, spróbuję. Ale uważam,
że nie masz się czym przejmować. Moim zdaniem wszystko jest ok. A może teraz
porozmawiamy na inny ważny temat?”
O: „Jaki?”
P: „Dotyczący nas.” – spojrzałam na
niego spod oka.
P: „Mieszkania.” – poruszyłam się
niespokojnie na sofie. Paddy usiadł obok. Milczałam.
P: „Nie wracaliśmy do tej rozmowy, ale
chyba powinniśmy? Co będzie po ślubie, gdzie będziemy mieszkać?”
O: „Po co mnie pytasz? Przecież ja znam
Twoje zdanie, a przynajmniej tak mi się wydaje.” – Paddy podniósł brwi pytająco
– „Chcesz, żebyśmy zamieszkali w Kolonii, prawda?”
P: „Nie ukrywam, że tak byłoby
najlepiej.”
O: „Najlepiej? Dla kogo najlepiej? Chyba
dla Ciebie!” – wiedziałam, że rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych,
nie mogłam opanować zdenerwowania i wzburzenia i lekko podniosłam głos.
O: „A czemu nie Polska? Przecież mój
domek starczyłby dla naszej dwójki w zupełności.”
P: „Ale jak Ty to sobie wyobrażasz?
Przecież ja mam ciągle próby, ustalenia, nagrywanie w studio, koncerty.” –
Paddy mówił spokojnym głosem.
O: „Jak masz studio i koncerty, to tak
czy siak Cię nie będzie, a ja wtedy mam sama w domu siedzieć? I co robić?”
P: „Przecież możesz tu znaleźć pracę.”
O: „Ale jaką pracę? Przecież ja nie znam
języka!” – znowu podniosłam głos o parę tonów.
P: „Ann jakoś znalazła.”
O: „Ania zna też trochę niemiecki, a ja
ni w ząb.”
P: „Ola, ale czemu Ty się tak
denerwujesz?”
O: „Denerwuję się, bo założyłeś sobie,
że ja bez żadnego ‘ale’ zamieszkam z Tobą w Kolonii. A może ja nie chcę
zostawiać rodziny? Może jestem patriotką? Pytałeś mnie o to? Nie! Od razu
pomyślałeś, że mieszkanie w Polsce nie wchodzi w grę i że będziemy mieszkać w
Niemczech.”
P: „Ale…” – Paddy był zdziwiony moją
reakcją.
O: „Nie pomyślałeś tak?”
P: „Pomyślałem, ale…”
O: „Co ale, co ale?”
P: „Próbuję dokończyć, ale mi nie dajesz
tylko zaczynasz krzyczeć.”
O: „Wcale nie krzyczę!”- teraz chyba
naprawdę krzyknęłam.
P: „Nie krzyczysz? Słyszałaś się przed
chwilą? Na dzień dzisiejszy jest to koniec tematu. Porozmawiamy jak się
uspokoisz.” – tego już było za wiele. Ostatnie zdanie podziałało na mnie jak
czerwona płachta na byka.
O: „Jak się uspokoję? Nie zamierzam być
spokojna!”
P: „No to w ogóle nie będziemy
rozmawiać.” – wstał i wyszedł do sypialni. Zamurowało mnie. Nie krzyczał, nie
podniósł głosu, po prostu wyszedł. A ja chyba przegięłam. Zamiast spokojnie
powiedzieć mu, co myślę, to… Ech… Głupio mi było iść przeprosić, bo uważałam,
że nie mam za co. Nie chcę wyjeżdżać z Polski, tam jest mój dom, moja rodzina,
przyjaciele. To on ma tzw. wolny zawód i może go wykonywać gdziekolwiek
indziej. Ale nie powinnam była krzyczeć. To był rodzaj obrony, ale nie powinnam
była. Siedziałam sama chyba ze 20 min zanim ochłonęłam. Zwlekłam się z sofy,
stanęłam w drzwiach od sypialni. Paddy leżał na łóżku i czytał książkę. Nie
wiedziałam jak zacząć.
O: „Co czytasz?” – spytałam cicho.
P: „Książkę.” – odpowiedział nawet na
mnie nie patrząc.
O: „Jaką?”
P: „Ciekawą.”
O: „Zły jesteś.” – bardziej stwierdziłam
niż spytałam.
P: „Nie, wydaje Ci się, po prostu
przeszkadzasz mi czytać.” – podeszłam do niego, nawet nie spojrzał, położyłam
się obok i przysunęłam bliziutko. Odsunął się.
O: „Paddy...” – zamknął książkę aż trzasnęło
i się wzdrygnęłam.
P: „Ola, nie możemy tak ze sobą
rozmawiać.”
O: „Wiem, przepraszam, że się uniosłam.”
P: „Przemyśl sobie wszystko, za i
przeciw jeśli chodzi o mieszkanie w Kolonii i następnym razem porozmawiamy.”
O: „Dobrze. Ty też przemyśl za i przeciw
jeśli chodzi o mieszkanie w Polsce.”
P: „Ja też przemyślę. I to nie jest tak,
że mi się Polska nie podoba.”
O: „Dobrze, porozmawiamy następnym
razem.”
P: „I nie krzycz więcej.”
O: „Postaram się. Mamy jeszcze dwie
godziny do wyjścia. Kiedy do mnie przylecisz?”
P: „Nie wiem, to wszystko zależy od
ustaleń. Ale pamiętasz, że za dwa tygodnie mam koncert w Niemczech? Chciałbym,
żebyś była.”
O: „Pamiętam i chyba faktycznie
zbankrutuję na te loty.” – powiedziałam to żartobliwie, ale Paddy zrobił
poważną minę.
P: „Olenka, wiesz, że w tej sprawie
możesz zawsze na mnie liczyć?”
O: „Patrick, pewnie, że wiem, ale ja
żartowałam.”
P: „Ale jakby coś, kiedyś, to…”
O: „Dobrze, dobrze.” – przysunęłam się
bliżej, wyjęłam z jego rąk książkę i powiedziałam – „Dotarło do Ciebie, że mamy
tylko dwie godziny do wyjścia?” – przejechałam mu palcem po karku, szyi i
rozpięłam jeden guzik koszuli. Pozostał niewzruszony.
P: „Dotarło, ale jestem obrażony.”
O: „Oj, Paddy… Paddy, kochanie… Jak ja
mogę Cię przeprosić?” – od razu pomyślałam o sposobie Joey’a i nie mogłam się
powstrzymać od śmiechu. Paddy spojrzał na mnie spod oka.
P: „Co się tak śmiejesz?”
O: „A nic. Taki jeden zna dobre sposoby
na przeprosiny.” – to mówiąc odpięłam drugi guzik koszuli. Wtedy nie wytrzymał,
obrócił głowę w moją stronę od razu napotykając moje usta, które długo nie
mogły się od siebie oderwać. Potem poszły kolejne guziki od koszuli i Patrick
czuł teraz moje usta na całym ciele. Tors, brzuch i… Świat zawirował, ale tym
razem bardziej dla niego. Ciekawa byłam czy zawsze będzie tak między nami? Że
będziemy się tak mocno pociągać? Potem zawirował świat dla nas obojga, ale
niestety nie mogliśmy tego długo celebrować, bo musieliśmy jechać na lotnisko.
Lotnisko. Nasz drugi dom. Ale niedługo mieliśmy zamieszkać razem. Tylko gdzie?
Wiedziałam, że będzie to dylemat przeogromny, ale postanowiłam sobie, że już na
spokojnie będę rozmawiać o tym z Patrickiem.
Sprzeczka zakochanych i romantyczne godzenie się - super tylko temat pozostał wciąż nie wyjaśniony i nadal jakoś nie widzę Paddyego w Polsce. Wydaje mi się, że Ola też zdaje sobie z tego sprawę, ale koniecznie chce postawić na swoim, bo jest uparciuchem.
OdpowiedzUsuńUparciuchem? Może trochę... Hihi! No wyjaśni się, co to będzie z tym mieszkaniem, wyjaśni. Ola jest rodzinną osobą, nie chce tracić kontaktu z bliskimi i przyjaciółmi.
Usuń