wtorek, 5 stycznia 2016

215. Ola, Ania – listopad 2011

Ania
Obudziłam się około 7, popatrzyłam na Joeya, a on uśmiechał się przez sen. Jak się poruszyłam, aby wyjść z łóżka otworzył oczy, uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział dzień dobry. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Pomyślałam, że właśnie tego było nam potrzeba. Chwili intymności, Joey kilka razy próbował kochać się ze mną, ale jak wracał nad ranem, to raczej spałam i nie miałam ochoty, a on na pewno był tym faktem wkurzony. Tym razem mieliśmy ochotę obydwoje, ale wątpiłam czy seks naprawi wszystko. Mógł nam pomóc, ale tylko rozmowa mogła coś zdziałać, a na to nie mieliśmy czasu, bo jechałam do pracy. W ciągu dnia często myślałam o Joeyu. Ach, gdyby wszystko było takie łatwe i przyjemne jak seks tej nocy, to byłabym spokojna, ale nie byłam. Myślałam o Tanji i jej planie, no co za perfidia, ale miałam zamiar walczyć. Już miałam zamiar wychodzić do domu, zadzwonił Joey.
J: „Kochanie, muszę wyjechać na zawody, będę dopiero w weekend.”
A: „Joey, a kiedy dla mnie i dla Leona znajdziesz czas?”
J: „Skarbie, wiem, że ostatnio nic Ci nie pomagam, ale Ty świetnie dajesz sobie radę, widzę to. Daj mi czas do końca roku, a potem będzie tego mniej, ok? Dasz radę.”
A: „Daję radę, ale Ty mi nie ufasz, bo wiem, czuję, że coś ukrywasz.”
J: „Ann. Powiem Ci wszystko, ale nie przez telefon.”
A: „Jestem już tym zmęczona, od dwóch miesięcy się mijamy, pomyśl o tym.”
J: „Wiem, ale się staram, tylko do końca roku mam tak powciskane wszystko. Prosiłem mojego menagera, aby w przyszłym załatwiał tego mniej. Kochanie, wytrzymaj jeszcze. Proszę.”
A: „Postaram się, musimy o tym pogadać Joey. Wiesz co, a to oznacza, że Tanji w tym tygodniu też nie będziesz odwiedzać?”
J: „Oczywiście, musi sobie jakoś sama radzić, o Ciebie się nie martwię, bo Ty jesteś świetnie zorganizowana. Tylko tęsknię bardzo za Tobą, chętnie bym gdzieś się zaszył, tylko Ty i ja, ale na razie to niemożliwe.”
A: „Ja też tęsknię, ale cieszę się, że ona też jest wykluczona i musi sobie dawać radę.”
J: „Zazdrosna jesteś? Znowu? Kochanie, naprawdę nie masz powodu. Mam zasady, znasz je. Ty jesteś moją kobietą i to o Ciebie dbam. Może za mało Ci o tym mówię, ale kocham, ufam i tylko Ty się liczysz.”
A: „Och. Też Cię kocham.”
J: „Mam nadzieję, że to się nie zmieni. Coś Ci zostawiłem w sypialni, a ja będę w piątek w nocy. Poczekasz na mnie?”
A: „Dziękuję. Tak, będę czekać. Dzwoń do mnie jak tylko znajdziesz czas.”
J: „Jasne. Gdzie jadę i co będę robił, masz w mailu, bo na pewno będą pytania od fanek.”
A: „Pewnie, że będą. Odpowiadam na nie systematycznie, oprócz tych o Paddym.”
J: „Ach, te fanki. Ok, ja lecę. Kocham Cię, pa.”

Byłam zawiedziona, bo znowu wyjeżdżał, ale miło mi było, że tak o mnie myśli. Tak sobie myślałam, że on chyba też odczuwa, że między nami się popsuło. Tylko zastanawiałam się, co się dzieje, wiedziałam, że po części to przez Tanję, ale nie tylko. Ola zadzwoniła zapytać jak moje samopoczucie, więc powiedziałam, że dobrze, ale znowu do końca tygodnia jestem sama, bo Joey wyjechał na zawody. Wiedziałam, że najbardziej zawiedziony będzie Leon. On codziennie dopytywał się, kiedy tato będzie miał dla niego czas.

Ola
Sobotę całą spędziliśmy tylko ze sobą u Patricka w mieszkaniu, ale ciągle wracałam myślami do Ani. Rozmawiałam z nią chwilę, powiedziała, że na razie nie powie nic Joe. Moim zdaniem nie był to najlepszy pomysł, ale nie chciała o tym rozmawiać ze swoim facetem. W niedzielę Patricia zadzwoniła, że jestem i się nie przyznaję i że tyle czasu się nie widziałyśmy, pojechaliśmy więc do niej na kawę, gdzie była również Maite z rodziną. Prosto stamtąd pojechaliśmy na lotnisko. Paddy odprowadził mnie do samej bramki, przytulił, pocałował i… nasze zdjęcie było już na drugi dzień na forum. Powinnam się do tego przyzwyczaić. U siebie w domu zaczęłam myśleć o rozmowach z Kirą i Anią, Paddy ani razu nie spytał o moją decyzję, nie poruszyliśmy tego tematu. Za to teraz znowu zaczęłam rozmyślać i nawet się nie obejrzałam jak nadszedł czwartek i z walizką w ręku jechałam na dworzec na busa do Wilna. W autokarze usiadłam jakoś pod koniec, ale po chwili zamarłam jak jakaś grupka dziewczyn w podekscytowaniu opowiada, że jedzie na Padzika. Że też ja wcześniej o tym nie pomyślałam, że mogę się natknąć na fanki. Zasłoniłam się książką, miałam poduszkę i koc i udało mi się zdrzemnąć trochę, bo autokar był komfortowy. Najgorsze było chodzenie do wc, ale na szczęście nie natknęłam się na nie. Paddy chciał mnie odbierać z lotniska, ale udało mi się go przekonać, żeby się wyspał. Miał przyjechać Sven. Miałam jego numer, więc napisałam, żeby był na pętli busów, ale uważał, bo są fanki. Gdy się zatrzymaliśmy chciałam poczekać, aż one wyjdą, Sven pomyślał, że jest jakiś problem i stanął oparty o auto. Oczywiście dziewczyny go zauważyły, a ja owinięta szalikiem i z czapką prawie na oczach wyszłam ostatnia. Wzięłam szybko walizkę, Sven wyszedł mi naprzeciw, wziął ją ode mnie i bez zbędnego ‘cześć’ rzucił ‘get in the car’. Wsiadłam posłusznie, menadżer za mną, a fanki stały z rozdziawionymi buziami. Pewnie nie mogą sobie darować, że jechała z nimi dziewczyna Padzika. Odezwałam się pierwsza.
O: „Cześć. Dzięki, że mnie odebrałeś.”
Sv: „Cześć, nie ma za co, ale Ola, do diabła, czy Ty całkiem oszalałaś?” – zrobiłam zdumioną minę, bo nie wiedziałam, o co mu chodzi.
Sv: „Czy Ty wiesz, na jakie naraziłaś się niebezpieczeństwo?”
O: „Niebezpieczeństwo?”
Sv: „Jeszcze nie wiesz, jakie są fanki i do czego są zdolne.
O: „A skąd mogłam wiedzieć, że tam będą fanki?”
Sv: „Trzeba było lecieć samolotem.” – wkurzyłam się, że tak na mnie napadł.
O: „Aha, samolotem. A niby czemu on jest bezpieczniejszy?”
Sv: „Są stewardessy! I ochrona! Całe szczęście, że Cię nie poznały.”
O: „Noo! Bo wtedy by się na mnie rzuciły i zrobiły mi krzywdę. Dzięki, że się tak troszczysz, ale nie przesadzasz przypadkiem?”
Sv: „Nie przesadzam. I jestem pewny, że Paddy powie to samo.”
O: „Paddy nie wie, że jechałam busem i mam nadzieję, że się nie dowie.”
Sv: „Ale, ale…”
O: „Sven, nie mów mu.”
Sv: „A czym wracasz?”
O: „Busem.”
Sv: „No to masz problem, bo Paddy ma bilet na ten sam samolot do Warszawy, który mu podałaś.”
O: „Fuck!” – po chwili dodałam – „Trudno. To spotkamy się na miejscu.”
Sv: „I myślisz, że on Ci na to pozwoli?”
Nie odpowiedziałam. Czekała mnie niezła przeprawa z Paddym. W pokoju zachowywałam się cicho i gdy już po prysznicu wchodziłam do łóżka Patrick otworzył oko, dał buziaka w policzek, powiedział dzień dobry, dobranoc, objął mnie i zasnął, a ja zaraz za nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz