Miałyśmy już iść, ale
jeszcze raz popatrzyłam na Tanję, byłam wściekła i chyba jak bym umiała
zabiłabym ją wzrokiem. Ona patrzyła na mnie, widać było, że jest w szoku.
Podałam kluczyki od auta Oli i powiedziałam po angielsku, żeby zawiozła się do
domu. Rzuciłam jeszcze wzrokiem na Tanję, patrzyła na mnie i na Olę, była
naprawdę zszokowana, że ja słyszałam, co mówiła. Chciałam coś powiedzieć, ale
Ola pokręciła głową na nie. Wyszłyśmy.
O: „Pojedziemy po
Leona. A potem pojadę do Ciebie. Paddy po mnie wieczorem przyjedzie.”
A: „Ola... Zabierz
mnie stąd, bo wrócę i ją walnę.”
O: „Aniu, opanuj się!
Ty i tak jesteś górą! Chodź, jedziemy, opowiesz mi, co mówiła."
A: „Opowiem Ci za
chwilę.” – zadzwonił telefon, zobaczyłam, że to Joey. – „Ola proszę Cię odbierz
i powiedz coś, cokolwiek.”
O: „Halo...Joey
eee... Ania nie może teraz z Tobą rozmawiać, prowadzi. Jedziemy po Leona, a
potem do Siegburga. Ok, przekażę jej, na razie.” – wyłączyła połączenie. –
„Będzie później.”
A: „Jak zawsze.”
Podeszłyśmy do
samochodu, wsiadłyśmy. Byłam wściekła, aż uderzyłam ręką w deskę rozdzielczą.
Nastawiłam Oli nawigację i dalej nic nie mówiłam. Ola chyba czuła, że na razie
muszę się uporać z tym, co usłyszałam. Pojechałyśmy po Leona, mały czekał już
przed budynkiem, wsiadł do auta i od razu objął mnie za szyję. Cieszył się, bo
na angielskim spotkał chłopca z Siegburga i umówił się z nim na dwór. Dla niego
się opanowałam, objęłam go i oczywiście zgodziłam się, aby do niego poszedł.
Tyle było w nim radości i pomyślałam, że chyba wszystko dla niego bym zrobiła,
by był szczęśliwy. Leon całą drogę mówił nam, czego nauczył się na angielskim,
cieszył się, bo mógł coraz swobodniej z Olą rozmawiać i ze mną także.
Przyjechaliśmy do domu, mały pobiegł się przebrać, a my z Olą do kuchni.
O: „Co ona
powiedziała?”
A: „Wiesz co, ja
myślałam, że to chodzi o mnie, że to mnie nie lubi, chce się mnie pozbyć. A
ona... ona chce Josepha ukarać. Nie chce, aby on był szczęśliwy. Teraz
specjalnie coś od niego chce, a przyznała, że robi to z premedytacją. Ola
najnormalniej w świecie chce go ukarać. Chętnie bym jej walnęła za to. Nawet ta
jej koleżanka stwierdziła, że odbija się to na mnie i na Leonie. Nie zdawała
sobie sprawy, że Leon cierpi, że ona dziecku tatę zabiera.”
O: „Co? Z
premedytacją? Co ona sobie myśli, kim do cholery ona jest, żeby coś takiego
robić?”
A: „Nie wiem, co
teraz powinnam zrobić, czy mu o tym mówić. Bo walczyć będę o niego, o nas.
Kocham go, może i kłócimy się teraz o wszystko, ale nic to nie zmienia jeśli
chodzi o uczucia. Nawet ona powiedziała, że jak ze mną rozmawia, to się
uśmiecha do telefonu, rozmawia tak spokojnie i delikatnie i zawsze idzie na
bok, nigdy nie rozmawia przy niej. To miłe Ola, bo wiem, że Joey szanuje nasz
związek i nie miesza do tego osób trzecich.”
O: „To fakt. Ja też
kilka razy widziałam jak z Tobą rozmawia przez telefon i faktycznie uśmiecha
się. A ona to typowy ‘pies ogrodnika’. Jedną już taką przerobiłam.” – Ola
skrzywiła się na samo wspomnienie.
Nic nie dodałam, bo
Leon przyszedł do kuchni. Poprosił, aby mu związać włosy i szybko zjadł zupę.
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poszłam otworzyć. Był to chłopczyk i zapytał
czy jest Leon, jak wszedł do środka, to się przywitali. Jens, bo tak mi go
przedstawił Leon coś mu tam na ucho szeptał i usłyszałam tylko ‘zapytaj się
swojej mamy’, a Leon popatrzył na mnie uśmiechnął się, podszedł do mnie i
przytulił po czym powiedział ‘że to jest Ann, nie jego mama’. Zapytał czy może
iść do kolegi, więc mu pozwoliłam do 19:30, bo mieliśmy zasadę, że o 20:30
idzie spać. Podziękowali razem z Jensem i poszli.
Rozmawiałyśmy z Olą o
tej sytuacji u kosmetyczki, wszystko jej powiedziałam słowo po słowie. Chyba
obydwie byłyśmy wściekłe i zastanawiałyśmy się, co powinnam zrobić w tej
sytuacji. Nie wiedziałyśmy, co Tanja teraz zrobi, ale poznałam jej plan i
wiedziałam, co kombinuje. Uznałam, że na pewno nie dam jej tej satysfakcji i
nie dam się usunąć. W między czasie Ola dała znać Paddyemu, żeby po nią
przyjechał około 20-21. Miałam ochotę na wino, ale stwierdziłam, że napiję się
jak Leon pójdzie spać. A on wrócił idealnie o 19:30, byłam z niego dumna, że
jest taki punktualny. Został pochwalony, nakarmiony i poszedł do swojego pokoju
czytać książkę. Nalałam nam wino i siadłyśmy sobie w salonie.
O: „A Joeyowi
powiesz, co usłyszałaś?”
A: „Nie. Nie powiem
mu, ostatnio mało rozmawiamy. Mało go w domu.”
O: „Ale dlaczego?”
A: „Hm. Ostatnio
wszystkie nasze rozmowy kończą się kłótniami. Nie mam już siły do niego. Ciągle
pracuje, nie wiem czemu aż tyle, wszystko jest na mojej głowie. A do tego
ostatnio Tanja ciągle go wzywa na ratunek. Jak już wiemy specjalnie. On chce
być fair wobec niej, a zapomina o mnie i swoim synku.”
O: „Jest w pracy,
potem u niej. To o której wraca do domu?”
A: „Późno, jak ja
dawno śpię. Ostatnio normalnie rozmawialiśmy na moje urodziny.”
O: „Ale to było we
wrześniu!”
A: „To właśnie obrazuje
nasz związek w tym czasie. Sama widzisz, jest już po 20, a jego nie ma. Leon
poszedł spać, jutro wstanie o 7, to Joey śpi, a my wychodzimy z małym o 7:45.
Widzę obok siebie Joeya rano jak się budzę.”
O: „A on co na to?”
A: „Jak coś mówię, to
się wścieka i dochodzi do kłótni. On mówi, że się czepiam. Nie rozumie, o co mi
chodzi, nie wiem czy w ogóle się zastanawiał nad tym, co się dzieje między
nami.”
O: „Ania! I Ty
dopiero mi o tym mówisz?”
A: „Tak, dopiero. Nie
chciałam poruszać tego tematu przez telefon, a potem sprawy zaszły za daleko.
Poza tym nie chciałam burzyć Twojego szczęścia.”
O: „Jestem w szoku i
nawet nie wiem, co Ci powiedzieć? Moim szczęściem możesz się cieszyć, ale
zawsze przecież jestem do Twojej dyspozycji. A te inne sprawy?”
A: „Hm, też w
rozsypce. Czasem uda się, że wróci na tyle wcześnie, mamy dla siebie godzinę
czy dwie, ale to wszystko. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio. Chciałabym
chociaż czasem się przytulić, tak po prostu, pocałować, siąść mu na kolanach i
nic z tego, bo on zbyt późno wraca. Ma potem pretensje, że nie czekam na niego,
ale Ola do 2-3 rano? Ja pracuję.”
O: „Naprawdę ciężka
sytuacja. Nie wiem jak mogę Ci pomóc, ani co powiedzieć.”
A: „Nie wiem, co
będzie dalej, nie wiem. Strasznie tęsknie za tymi chwilami, jakie były kiedyś.
Potrafiliśmy rozmawiać, być ze sobą, kochać się tak po prostu, a teraz szkoda
słów.”
O: „Nie wiem, a może
mu powiedz, co usłyszałaś?”
A: „Nie Ola, ona gra
nie fair i teraz ja muszę sobie poradzić, sama, a nie iść do niego skarżyć się,
bo Tanja powiedziała…” – nic nie dodałam, bo zobaczyłam w drzwiach salonu
Paddyego – „O cześć Paddy, wchodź.”
P: „No hej, drzwi
były otwarte.” – Paddy podszedł do Oli, dał jej buziaka i uściskali się, po
czym siadł sobie koło niej.
O: „Dzięki, że po
mnie przyjechałeś.”
P: „A jak Wam minął
dzień?”
O: „Może być, byłyśmy
u kosmetyczki, a teraz gadamy.”
P: „Właśnie widzę i
winko jest, a jutro Ann Ty nie do pracy?”
A: „Idę do pracy, a
to tylko jeden kieliszek.”
O: „Paddy!”
P: „Tak tylko
zapytałem. Nie miałem nic złego na myśli, spokojnie.”
Nawet mi się
rozmawiać nie chciało, ale za to chciało mi się płakać. Za dużo dziś się
wydarzyło, a ja po tych dwóch miesiącach ‘spotykania’ się w tym samym łóżku z
Joey’em i mijania się z nim miałam dość. Usłyszałam dziś tyle, że chyba na rok
mi starczy. Jak ona mogła! Zobaczyłam, że Ola z Paddym na mnie patrzą. Czyżbym
zapomniała się aż tak i widać moje myśli, uczucia na twarzy. Nie chciałam
obarczać ich naszymi problemami, choć dziś wygadałam się Oli o wszystkim, co
mnie boli, ale było to nie fair z mojej strony tak ją obarczać. Bałam się,
bałam się, do czego to wszystko doprowadzi.
A: „Paddy, napijesz
się czegoś?”
P: „Już sobie
nalałem.”
A: „Aha. Tak, nie
zauważyłam. Eeee, pójdę zobaczyć czy Leon czegoś nie potrzebuje. Przepraszam Was
na chwilkę.”
O: „Spoko. Poradzimy
sobie.”
Wstałam i poszłam na
górę. Cholera, no to się popisałam, nie ma co. Nawet nie chciałam wiedzieć, co
Paddy sobie o mnie pomyśli. Nie zauważyłam, że sobie nalał sok do szklanki,
pięknie. Nawet nie zarejestrowałam, kiedy poszedł do kuchni. Leon już spał,
zgasiłam mu światło i schowałam książkę. Jak zeszłam na dół, to się zdziwiłam,
bo na kanapie siedział Joey i rozmawiał z Paddym. Gdy mnie zobaczył powiedział
tylko cześć i posłał mi buziaka, po czym zapytał czy dostanie coś do jedzenia.
Paddy na to powiedział, że oni już jadą, bo wpadł tylko po Olę. Więc
pożegnaliśmy się i oni poszli do samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz