piątek, 1 stycznia 2016

213. Ania – listopad 2011



Miałyśmy już iść, ale jeszcze raz popatrzyłam na Tanję, byłam wściekła i chyba jak bym umiała zabiłabym ją wzrokiem. Ona patrzyła na mnie, widać było, że jest w szoku. Podałam kluczyki od auta Oli i powiedziałam po angielsku, żeby zawiozła się do domu. Rzuciłam jeszcze wzrokiem na Tanję, patrzyła na mnie i na Olę, była naprawdę zszokowana, że ja słyszałam, co mówiła. Chciałam coś powiedzieć, ale Ola pokręciła głową na nie. Wyszłyśmy.
O: „Pojedziemy po Leona. A potem pojadę do Ciebie. Paddy po mnie wieczorem przyjedzie.”
A: „Ola... Zabierz mnie stąd, bo wrócę i ją walnę.”
O: „Aniu, opanuj się! Ty i tak jesteś górą! Chodź, jedziemy, opowiesz mi, co mówiła."
A: „Opowiem Ci za chwilę.” – zadzwonił telefon, zobaczyłam, że to Joey. – „Ola proszę Cię odbierz i powiedz coś, cokolwiek.”
O: „Halo...Joey eee... Ania nie może teraz z Tobą rozmawiać, prowadzi. Jedziemy po Leona, a potem do Siegburga. Ok, przekażę jej, na razie.” – wyłączyła połączenie. – „Będzie później.”
A: „Jak zawsze.”

Podeszłyśmy do samochodu, wsiadłyśmy. Byłam wściekła, aż uderzyłam ręką w deskę rozdzielczą. Nastawiłam Oli nawigację i dalej nic nie mówiłam. Ola chyba czuła, że na razie muszę się uporać z tym, co usłyszałam. Pojechałyśmy po Leona, mały czekał już przed budynkiem, wsiadł do auta i od razu objął mnie za szyję. Cieszył się, bo na angielskim spotkał chłopca z Siegburga i umówił się z nim na dwór. Dla niego się opanowałam, objęłam go i oczywiście zgodziłam się, aby do niego poszedł. Tyle było w nim radości i pomyślałam, że chyba wszystko dla niego bym zrobiła, by był szczęśliwy. Leon całą drogę mówił nam, czego nauczył się na angielskim, cieszył się, bo mógł coraz swobodniej z Olą rozmawiać i ze mną także. Przyjechaliśmy do domu, mały pobiegł się przebrać, a my z Olą do kuchni.
O: „Co ona powiedziała?”
A: „Wiesz co, ja myślałam, że to chodzi o mnie, że to mnie nie lubi, chce się mnie pozbyć. A ona... ona chce Josepha ukarać. Nie chce, aby on był szczęśliwy. Teraz specjalnie coś od niego chce, a przyznała, że robi to z premedytacją. Ola najnormalniej w świecie chce go ukarać. Chętnie bym jej walnęła za to. Nawet ta jej koleżanka stwierdziła, że odbija się to na mnie i na Leonie. Nie zdawała sobie sprawy, że Leon cierpi, że ona dziecku tatę zabiera.”
O: „Co? Z premedytacją? Co ona sobie myśli, kim do cholery ona jest, żeby coś takiego robić?”
A: „Nie wiem, co teraz powinnam zrobić, czy mu o tym mówić. Bo walczyć będę o niego, o nas. Kocham go, może i kłócimy się teraz o wszystko, ale nic to nie zmienia jeśli chodzi o uczucia. Nawet ona powiedziała, że jak ze mną rozmawia, to się uśmiecha do telefonu, rozmawia tak spokojnie i delikatnie i zawsze idzie na bok, nigdy nie rozmawia przy niej. To miłe Ola, bo wiem, że Joey szanuje nasz związek i nie miesza do tego osób trzecich.”
O: „To fakt. Ja też kilka razy widziałam jak z Tobą rozmawia przez telefon i faktycznie uśmiecha się. A ona to typowy ‘pies ogrodnika’. Jedną już taką przerobiłam.” – Ola skrzywiła się na samo wspomnienie.
Nic nie dodałam, bo Leon przyszedł do kuchni. Poprosił, aby mu związać włosy i szybko zjadł zupę. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poszłam otworzyć. Był to chłopczyk i zapytał czy jest Leon, jak wszedł do środka, to się przywitali. Jens, bo tak mi go przedstawił Leon coś mu tam na ucho szeptał i usłyszałam tylko ‘zapytaj się swojej mamy’, a Leon popatrzył na mnie uśmiechnął się, podszedł do mnie i przytulił po czym powiedział ‘że to jest Ann, nie jego mama’. Zapytał czy może iść do kolegi, więc mu pozwoliłam do 19:30, bo mieliśmy zasadę, że o 20:30 idzie spać. Podziękowali razem z Jensem i poszli.
Rozmawiałyśmy z Olą o tej sytuacji u kosmetyczki, wszystko jej powiedziałam słowo po słowie. Chyba obydwie byłyśmy wściekłe i zastanawiałyśmy się, co powinnam zrobić w tej sytuacji. Nie wiedziałyśmy, co Tanja teraz zrobi, ale poznałam jej plan i wiedziałam, co kombinuje. Uznałam, że na pewno nie dam jej tej satysfakcji i nie dam się usunąć. W między czasie Ola dała znać Paddyemu, żeby po nią przyjechał około 20-21. Miałam ochotę na wino, ale stwierdziłam, że napiję się jak Leon pójdzie spać. A on wrócił idealnie o 19:30, byłam z niego dumna, że jest taki punktualny. Został pochwalony, nakarmiony i poszedł do swojego pokoju czytać książkę. Nalałam nam wino i siadłyśmy sobie w salonie.
O: „A Joeyowi powiesz, co usłyszałaś?”
A: „Nie. Nie powiem mu, ostatnio mało rozmawiamy. Mało go w domu.”
O: „Ale dlaczego?”
A: „Hm. Ostatnio wszystkie nasze rozmowy kończą się kłótniami. Nie mam już siły do niego. Ciągle pracuje, nie wiem czemu aż tyle, wszystko jest na mojej głowie. A do tego ostatnio Tanja ciągle go wzywa na ratunek. Jak już wiemy specjalnie. On chce być fair wobec niej, a zapomina o mnie i swoim synku.”
O: „Jest w pracy, potem u niej. To o której wraca do domu?”
A: „Późno, jak ja dawno śpię. Ostatnio normalnie rozmawialiśmy na moje urodziny.”
O: „Ale to było we wrześniu!”
A: „To właśnie obrazuje nasz związek w tym czasie. Sama widzisz, jest już po 20, a jego nie ma. Leon poszedł spać, jutro wstanie o 7, to Joey śpi, a my wychodzimy z małym o 7:45. Widzę obok siebie Joeya rano jak się budzę.”
O: „A on co na to?”
A: „Jak coś mówię, to się wścieka i dochodzi do kłótni. On mówi, że się czepiam. Nie rozumie, o co mi chodzi, nie wiem czy w ogóle się zastanawiał nad tym, co się dzieje między nami.”
O: „Ania! I Ty dopiero mi o tym mówisz?”
A: „Tak, dopiero. Nie chciałam poruszać tego tematu przez telefon, a potem sprawy zaszły za daleko. Poza tym nie chciałam burzyć Twojego szczęścia.”
O: „Jestem w szoku i nawet nie wiem, co Ci powiedzieć? Moim szczęściem możesz się cieszyć, ale zawsze przecież jestem do Twojej dyspozycji. A te inne sprawy?”
A: „Hm, też w rozsypce. Czasem uda się, że wróci na tyle wcześnie, mamy dla siebie godzinę czy dwie, ale to wszystko. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio. Chciałabym chociaż czasem się przytulić, tak po prostu, pocałować, siąść mu na kolanach i nic z tego, bo on zbyt późno wraca. Ma potem pretensje, że nie czekam na niego, ale Ola do 2-3 rano? Ja pracuję.”
O: „Naprawdę ciężka sytuacja. Nie wiem jak mogę Ci pomóc, ani co powiedzieć.”
A: „Nie wiem, co będzie dalej, nie wiem. Strasznie tęsknie za tymi chwilami, jakie były kiedyś. Potrafiliśmy rozmawiać, być ze sobą, kochać się tak po prostu, a teraz szkoda słów.”
O: „Nie wiem, a może mu powiedz, co usłyszałaś?”
A: „Nie Ola, ona gra nie fair i teraz ja muszę sobie poradzić, sama, a nie iść do niego skarżyć się, bo Tanja powiedziała…” – nic nie dodałam, bo zobaczyłam w drzwiach salonu Paddyego – „O cześć Paddy, wchodź.”
P: „No hej, drzwi były otwarte.” – Paddy podszedł do Oli, dał jej buziaka i uściskali się, po czym siadł sobie koło niej.
O: „Dzięki, że po mnie przyjechałeś.”
P: „A jak Wam minął dzień?”
O: „Może być, byłyśmy u kosmetyczki, a teraz gadamy.”
P: „Właśnie widzę i winko jest, a jutro Ann Ty nie do pracy?”
A: „Idę do pracy, a to tylko jeden kieliszek.”
O: „Paddy!”
P: „Tak tylko zapytałem. Nie miałem nic złego na myśli, spokojnie.”
Nawet mi się rozmawiać nie chciało, ale za to chciało mi się płakać. Za dużo dziś się wydarzyło, a ja po tych dwóch miesiącach ‘spotykania’ się w tym samym łóżku z Joey’em i mijania się z nim miałam dość. Usłyszałam dziś tyle, że chyba na rok mi starczy. Jak ona mogła! Zobaczyłam, że Ola z Paddym na mnie patrzą. Czyżbym zapomniała się aż tak i widać moje myśli, uczucia na twarzy. Nie chciałam obarczać ich naszymi problemami, choć dziś wygadałam się Oli o wszystkim, co mnie boli, ale było to nie fair z mojej strony tak ją obarczać. Bałam się, bałam się, do czego to wszystko doprowadzi.
A: „Paddy, napijesz się czegoś?”
P: „Już sobie nalałem.”
A: „Aha. Tak, nie zauważyłam. Eeee, pójdę zobaczyć czy Leon czegoś nie potrzebuje. Przepraszam Was na chwilkę.”
O: „Spoko. Poradzimy sobie.”
Wstałam i poszłam na górę. Cholera, no to się popisałam, nie ma co. Nawet nie chciałam wiedzieć, co Paddy sobie o mnie pomyśli. Nie zauważyłam, że sobie nalał sok do szklanki, pięknie. Nawet nie zarejestrowałam, kiedy poszedł do kuchni. Leon już spał, zgasiłam mu światło i schowałam książkę. Jak zeszłam na dół, to się zdziwiłam, bo na kanapie siedział Joey i rozmawiał z Paddym. Gdy mnie zobaczył powiedział tylko cześć i posłał mi buziaka, po czym zapytał czy dostanie coś do jedzenia. Paddy na to powiedział, że oni już jadą, bo wpadł tylko po Olę. Więc pożegnaliśmy się i oni poszli do samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz