piątek, 15 stycznia 2016

219. Ola, Ania – grudzień 2011



Ola
Wiedziałam, że będzie mi ciężko. Znowu mieliśmy nie widzieć się ponad miesiąc. Od momentu, gdy był u mnie po Wilnie czyli ok 20 listopada prawie w ogóle nie miał dla mnie czasu, nawet na Skype ciężko było nam się połączyć. Rozmawialiśmy może ze dwa razy. Paddy znowu był jak w transie, zajmował się tylko próbami, uzgadnianiem i zapominał o Bożym świecie. Chociaż wątpię, żeby zapominał o modlitwie czy mszach. W jego urodziny zadzwoniłam na polski numer, więc mogliśmy trochę porozmawiać. Było mi smutno, że nie mogę z nim być w jego święto, ale on mnie pocieszał i mówił, że dla niego jest to naturalne. Oczywiście wolałby, żebym była, ale był do takich rozwiązań przyzwyczajony. Prezent miałam mu dać dopiero jak przylecę do Kolonii na Święta. Tego dnia rozmyślałam bardzo długo. Nie spałam pół nocy, a gdy wreszcie poznałam odpowiedź na nurtujące mnie od miesięcy pytanie zasnęłam snem sprawiedliwego. Ostatnią moją wizją była mina mojego ukochanego. Niech no tylko mu powiem.
Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Nie wiedziałam czy wyjdzie mi to na dobre, czy nie będę żałować, czy w ogóle to wszystko nam się uda, ale chciałam spróbować. Absolutnie nie zamierzałam mówić mu przez telefon, ale kamień spadł mi z serca, a podejrzewałam, że Paddy jest teraz zbyt zajęty trasą, żeby myśleć o czymś innym. Ania też namawiała mnie do przeprowadzki, mimo że u nich ostatnio nie działo się najlepiej. Martwiłam się bardzo, bo rzadko rozmawiałyśmy przez telefon i nawet maili już nie było tyle, ile przedtem. Widać było, że Ania bardzo się męczy, Joe nic nie rozumie i nic nie ułatwia, a Paddy stara się umówić z bratem, ale średnio mu to wychodzi. Miałam nadzieję, że uda się na trasie, Joey miał wystąpić na paru koncertach zastępując Kathy. Pozostało mi jedynie trzymać kciuki i wierzyć, że wszystko się ułoży.
W połowie grudnia rozmawiałam z Anią, ale to, co mi powiedziała wcale mnie nie uspokoiło. Okazało się, że Joey wziął kredyt na urządzanie domu i dlatego pracuje, bo chce go spłacić. No ja wszystko rozumiem, że trzeba spłacić, ale nie kosztem swojego związku, nie kosztem domu, dzieci i innych obowiązków. A już na pewno nie kosztem zdrowia, bo to jest mu potrzebne jak nic innego i nie wolno tak przeginać. Cały czas Ania nie wspomniała o tym, co słyszałyśmy o Tanji. Po prostu nie chciała zaogniać sytuacji. Radziłam, żeby powiedziała, ale ona jednak wolała uporać się z tym sama. A Tanja chyba odpuściła i jakoś tak dziwnie na nią patrzyła jak się spotykały. Trudno jej było uwierzyć w to, że Ann nic nie pisnęła Josephowi. Coraz bardziej martwiłam się o ich związek i zamierzałam porozmawiać z obojgiem w Wigilię. Chociaż miałam nadzieję, że do tego czasu już wszystko będzie dobrze.

Ania
Zawsze było mi lepiej po rozmowach z Olą, ale nie tym razem. Doszliśmy z Joe do takiego punktu, z którego nie potrafiliśmy się wydostać. Było naprawdę źle. Któregoś dnia miałam naprawdę dość, chciałam i potrzebowałam się do niego po prostu przytulić, nic więcej. Widziałam, że był zmęczony, ale miałam nadzieję, że mimo wszystko przytuli mnie.
A: „Joey.” – powiedziałam lekko drżącym głosem.
J: „Kochanie, co się stało?”
A: „Jest mi źle i chcę się przytulić.”
J: „Chodź.”- wciągnął rękę, a ja mu ją podałam i zbliżyłam się do niego, ale nic nie zrobiłam. – „Siadaj na kolanach, może być?”
A: „Tak.”
Siadłam mu na kolanach i przykleiłam się do niego, objął mnie mocno. Siedzieliśmy tak dość długo, obejmowałam go za szyję jedną ręką, a drugą trzymałam na torsie. Było mi dobrze i tego potrzebowałam. Chyba po 10 minutach zmniejszyłam nacisk i pocałowałam go w szyję, tak musnęłam, a on pocałował mnie w czoło i zapytał czy już lepiej. Nawet nie chciało mi się rozmawiać, więc tylko pokiwałam głową. Wstałam z jego kolan i wsadziłam naczynia do zmywarki. Widziałam, że jest zmęczony i powiedziałam, żeby szedł spać. Poszedł położyć się, a ja jeszcze pokręciłam się po domu, bo wstawiłam pranie, poszłam do Leona, bo zawsze się rozkopywał albo zasypiał czytając. A poza tym lubiłam na niego patrzeć jak spał. Poszłam do sypialni, Joey już spał, pomyślałam, że może to i dobrze, bo musi się w końcu wyspać. Cieszyłam się, że dziś tak miło się zachował, bo przez ostatnie trzy tygodnie tylko na mnie fukał jak chciałam się przytulić lub być z nim nieco intymniej. Położyłam się koło niego, ułożyłam się w mojej ulubionej pozycji czyli na boku, a Joey w jednej chwili już przytulił się do moich pleców. Miło, bo ostatnio każde z nas spało po swojej stronie łóżka, a teraz tak po prostu Joey się przytulił. Parę dni upłynęło nam spokojnie, bo choć Joseph nadal był zmęczony, to miał lepszy humor, a ja byłam spokojniejsza.

1 komentarz: