Ola
Wiedziałam, że będzie mi ciężko. Znowu mieliśmy nie
widzieć się ponad miesiąc. Od momentu, gdy był u mnie po Wilnie czyli ok 20
listopada prawie w ogóle nie miał dla mnie czasu, nawet na Skype ciężko było
nam się połączyć. Rozmawialiśmy może ze dwa razy. Paddy znowu był jak w
transie, zajmował się tylko próbami, uzgadnianiem i zapominał o Bożym świecie.
Chociaż wątpię, żeby zapominał o modlitwie czy mszach. W jego urodziny zadzwoniłam
na polski numer, więc mogliśmy trochę porozmawiać. Było mi smutno, że nie mogę
z nim być w jego święto, ale on mnie pocieszał i mówił, że dla niego jest to
naturalne. Oczywiście wolałby, żebym była, ale był do takich rozwiązań
przyzwyczajony. Prezent miałam mu dać dopiero jak przylecę do Kolonii na
Święta. Tego dnia rozmyślałam bardzo długo. Nie spałam pół nocy, a gdy wreszcie
poznałam odpowiedź na nurtujące mnie od miesięcy pytanie zasnęłam snem
sprawiedliwego. Ostatnią moją wizją była mina mojego ukochanego. Niech no tylko
mu powiem.
Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Nie wiedziałam czy
wyjdzie mi to na dobre, czy nie będę żałować, czy w ogóle to wszystko nam się
uda, ale chciałam spróbować. Absolutnie nie zamierzałam mówić mu przez telefon,
ale kamień spadł mi z serca, a podejrzewałam, że Paddy jest teraz zbyt zajęty
trasą, żeby myśleć o czymś innym. Ania też namawiała mnie do przeprowadzki,
mimo że u nich ostatnio nie działo się najlepiej. Martwiłam się bardzo, bo
rzadko rozmawiałyśmy przez telefon i nawet maili już nie było tyle, ile
przedtem. Widać było, że Ania bardzo się męczy, Joe nic nie rozumie i nic nie
ułatwia, a Paddy stara się umówić z bratem, ale średnio mu to wychodzi. Miałam
nadzieję, że uda się na trasie, Joey miał wystąpić na paru koncertach
zastępując Kathy. Pozostało mi jedynie trzymać kciuki i wierzyć, że wszystko
się ułoży.
W połowie grudnia rozmawiałam z Anią, ale to, co mi
powiedziała wcale mnie nie uspokoiło. Okazało się, że Joey wziął kredyt na
urządzanie domu i dlatego pracuje, bo chce go spłacić. No ja wszystko rozumiem,
że trzeba spłacić, ale nie kosztem swojego związku, nie kosztem domu, dzieci i
innych obowiązków. A już na pewno nie kosztem zdrowia, bo to jest mu potrzebne
jak nic innego i nie wolno tak przeginać. Cały czas Ania nie wspomniała o tym,
co słyszałyśmy o Tanji. Po prostu nie chciała zaogniać sytuacji. Radziłam, żeby
powiedziała, ale ona jednak wolała uporać się z tym sama. A Tanja chyba
odpuściła i jakoś tak dziwnie na nią patrzyła jak się spotykały. Trudno jej
było uwierzyć w to, że Ann nic nie pisnęła Josephowi. Coraz bardziej martwiłam
się o ich związek i zamierzałam porozmawiać z obojgiem w Wigilię. Chociaż
miałam nadzieję, że do tego czasu już wszystko będzie dobrze.
Ania
Zawsze było mi lepiej
po rozmowach z Olą, ale nie tym razem. Doszliśmy z Joe do takiego punktu, z
którego nie potrafiliśmy się wydostać. Było naprawdę źle. Któregoś dnia miałam
naprawdę dość, chciałam i potrzebowałam się do niego po prostu przytulić, nic
więcej. Widziałam, że był zmęczony, ale miałam nadzieję, że mimo wszystko
przytuli mnie.
A: „Joey.” –
powiedziałam lekko drżącym głosem.
J: „Kochanie, co się
stało?”
A: „Jest mi źle i
chcę się przytulić.”
J: „Chodź.”- wciągnął
rękę, a ja mu ją podałam i zbliżyłam się do niego, ale nic nie zrobiłam. –
„Siadaj na kolanach, może być?”
A: „Tak.”
Siadłam mu na
kolanach i przykleiłam się do niego, objął mnie mocno. Siedzieliśmy tak dość
długo, obejmowałam go za szyję jedną ręką, a drugą trzymałam na torsie. Było mi
dobrze i tego potrzebowałam. Chyba po 10 minutach zmniejszyłam nacisk i
pocałowałam go w szyję, tak musnęłam, a on pocałował mnie w czoło i zapytał czy
już lepiej. Nawet nie chciało mi się rozmawiać, więc tylko pokiwałam głową.
Wstałam z jego kolan i wsadziłam naczynia do zmywarki. Widziałam, że jest
zmęczony i powiedziałam, żeby szedł spać. Poszedł położyć się, a ja jeszcze
pokręciłam się po domu, bo wstawiłam pranie, poszłam do Leona, bo zawsze się
rozkopywał albo zasypiał czytając. A poza tym lubiłam na niego patrzeć jak
spał. Poszłam do sypialni, Joey już spał, pomyślałam, że może to i dobrze, bo
musi się w końcu wyspać. Cieszyłam się, że dziś tak miło się zachował, bo przez
ostatnie trzy tygodnie tylko na mnie fukał jak chciałam się przytulić lub być z
nim nieco intymniej. Położyłam się koło niego, ułożyłam się w mojej ulubionej
pozycji czyli na boku, a Joey w jednej chwili już przytulił się do moich
pleców. Miło, bo ostatnio każde z nas spało po swojej stronie łóżka, a teraz
tak po prostu Joey się przytulił. Parę dni upłynęło nam spokojnie, bo choć
Joseph nadal był zmęczony, to miał lepszy humor, a ja byłam spokojniejsza.
Cisza przed burzą
OdpowiedzUsuń