sobota, 23 stycznia 2016

223. Ola – grudzień 2011



Przygotowania do Świąt mijały nadzwyczajnie wolno. Prezenty dla rodziny miałam już kupione w połowie grudnia. Pytałam Patricka czy powinnam kupić prezenty jego rodzinie, ale odrzekł, że przecież my, to teraz razem, więc on w trasie siedzi na laptopie i zamawia różne rzeczy przez internet. Miała odbierać je Maite. Poruszyłam też temat Sylwestra. Paddy był tak pochłonięty świąteczną trasą, przyznał iż nawet o tym nie pomyślał. Chciałam powitać Nowy Rok w towarzystwie moich przyjaciół w Polsce, powiedziałam, że dostaliśmy już zaproszenie, na szczęście Paddy w ogóle nie oponował i od razu zgadł, że spędzimy go u Oli. Także cieszyłam się jak dziecko i po rozmowie zadzwoniłam do przyjaciółki potwierdzić naszą obecność.

W urodziny Josepha rozmawiałam z Paddym, bo Joey nie odbierał telefonu. Chciałam mu złożyć życzenia, ale Patrick powiedział, że już to zrobił od nas obojga, więc wysłałam tylko smsa. Tak jak się umówiliśmy przyleciałam do Kolonii 22 grudnia i pojechałam taksówką do mieszkania Patricka. Dziwnie było mi się szarogęsić samej, ale wkrótce miał to być też i mój dom. Przygotowałam się do snu i zostawiłam kartkę Paddiemu, żeby obudził mnie jak wróci. Poczułam, gdy dał CMOKa w policzek. Był już wykąpany. Otworzyłam oczy.

P: „Kochanie, jest piąta, bardzo długo jechaliśmy, jestem padnięty. Może nie będę Cię teraz budził?”
O: „Paddy, jak się stęskniłam.” – zarzuciłam mu ręce na szyję, tak pięknie pachniał – „Dobrze, chodźmy spać. Razem.”
P: „Dobranoc.”
O: „A! Chciałam Ci jeszcze tylko powiedzieć, że zamieszkam z Tobą w Kolonii.” – wypowiedziałam to zdanie i zasnęłam.

Obudziłam się koło 10tej, patrzyłam na niego, włosy miał w nieładzie na poduszce. Chciałam dać mu się wyspać i wyjść cicho z łóżka, ale nie udało mi się. Chyba miał lekki sen.

O: „Dzień dobry.”
P: „Mmm…” – zaczął się budzić – „Dzień dobry. Olenka, ale miałem piękny sen!” – otworzył jedno oko, a ja zbierałam mu kosmyki z twarzy – „Nie rozmawialiśmy na ten temat ostatnio, ale to mogę Ci powiedzieć. Śniło mi się, że powiedziałaś, że się przeprowadzisz do Kolonii.” – zaczęłam chichotać.
O: „Głuptasie! To nie był sen, bo ja to naprawdę powiedziałam w nocy.”
P: „Ojej, to Tobie się to śniło? Nic nie rozumiem.”
O: „Chyba się średnio wyspałeś. Powiedziałam to świadomie w nocy, bo taka jest moja decyzja.” – uśmiech zniknął z jego twarzy ustępując niedowierzaniu.
P: „Ja już się tak zamotałem, że nie wiem, co jest snem, a co jawą. A może ja teraz śnię?”
O: „Paddy, nie wygłupiaj się! Przecież ja mówię poważnie.” – obrócił się na plecy i patrzył w sufit, a wtedy ja zgłupiałam i nie wiedziałam, o co mu chodzi. Leżał tak dłuższą chwilę, po czym usiadł, wziął notatnik z szafki przy łóżku i zaczął coś pisać.
O: „Paddy?”
P: „Ciii…” – zmarszczył brwi, pisał tak z pięć minut, odłożył notatnik, spojrzał na mnie i obdarzył mnie jednym z tych uśmiechów, które działały jak nie wiem co. – „Musiałem zapisać tekst, będzie z tego piosenka.”
O: „Hahaha!” – wybuchłam niepohamowanym śmiechem – „Chyba powinnam się do takich sytuacji przyzwyczaić, będę je miała na co dzień.”
P: „O tak! Ale to nie co dzień człowiek dowiaduje się takich cudownych wiadomości.”
O: „No cóż, tak to…” – nie dokończyłam zdania, bo Paddy położył mi palec na ustach i przytulił bardzo, bardzo mocno.
P: „Nawet nie wiesz, jak się cieszę!”
O: „Wiem Patrick, ale dopiero teraz widzę, jakie to było dla Ciebie ważne.”
P: „Tak, było. Jest! Tutaj naprawdę będzie prościej dla obojga.”
Znowu przytulił, ale poczułam, że chce więcej, bo zaczął delikatnie całować moją twarz, szyję i ramiona. Nie chciałam burzyć mu tej przyjemności, bo sama byłam stęskniona, ale musiałam.
O: „Patrick, przestań proszę.” – spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – „No co? Nie mogę.”
P: „Damn it! Tyle czasu się nie widzieliśmy, a teraz akurat…” – nie dokończył, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy po sobie, Paddy poszedł otworzyć, ja szybko założyłam szlafrok. Usłyszałam śmiechy, więc wiedziałam, że to ktoś swój.

Pt: „Masz wyłączony telefon, a mam ważną sprawę, ale całkiem zapomniałam, że Ola miała już być. Przepraszam.” – usłyszałam zdanie wypowiadane przez Patricię.
P: „No coś Ty, Patty, wchodź.”
Pt: „Ale jak zwykle przeszkadzam. Jak nie Ty w samych galotach, to…”
O: „…to Ola w samej koszuli.” – dokończyłam za nią. – „Cześć Patricia.” – podeszłam ściskając ją mocno. – „Dzisiaj się ubezpieczyłam i mam szlafrok.” – roześmialiśmy się we troję.
Paddy przygotował dla nas po herbacie i usiedliśmy w salonie. Patricia miała jakiś mega pomysł na Stille Nacht w Święta, bo jeszcze czekały ich dwa koncerty, musiała od razu Paddiemu opowiedzieć. Zagłębili się w rozmowie, Paddy był wyraźnie zainteresowany. Tak się zaaferowali, że chyba zapomnieli o mojej obecności. Wybuchłam śmiechem, na co oboje aż podskoczyli. Zrozumieli, z czego się śmieję.
O: „Do tego też się będę musiała przyzwyczaić.” – oboje zrobili przepraszające miny, a po niej Paddy uśmiechnął się rozbrajająco.
P: „Właśnie! Siostra, a ja dzisiaj dostałem już prezent pod choinkę. Ola powiedziała, że się przeprowadzi do Kolonii.” – na to ja przewróciłam oczami, że już się chwali.
Pt: „Ooo, no to super! Kira mi mówiła, że doradzała Ci w tym temacie.”
P: „Kira?”
O: „Rozmawiałam z kim popadnie Paddy. Tylko Patricia, uprzedzam, będę Cię często odwiedzać i wyciągać na miasto. Przynajmniej na początku.”
Pt: „Śmiało, śmiało, nie ma problemu. Ale się cieszę! A znacie już jakieś szczegóły ślubu?”
P: „Znamy, ale powiemy Wam w Wigilię, co by się nie powtarzać.”
Pt: „Oj, Paddy, powiedz mi, proszę.” – Paddy pogroził palcem – „Ola, a Ty? Chociaż miesiąc.”
P, O: „Czerwiec.”
O: „Rezerwuj sobie, a teraz skorzystam z tego, że jesteś i porozmawiamy o Wigilii. Co mam przygotować? Nastawiłam się na pierogi, nawet brałam lekcje u babci, ale jak coś innego, to mów.”
Pt: „Ooo! Pierogi! Uwielbiam!”
O: „Ok, to będą pierogi. Dużo pierogów.”
Pt: „Denis ma powiedziane, że oni z chłopakami sprzątają, a my z dziewczynami gotujemy. Będą wcześniej, to nam pomogą.”
O: „No to my też przyjedziemy. Od której zaczynacie?”
Pt: „Nie trzeba, naprawdę.”
O: „Mowy nie ma! O której zaczynacie? Na tyle osób każda pomoc się przyda.”
Pt: „O dziewiątej. Dzięki Wam.”
O: „Nie ma za co. Ja do kuchni, Paddy do sprzątania.”
P: „O nie nie! Co najwyżej mogę nakrywać do stołu.” – Patricia dała mu kuksańca w bok.
Pt: „Patrzcie go, jaki brat kochany, pomóc nie chce siostrzyczce. Wymyślił trasę przed Świętami, a teraz o!”

Pogadaliśmy jeszcze trochę o przygotowaniach, Patricia mówiła, że każdy wie, co ma wziąć. Po wyjściu Patricii spytałam czy rozmawiał z Josephem. Na całe szczęście rozmawiał i natłukł mu trochę do głowy. Oporny był jakiś, ale zrozumiał swój błąd i miał porozmawiać z Anią na dniach. Cieszyłam się jak nie wiem i stwierdziłam, że jak Ania będzie chciała, to zadzwoni sama, bo wiedziała, kiedy przylatuję, ale że ja nie będę im przeszkadzać. Niech się godzą po Josephowemu. Hehe! Przez ten jeden dzień Paddy nie opuszczał mnie na krok, zrobiliśmy razem zakupy i pierogi lepiliśmy i gotowaliśmy z siedem godzin. Mieliśmy przy tym dużo zabawy, opowiadaliśmy sobie różne rzeczy, śmieszne historyjki, oczywiście brudziliśmy się mąką, która rozprzestrzeniła się aż do salonu. Wieczorem padliśmy jak muchy, ale zadowoleni z naszych 80 sztuk pierogów z kapustą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz