Ania
W środę
wieczorem Joey pojechał po chłopców, jak przyjechali widziałam po zachowaniu
Joe, że miał spięcie z Tanją, ale przy chłopcach nic nie mówił. Ustaliliśmy, że
w czwartek i w piątek będę odbierała chłopców ze szkoły, a potem pojedziemy do Kall.
Leon opowiadał mi o wszystkim, co było w szkole, a jak dojechaliśmy, to nie
chciał mnie opuścić na krok wszystko chciał mi pokazać. Więc zwiedzałam studio
i dom z nim. I nie ważne dla niego było to, że już tu byłam w grudniu. Jimowi
bardzo się to nie podobało, że mały się do mnie przytula, siedzi mi na
kolanach. Mały mnie lubił, byłam tam z nim i dla niego to się liczyło w tej
chwili. Dzieci nie myślą takimi kategoriami, że mniej czy bardziej będzie
kochał teraz mamę czy tatę. Dla niego było to proste. Mama, to była jego mama.
Ale chciał być z tatą, a i mnie akceptował, więc się cieszył, że ja też jestem
w jego życiu. Patrzyłam na Paddyego i uwierzyć nie mogłam, wyglądał fatalnie.
Nie rozmawiałam z nim, ale go obserwowałam. Był raczej nieobecny duchem. I tak
nam minęły czwartek i piątek.
W sobotę
rano pojechaliśmy do studia, bo Joey musiał nagrać parę piosenek i muzykę jako
podkład do innych. Chłopcy pojechali z nami, ale poszli się bawić z innymi
dziećmi. Zobaczyłam Paddyego, który siedział na sofie w pokoju nagraniowym z
gitarą i coś notował na kartce. Pomyślałam, że tworzy. Był bardzo smutny i
widać to było. Przywitałam się ze wszystkimi, a do niego się uśmiechnęłam. Miał
minę jakby się tego nie spodziewał, wyglądał tak jakby myślał, że ja też nie będę
chcieć z nim rozmawiać. Joseph rzucił tylko do niego cześć i tyle. Zauważyłam,
że Angelo widział tą sytuację i się nad czymś zastanowił. Siadłam sobie przy
stoliku i włączyłam laptopa. Sprawdziłam pocztę, potem zaczęłam oglądać domy i
zauważyłam, że minęły chyba ze dwie godziny. Poszłam więc do Kiry, by jej
pomóc. Śmiała się, że była po mnie, ale ja nic nie widziałam, bo coś
sprawdzałam. Przeprosiłam ją, że nie pomogłam. Potem rozmawiałyśmy o wszystkim
i o niczym. W końcu zapytała.
K: „Ann, a
mogę o coś zapytać?”
A: „Pytaj.
Najwyżej nie odpowiem.”
K: „Dobrze.
Czy wy zamieszkacie razem? Leon mi powiedział, ale wiadomo jakie są dzieci.”
A: „Tak, to
prawda. Teraz szukam domu i pracy.”
K: „Super. A
już macie coś na oku?”
A: „Nie,
jeszcze nie. Szukamy, bo Leon bardzo chce z nami być, więc sama rozumiesz.”
K: „A co na
to Tanja?”
A: „Zgodziła
się, ale pod warunkiem, że będzie dom. Teraz ponoć jest za ciasno.”
K: „No tak,
cała ona, ale fajnie, że się zgodziła. Mały spokojniejszy jest z Wami z tego,
co widzę.”
A: „On ma
charakter swojego taty. Łatwo to z nimi nie jest, ale daję sobie radę.”
Chciałam coś
dodać, ale do kuchni przyszedł Jimmy.
JV: „Cześć.
Właśnie przyjechałem. Dostanę coś do picia.”
K: „Cześć.
Proszę bardzo. Powiedz na dole, że obiad za pół godziny.”
A: „Cześć.”
JV: „A tam
co taka cisza przed burzą? Paddy nieobecny duchem, Joey rzucający gromy do
niego i Angelo, który stara się uspokoić towarzystwo.”
A: „Kira
zaraz wracam, pójdę na chwilę do Joeya.”
K: „Ok.”
Poszłam na
dół do studia. Akurat Joseph coś do Paddyego mówił takim tonem, że aż mi mowę
odebrało. Reszta patrzyła zdziwiona na to, co się dzieje. Jimmy zaraz za mną
wszedł do studia. Chyba bardzo chciał się dowiedzieć, o co chodzi. Popatrzyłam
na Joe i chyba zauważył mój wzrok, bo spojrzał na mnie.
A: „Joseph,
mogę Cię na chwilę prosić?”- powiedziałam to zwyczajnym głosem, bo nie chciałam
komentarzy, że coś między nami nie tak, jak i również bardziej wkopywać Paddy’ego.
Paddy z
zainteresowaniem popatrzył na mnie, ale zaraz spuścił wzrok i zajął się pisaniem
czegoś na kartce. Joey nic nie powiedział, tylko pokazał ręką drzwi na
podwórko. Wyszliśmy.
J: „Co?
Pewnie zła jesteś, że się go czepiam? Ale jak mam się nie złościć jak on coś
takiego zrobił?”
A: „Skarbie,
ale on nie Tobie to zrobił, a po drugie dołujesz go, a on zdaje sobie sprawę,
co się stało, zbastuj trochę. Po trzecie reszta nie wie, a po Twoim zachowaniu
widzą, że coś nie tak. Proszę Cię.”
J: „A może
niech się dowiedzą. Dlaczego mam to dla niego zrobić?”
A: „Bo jest
Twoim bratem oraz przyjacielem. Zrobiłby to samo dla Ciebie.”
J: „Dobra. W
sumie masz rację, po co inni mają wiedzieć.”
Staliśmy
chyba ze dwa metry od siebie, Joey podszedł do mnie i przytulił się.
J: „Dobrze,
że Cię mam i wszystko jest dobrze. W sumie żal mi strasznie Oli, ona teraz
cierpi, ale chciałbym, aby wszystko było między nimi ok.”
A: „Wiem, że
im dobrze życzysz. Jesteś teraz zły na niego i nic na to nie poradzę. Wiesz co?
Wyciągnę go na spacer i pogadam. Nie masz nic przeciwko?”
J: „Z Paddym
możesz, nie jestem o niego zazdrosny. Ja na razie nie potrafię z nim spokojnie
gadać, mimo że chcę pomóc.”
A: „Wiem
kochanie, to wracajmy.”
Poszłam do
Kiry, bo już kończyła obiad. Zawołałyśmy dzieci, które poszły umyć ręce. Luke z
Gabrielem zawołali pozostałych na obiad. Joey usiadł sobie z braćmi i zostawił
mi miejsce koło siebie. Obok mnie usiadł Paddy. Jak było już głośno i gwarnie,
wiedziałam, że inni nas nie usłyszą zapytałam czy wybierzemy się na spacer.
Kiwnął tylko głową. Potem już rozmawiałam z Kirą, dzieciakami. Leon jak skończył
jeść, to nie mógł mi odpuścić i przyszedł. Joey się śmiał, że oczywiście musiał
się przytulić. Wszyscy poszli na dół nagrywać. Rozmawiałyśmy sobie z Kirą tak
ogólnie i czułam, że coraz bardziej ją lubię. Jednak cały czas po głowie
chodziła mi Ola i Paddy. Potem zamówiliśmy kolację, ponieważ było więcej osób i
to było bez sensu gotować. Leon cały czas siedział mi na kolanach albo obok. My
byliśmy do tego przyzwyczajeni, ale Jima to denerwowało. To było widać, cały
czas coś dogadywał. W końcu doczepił się do Paddyego.
JV: „Hej,
brat. A gdzie Ty zgubiłeś swoją dziewczynę? Coś dawno jej nie widziałem, ani
nie słyszałem nic o niej.”
Widziałam,
że Paddy aż głośno odetchnął, ale nic nie powiedział. Angelo zacisnął tylko
pięści, a Joseph jak to on powiedział.
J: „A co Ty
taki ciekawy Jim? Czy Paddy Cię pyta o Twoje prywatne sprawy? Każdy ma swoje
prywatne życie, o którym nie musi mówić.”
JV: „Ale ja
Paddyego pytam, nie Ciebie.”
P: „Joey już
Ci powiedział, a ja nie muszę odpowiadać na głupie pytania.”
Ag: „Poza
tym Ola jak wiem mieszka w Warszawie, to jak ma tu być?”
JV: „Tak
tylko pytałem, ale jesteście nerwowi.”
J: „Czasem
po prostu chcesz za dużo wiedzieć.”
JV: „Już nic
nie pytam, coś dziś wszyscy trzej macie niezbyt fajny humor.”
Paddy
popatrzył na Joeya i Jima, ale nic nie powiedział. Niestety wypytywanie Jima
popsuło atmosferę i nikomu się już rozmawiać nie chciało. Każdy próbował
rozładować jakoś atmosferę i Angelo zagadnął.
Ag: „Kto
chce coś mocniejszego do picia?”
P: „Mi
nalej. Choć nie. Muszę jakoś wrócić do domu.” – westchnął tylko i znowu zaczął
coś notować.
Ag: „Joey, a
może Ty go odwieziesz?”
J: „A ja to
polecę do domu?”
JV: „Ha ha.
Ale Was jest dwoje, więc zawsze jedno z Was może go odwieźć.”
J: „Ja na
pewno nie będę pić, bo mam zawody za kilka dni. Jak chcesz, to możesz. Ja Cię
odwiozę, a Ann pojedzie naszym autem. Ok, kochanie?”
A: „Pewnie,
nie ma sprawy.”
P: „Dzięki.
Chyba dziś potrzebuję.”
J: „To się
napij.”
Paddy
podszedł do Angelo, który właśnie nalewał piwo do szklanek. Siedli na kanapie i
pili jedno za drugim gadając. Naliczyłam z sześć piw i pomyślałam dość.
Podeszłam do Angelo stanęłam obok, bo akurat nalewał piwo i powiedziałam:
A: „Angelo.
Nie nalewaj mu więcej, proszę Cię. Już jest podpity, a to bez sensu.”
Ag: „Kurczę,
masz rację, to już ostatnie.”
A: „Dzięki.”
Podeszłam do
Josepha, który rozmawiał właśnie z Johnnym. John się uśmiechnął, a Joey mnie
przytulił. Powiedziałam mu, że chyba musimy już iść, a przede wszystkim Paddy
powinien już więcej nie pić. John powiedział, że koniecznie i Joey podszedł do
Paddyego.
J: „Stary,
chodź, jedziemy już. Odwiozę Cię.”
P: „Jasne. A
może mnie odwieźć Ann?”
J: „Może,
ale więcej nie pij. Chodź!”
Ag: „Niech
nie topi smutków w alkoholu."
Angelo
popatrzył na mnie znacząco, poczułam, że wie więcej niż mi się wydaje.
Ag: „Ann
pogadaj z nim. Chyba bardziej potrzebuje teraz kobiecego punktu widzenia.”-
powiedział Angelo szeptem.
A: „Jasne.
Pogadam. I tak miałam taki zamiar.”
Paddy
zamiast wyjść, to właśnie zaczął gadać przy drzwiach blokując wszystkich.
Popatrzyłam na Josepha i powiedziałam do Paddy’ego, by dał mi kluczyki do
samochodu. Paddy spojrzał na mnie, dał mi je, po czym przeczesał ręką włosy
jakby zrozumiał, że za dużo mówi,
pożegnał się i wyszedł, a ja za nim. Leon trochę był zły, że nie jadę z
nimi, ale wytłumaczyłam mu, że jadę odwieźć jego wujka do domu, a oni z tatą
będą jechać za mną.
Zaczynam coraz bardziej żałować Paddyego. Może niech ta Ola mu wybaczy
OdpowiedzUsuńbiedny pijaczyna:)
OdpowiedzUsuńPijaczyna i gadała i już prawie wyglądał co się stało haha
OdpowiedzUsuńA Ann Angelo i Joey jaka konspiracja hihi
hehe:) zaraz sie wydarzy :) ale było ciężko to pisać, pamiętam :)
OdpowiedzUsuń:) ktoś dostanie w oko :)
OdpowiedzUsuń