piątek, 20 czerwca 2014

148. Ola – marzec 2011

Patrick dzwonił, codziennie po 2-3 razy, ale nie łączyliśmy się na Skypie. W czwartek poleciał do Paryża, dzwonił wieczorami, przez cały dzień pisał smsy. Dwa dni przed moim planowanym przylotem jeszcze sama nie wiedziałam, co zrobię. Patrzyłam na bilety i dumałam. Dopiero wtedy Paddy zaczął pytać mnie o przyjazd. Za każdym razem odpowiadałam, że nie wiem. W końcu, gdy zdecydowałam, że polecę, okazało się, że muszę w czwartek być w pracy, więc przebukowałam bilety na czwartek wieczór. W środę, kiedy faktycznie miałam być już w Paryżu Paddy napisał, że cały czas miał nadzieję, że przyjadę, że teraz, to ten cały festiwal będzie do bani. Odpisałam tylko „przepraszam”. Pomyślałam, że będzie miał miłą niespodziankę jak pojawię się dzień później. Niestety lot się trochę opóźnił, w Paryżu byłam dopiero ok. 21, wsiadłam w metro i znalazłam hotel bez problemu. Z zewnątrz wyglądał mega luksusowo. Jadąc windą na 13 piętro z kartą w ręku serce waliło mi jak młotem. Akurat zadzwonił Paddy, ale powiedziałam, że to nienajlepszy moment i oddzwonię. Zamiast tego weszłam do pokoju. Patrick stanął w bezruchu jakby zobaczył ducha, cisnął ręcznik na łóżko i szybkim krokiem podszedł do mnie. Jakoś tak nieświadomie powiedziałam „niespodzianka”, na co on mocno mnie przytulił, lecz znowu zesztywniałam, więc się odsunął.
O: „Cześć!”
P: „Cześć! Super, że jesteś! Ale się cieszę.” – nie krył radości.
O: „Nie mogłam wczoraj, dzisiaj musiałam być w pracy.”
P: „Znowu coś z szefową?”
O: „Nie, nie, opowiem Ci później.” – całkiem zapomniałam, że on nie wiedział o mojej zmianie pracy- „Teraz marzę o prysznicu.”
P: „A nie jesteś głodna?”
O: „Trochę, ale już późno jest.”
P: „No to może skoczę po sałatkę chociaż?”
O: „Dzięki, byłoby super.” – rozmowa jakoś się nie kleiła.
P: „To idę. Fajnie, ze jesteś.”
Po kąpieli i jedzeniu szybko poszliśmy spać. Oboje byliśmy zmęczeni, a jutro Patrick musiał być wypoczęty przed koncertem. Pytał czy pojadę z nim od razu rano czy dojadę później. Gdy powiedziałam, że jadę z nim rano, to bardzo się ucieszył. Wstaliśmy wcześnie, zebraliśmy się szybko i pojechaliśmy na miejsce. Patrick prosił, abym uważała na fanki, starała się z niczym nie zdradzić. Miałam też wysiąść pierwsza z taksówki. Spotkaliśmy się dopiero za kulisami. Ekipa już była, więc zapoznałam się ze Svenem, Dirkiem i resztą. Chłopaki zaczęli coś ustalać po niemiecku, więc ja zaczęłam sobie chodzić po całym terenie. Po godzinie Paddy zadzwonił pytając, gdzie jestem, bo robią próbę generalną. Przyszłam, przedstawił mnie zespołowi, szepnął, żebym uważała na dziewczyny pod sceną, bo to fanki i zaczął grać. Siedziałam sobie z Dirkiem przy nagłośnieniu. Widać było, że Patrick jest wesoły, roześmiany, cieszył się, że tam jestem, ale jednocześnie widać było po nim tremę. A ja, jak tak patrzyłam na niego na tej próbie, to... No jednym słowem też się cieszyłam. Nie mogłam sobie wyobrazić życia bez niego. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zamyśliłam, a gdy w końcu ocknęłam z zadumy, napotkałam jego wzrok i uśmiech od ucha do ucha. No to mój uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył, a wtedy Paddy zapomniał tekstu. Normalnie zapomniał, podrapał się w głowę i roześmiał. W przerwie próby Sven odebrał zamówiony obiad. Rozdawał każdemu, mi dał 2 pudełka (dla mnie i Patricka), więc poszłam za kulisy wręczając mu jego porcję. Wszedł na scenę z tym jedzeniem, żeby coś tam poprawić, a gdy wrócił powiedziałam do niego wesoło:
O: „Ty się skoncentruj i pamiętaj, co masz śpiewać.”
P: „Staram się, ale przy Tobie to trudne.”
O: „Mam sobie iść?”
P: „Nie! Nigdy!”
Zrozumiałam, że miał na myśli nie tylko koncert. Uścisnęłam go krótko, ale dość mocno i poszłam dalej. Nie wiem, czemu odważyłam się na taki gest. Nie chciałam, żeby myślał, że tak łatwo mnie odzyska, a z drugiej strony kochałam go tak samo jak przedtem. Nie umiałam udawać, że nic do niego nie czuję, że mnie nie obchodzi czy, że nie chcę jego bliskości. Chciałam, chciałam i to bardzo, ale nie mogłam pozwolić ponieść się emocjom. Chciałam go przetrzymać choćby dla zasady.
Przed samym koncertem musiał się przebrać, dał mi więc swoją skórzaną kurtkę do ręki. Jego zdenerwowanie udzieliło się i mi, ale żeby dodać mu otuchy, objęłam go za szyję i pocałowałam w czoło. Tym  razem nie zesztywniałam. Paddy bardzo się zdziwił.
O: „Good luck.”
P: „Thanks.” – oczy mu aż błyszczały.
Odwrócił się, na co dostał kopa w pupę.
P: „What’s that for?”
O: “It’s for luck! We’re always do it at Poland. And don’t say ‘thanks’!”
P: “Ok, ok.”- roześmiał się jak to on, przeczesał włosy i poszedł na scenę, gdzie od razu było słychać pisk publiczności.
Konferansjer był z Francji, więc oczywiście nic nie zrozumiałam. Paddy rozpoczął festiwal utworem napisanym specjalnie na tę okazję „Unknown you”. Wykonywał go w sumie trzy razy i dwa razy pomylił się w tekście. Chyba jednak moja obecność mu przeszkadzała, a nie pomagała. Koncert bardzo mi się podobał. Ostatnią piosenkę śpiewał stojąc w oknie katedry Notre Damme - to było piękne. I znowu zapomniał tekstu. W przerwie zadzwoniłam jeszcze do Ani powiedzieć jej, że jednak dobrze mi doradziła wtedy na urodzinach i teraz z tym wyjazdem do Paryża. Ucieszyła się i życzyła powodzenia. Gdy Paddy zjechał z Katedry i wrócił za kulisy znowu poczułam nieodpartą chęć uściskania go, co też uczyniłam mówiąc, że był niesamowity. Że wszystko wyszło dobrze, ładnie, że publiczność była zadowolona. Ucieszył się, ale widziałam, że był bardzo wyczerpany. Zeszło się jeszcze z godzinę zanim ze wszystkimi się pożegnał. Wracaliśmy taksówką, Paddy wziął mnie za rękę jeszcze raz dziękując, że przyjechałam i już ją trzymał, na co pozwoliłam. W hotelu po kąpieli od razu zasnął, więc ja zrobiłam to samo.
Obudził mnie rano, bo nie zdążył mi powiedzieć, że jesteśmy zaproszeni na śniadanie do katedry, a że on bardzo chciał tam jechać, to pojechaliśmy. Po nim zabrał mnie na spacer po Paryżu. Przez te 6 lat w zakonie we Francji poznał też stolicę, więc oprowadził mnie po fajnych zakątkach. Dużo rozmawialiśmy, ale czułam, że Patrick uważa na słowa i gesty. Nie trzymał mnie za rękę, nie chciał całować. Mi to odpowiadało. Na wieczór zostawił wieżę Eiffla. Pamiętał, że w dzieciństwie byłam w Paryżu i na wieży za dnia, więc teraz chciał mnie tam zabrać po zmroku. Gdy wyszłam z windy na taras widokowy zaparło mi dech w piersi. Widok był powalający nocą. Było już chłodniej i zimno mi się zrobiło w mojej kurtce, po chwili zaczęłam dygotać.
P: „Zimno Ci?”
O: „Uhm, trochę.”
P: „Chcesz już zjechać?”
O: „Nie, widok jest zbyt piękny, aby go tracić.”
P: „Co racja, to racja.”
Stałam przy kratach zapatrzona w światła Paryża. To była magia. Wiedziałam już, dlaczego nazywają to miasto "miastem zakochanych". Cały czas dygotałam. Paddy stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach. Odezwał się.
P: "Mogę Cię przytulić? Byłoby Ci cieplej, a mi przy okazji też." - dopiero wtedy poczułam, że on też trzęsie się z zimna. Przytaknęłam głową i objął mnie mocniej. Nie zesztywniałam, ale nadal swoje ręce trzymałam w kieszeniach. Było mi błogo, czułam się dobrze w jego ramionach.
P: "Ola?"
O: "Hmm?"
P: "Widzę postęp. Już nie drętwiejesz na mój dotyk. Czy to znaczy, że ..."
O: ”Cicho!” – przerwałam mu – „Możemy teraz o tym nie mówić?” – odwróciłam głowę w jego stronę i nawet nie zauważyłam, kiedy nasze usta połączył pocałunek. Nie wiem nawet kto zaczął, jakoś tak po prostu wyszło. O dziwo było mi dobrze, jednak po chwili przypomniałam sobie o Brendzie i się odsunęłam. Widziałam radość w oczach Patricka, objął mnie mocniej, cmoknął w policzek i powiedział, że jemu już ciepło. Wróciliśmy do hotelu, gdzie każde z nas wzięło gorący prysznic, po czym Paddy przygotował drinki i siedzieliśmy sobie w szlafrokach rozmawiając. Wreszcie była okazja, żeby powiedzieć mu o zmianie pracy. Ucieszył się, ale też zmartwił tym, że nie mógł być wtedy przy mnie i mnie wspierać.

O: „Wiesz, jaka była sytuacja. Ale Angelo Cię zastępował.”
P: „Angelo?”
O: „Tak, od mojego pobytu w Kolonii mamy kontakt z Angelo, ale jedynie Kira o tym wie. Nawet z nią rozmawiałam i mimo, że nie pochwalała tego, co zrobiłeś, to uważała, że szkoda niszczyć tak fajny związek i że jest to do naprawienia.”
P: „O rany, ale mi wstyd. Muszę z bratową pogadać i jej podziękować.”
O: „Bratu podziękuj, oboje mi suszyli głowę. Że nie wspomnę o Ani, z którą się nawet raz posprzeczałam.”
P: „Przykro mi. Nawet Joey się zezłościł na nią z mojego powodu.”
O: „Tak, z tego samego powodu, co ja.”
P: „Czyli?”
O: „Nieważne. To już nasza sprawa.”
P: „Ok, nie wnikam.”

1 komentarz:

  1. Chyba są na dobrej drodze. Niedługo zapomną o wszystkim i znowu będą normalną parą

    OdpowiedzUsuń