Obudziłam się około 10 rano. Josepha i chłopców nie
było, tylko kartka od Joe, żebym odebrała chłopców o 12:30 ze szkoły i żebyśmy
przyjechali do Kall. Już chyba się tak bardzo na mnie nie wkurzał, bo dorysował
serduszko, co było miłe. Czułam się przygnębiona, ale odniosłam wrażenie, że
będzie już trochę lepiej Oli, bo zaczęła patrzeć na tę sytuację trochę inaczej.
Około 12 wyszłam z domu i pojechałam pod szkołę. Luke już czekał, ale
powiedział, że musimy odebrać Leona, bo Pani nie chciała go puścić. Leon bardzo
się ucieszył, że już jestem, a Pani nauczycielka bardzo mi się przyglądała.
Chłopcy całą drogę opowiadali, co było w szkole. Luke się cieszył, że jedziemy
do cioci Kiry, bo nie rozumiał czegoś i jak stwierdził ciocia mu pomoże i
wytłumaczy. Poszliśmy na górę do Kiry, tam jej pomogłam z obiadem, a w tym
czasie Helen zajmowała się małym Josephem. Przyszli wszyscy na obiad, a Paddy
na końcu i wyglądał gorzej niż ostatnio. Nie miał zatuszowanego podbitego oka i
Jimmy cały czas mu dokuczał, pytał, kto mu je podbił, ale Paddy w ogóle nie
chciał nic mówić.
JV: „No Paddy powiedz starszemu bratu, kto Ci to
zrobił, a ja się zemszczę.”- żartował sobie Jim.
Ag: „Ale to nie było śmieszne Jimmy.”
JV: „Może i nie, ale mnie rozbawiło.”
J: „Weź się człowieku już odczep. Patrick możesz podać
mi sól?”
Popatrzyłam na Joeya ze zdziwieniem, ale on z
uśmiechem i zawadiacką miną powiedział.
J: „Patrick, ogłuchłeś?”
P: „A od kiedy Ty mówisz do mnie Patrick?”
J: „A od kiedy zostałeś zdegradowany.”- mówiąc to Joey
uśmiechnął się do niego i mrugnął okiem.
Paddy chyba wiedział, o co Josephowi chodzi, bo też
się uśmiechnął. Wiedział przecież, kto tak do niego mówił. Angelo o mało się ze
śmiechu nie udusił. A Paddy tylko pokręcił głową i podał Joeyowi sól. Reszta
obiadu minęła w dość dobrym nastroju, bo wszyscy już śmiali się i żartowali. Po
obiedzie poszli do studia. My z Kirą powkładałyśmy brudne naczynia do zmywarki,
a potem miała położyć małego spać i pomóc Lukowi w lekcjach. Ja poszłam do
studio, gdzie wszyscy już nagrywali, a Leon bawił się samochodzikami w rogu
pokoju. Siadłam sobie do laptopa i szukałam domu, słuchając piosenek. Nagrywali
właśnie stare utwory w nowszej aranżacji i fajnie to brzmiało. Angelo właśnie
śpiewał „I can’t help myself”, a ja poszłam na chwilę do łazienki. Leon się
nudził, więc stwierdził, że sobie pogra w grę, którą miał na moim laptopie i
sobie spokojnie siadł przy nim. Zobaczył, że pojawiła się ikonka „Ola jest
dostępna” i krzyknął „O ciocia Ola” i zadzwonił do Oli na skypa. Oczywiście ona
myśląc, że to ja dzwonię odebrała i zobaczyła Leona uśmiechającego się do
monitora. A do tego prawie siedział w laptopie, bo tak się cieszył, że ją
widzi. Potem powiedział „piątka ciociu” i przybili sobie piątkę, aż pacnął ręką
w monitor niechcący, aż się wystraszył i zasłonił sobie usta, a Ola mu
powiedziała, że nic się nie stało i przywitała się z nim. Joey widział, że Leon
siadł przy laptopie i dziwnie się zachowuje, ale raczej się mu przyglądał, nie
był zły na niego. Śmiać mu się chciało, że mały tak spontanicznie reaguje. Wyszłam
z łazienki i zobaczyłam Leona przy swoim laptopie i Joeya patrzącego zza szyby,
który pękał ze śmiechu. Ale właśnie wszyscy zaczęli dość głośno grać, więc
słychać było tylko muzykę. Podeszłam do Leona i popatrzyłam, co on tak zagląda
do komputera i zobaczyłam zaskoczoną Olę. Uśmiechnęłam się i pomachałam jej,
ale nie mogłyśmy pogadać, bo naprawdę zrobiło się głośno. Napisałam jej na
czacie- skypea, a Leon siadł mi na kolanach i uśmiechał się cały czas do Oli.
A: „Cześć, a co tu się dzieje?”
O: „Myślałam, że to Ty dzwonisz, a to Leon. Co tam się
dzieje?”
A: „Widzę właśnie, że się witaliście z Leonem, bo jego
łapkę mam odbitą na monitorze, haha.”
O: „Tak się ucieszył, że mnie widzi, że nie mógł
wyhamować przed monitorem, aż mu głupio było.”
A: „Nic się nie stało przecież.” – pocałowałam Leona w
głowę, a do Oli się uśmiechnęłam.
A: „Jak słyszysz nagrywają i jest tak głośno, że nie
pogadamy, ale możemy pisać, jeśli chcesz. Mały bardzo się ucieszył, że Cię
widzi.”
O: „Zaskoczył mnie, ale pozytywnie. Miło widzieć jego
uśmiechniętą buźkę. O! Angelo śpiewa ładnie i jaka głośna muzyka do tego.”
A: „Już Jimmy śpiewał, Patricia, Kathy, Maite i teraz
czas na Angelo. Hehe. Super im to wychodzi.”
Chwilę nic nie pisałyśmy, bo słuchałyśmy muzyki. Nagle
zrobiła się cisza, widziałam tylko, że za szybą panuje jakiś chaos i coś tam
dyskutują i usłyszałyśmy Paddyego.
P: „Albo tę piosenkę śpiewam albo żadnej. Mam ochotę
nagrać dziś tę piosenkę.”
JV: „Ale to smuty, a ja wolę coś weselszego.”
P: „Ale to ja decyduję jaką chcę piosenkę. Potem
zdecydujemy czy właśnie ta będzie na tej płycie.”
Pt: „To prawda. Niech zaśpiewa i zobaczymy, co i jak
wyjdzie.”
Popatrzyłam na Olę i napisałam do niej.
A: „Chcesz słuchać Paddyego, czy wolisz nie?”
O: „Nie wiem, może, nie wiem.”
A: „Ok. To Twoja decyzja. Nie wiem, co będzie śpiewał,
ale teraz się zamieniają miejscami, jest wielkie zamieszanie, każdy zmienia
instrumenty. Po prostu się wyłącz kiedy chcesz, ok?”
O: „Ok.”
A: „Zaczynają. Ooooo, to „Please don’t go”, nie
rozumiem?”
O: „Lubię tą piosenkę i chyba wiem, o co mu chodzi.”
A: „Komu? Paddyemu?”
O: „No tak, jemu, ale to nic nie da.”
A: „Ola, po co Ty się tak męczysz, opowiadałam Ci
wczoraj o niej. Naprawdę proszę Cię nie skreślaj go tylko dlatego, że jakaś
głupia dziewczyna go pocałowała.”
O: „Ale jej się dał. Nie pamiętasz?”
A: „Oj Ola. To nie on się na nią rzucił, tylko ona.
Naprawdę on Cię nie zdradził. Proszę Cię, daj mu szansę. Słyszysz jak śpiewa?
Czy to głos zadowolonego faceta?”
Ola nic nie odpowiedziała, bo nie była w stanie, po
policzkach popłynęły jej łzy.
A: „Wiem, przepraszam, nie powinnam tak pisać. Już się
nie odzywam.”
Chwilę słuchałyśmy piosenki. Po tym utworze zrobili
przerwę i zobaczyłam, że Joey idzie w moją stronę.
A: „Joey tu idzie, chcesz się z nim przywitać?”
O: „Nie, bo jestem znowu zapłakana. Po co, jeszcze
pomyśli, że to przez Ciebie.”
A: „Ok. To pa pa.”
O: „Pa.”
Wyłączyłyśmy się i w tym momencie Joey podszedł i dał
mi buziaka. Potem pytał, czemu łapka Leona jest na monitorze. Nic mu nie
odpowiedziałam, ale chyba załapał, z kim rozmawialiśmy, więc o nic więcej nie
pytał. Przytuliłam się do niego i tak sobie staliśmy, a Leon zobaczył, że wujek
Paddy jest sam w studio, bo wszyscy gdzieś poszli, więc podszedł do niego.
Paddy go nie zauważył, bo poprawiał coś przy mikrofonach i mały go pociągnął za
koszulę, bo głośne „wujku” nie działało. Paddy spojrzał w dół na niego, a Leon
pokiwał paluszkiem, aby wujek się schylił, więc Paddy kucnął sobie przy nim.
Le: „Wujku, wiesz co?”
P: „Co się stało? Masz taką smutną minę.”
Le: „Bo ciocia płakała. A dlaczego płakała?”
P: „Ale jaka ciocia maluszku?”
Le: „No jak to, jaka? No ciocia Ola, przecież.”
P: „Ale kiedy, kiedy Ty widziałeś ciocię? I gdzie?”
Le: „Teraz, przez skypea, bo sobie do niej zadzwoniłem
z komputera Ann. I ona płakała, a dobrze, że Ann mnie nie nakrzyczała, bo
odbiłem jej rękę na monitorze, bo chciałem przybić piątkę z ciocią.”
P: „Nie martw się o ciocię. Pewnie była wzruszona, że
zadzwoniłeś do niej, bo dawno Cię nie widziała.”
A mały popatrzył na niego i pokiwał głową na nie.
Le: „Wujku na pewno nie dlatego. Smutna była po
prostu, a jak jej było smutno, to musisz ją pocieszyć, pocałować i wszystko
będzie dobrze.”
P: „Dziękuję za radę, ale niestety w świecie dorosłych
to nie takie proste.”
Le: „E tam. To jest proste. Idę do Ann.”
Pobiegł do mnie od razu się przytulając. Jeszcze
chwilę się pokręciliśmy po studio, a potem poszliśmy do Kiry. Niestety
musieliśmy koło 20 jechać, bo chłopcy przecież do szkoły szli na drugi dzień, a
ja miałam lecieć do Wrocławia. Gdyby nie to, że musiałam sobie wszystkie sprawy
pozamykać, to bym chętnie została z Joeyem w Kolonii. Pocieszałam się tylko
tym, że już niedługo będziemy razem mieszkać. Jechaliśmy samochodem do domu,
pojechaliśmy Toyotą, a Mazdę Joey zostawił pod studiem, na drugi dzień miał
jechać z Paddym, więc mógł tak zrobić. Po tych ostatnich przeżyciach nawet nam
się rozmawiać nie chciało. Oczywiście w przeciwieństwie do nas Leonowi buzia
się nie zamykała.
Le: „Ann, przepraszam Cię za to, że Ci odbiłem rękę na
laptopie.”
A: „Skarbie, nic się nie stało, nie przejmuj się tym.”
Le: „Ciocia Ola też tak powiedziała. A wiecie, że ja
powiedziałem wujkowi, że jak ciocia płacze to powinien ją pocieszyć i
pocałować.”
J: „Co powiedziałeś?”
Luke chyba nie wytrzymał, bo parsknął śmiechem. A ja byłam
tak zdziwiona, że tylko popatrzyłam na niego, a potem na Josepha, który
wyglądał na zaskoczonego.
Le: „No tak, bo jak ja płaczę, to zawsze mnie
pocieszacie, przytulacie i dajecie mi buzi i to pomaga.”
A: „No tak, to pomaga, masz rację.”
Lu: „Ann, a kiedy znowu przyjedziesz?”
A: „Wiesz, trudno mi odpowiedzieć na to pytanie.
Wszystko zależy od różnych czynników.”
Lu: „No tak.”
Widziałam, że Luke stara się zmienić temat. Resztę
drogi już nikt nic nie powiedział. A w domu wszyscy zajęli się sobą. Chłopcy poszli
spać, a my sobie rozmawialiśmy, bo jakoś nie mogliśmy usnąć. Rano odwieźliśmy
chłopców do szkoły, a potem Joey zawiózł mnie na lotnisko. Miał wrócić pod blok
odwieźć samochód, a Paddy miał go stamtąd zabrać. Ledwo wsiadłam do samolotu, a
już tęskniłam.
Niech już ten wujek Paddy jedzie do cioci Oli i ją pocałuje... Zamęczą się...
OdpowiedzUsuńPrawda, że Leoś to pięknie wymyślił? Ja to aż robię takie 'aaawww' jak to czytam :D
UsuńUwielbiam to opowiadanie !!a ciocia Ola strasznie uparta !
OdpowiedzUsuńbardzo uparta, trzeba wiele argumentów by chociaż zechciała wysłuchać, ale ciiiiiii
UsuńNo uparta strasznie! Riri, a Twoje pierwsze zdanie - dziękuję Ci z całego serca! Mamy przynajmniej dwie stałe czytelniczki :D Jeszcze raz dzięki!
Usuń:) Leon słodki :)
OdpowiedzUsuń:) mój osiołek
OdpowiedzUsuńa Leon fajny wyszedł, bo wymyślenie 6 latka nie jest aż tak trudne