środa, 11 czerwca 2014

139. Ania- marzec 2011

Codziennie choć chwilę rozmawialiśmy. Joey był niecierpliwy, mówił, że chętnie by już po mnie przyjechał i zabrał mnie do Kolonii. Wkurzał się, że jestem tak daleko od niego. Nic do niego nie trafiało, bo uparł się i już. Dobrze, że czas szybko płynął i 11 marca miałam autobus do Warszawy, a Joseph miał dolecieć tam samolotem. Obudziłam się około 7 rano, więc mając jeszcze dużo czasu sprawdziłam pocztę i okazało się, że dostałam zaproszenia na rozmowy rekrutacyjne do dwóch firm na środę i czwartek, akurat miałam urlop od dziś, więc nawet nie musiałam kombinować jak to wszystko zorganizować. I tak miałam w poniedziałek prosto z Warszawy lecieć z Joeyem  do Kolonii. Bardzo się cieszyłam, że może coś z tego wyniknie i już się przeprowadzę. Było już przed 8, więc wiedziałam, że Joe nie śpi.
J: „No dzień dobry kochanie.”
A: „Dzień dobry. Szykujesz się już do podróży?”
J: „Eeee jeszcze się nie spakowałem, ale to chwila. Kupiłaś prezent dla Oli?”
A: „No tak. Umawialiśmy się przecież. Choć znam prezent, który by ją ucieszył najbardziej, ale on Ci nie wejdzie do walizki.”
J: „Ann! Ty znowu zaczynasz?”
A: „Nie, ale jakoś nie mogę się z tym pogodzić, ale to potem pogadamy. Coś Ci ciekawego powiem. Mam dwie rozmowy w przyszłym tygodniu.”
J: „Co? Gdzie?”
A: „O pracę. W Kolonii. Jakby się udało, to nasze plany szybko się spełnią.”
J: „To super. Nie mówiłaś, że wysyłasz CV.”
A: „A po co miałam Ci mówić kochanie? Nadzieję byś miał, a jakby się nie udało nic szybko znaleźć, to by było smutno. Teraz też nie wiadomo czy się uda.”
J: „Niby tak, ale idziesz na rozmowy, więc jest nadzieja.”
A: „No w sumie. Ok skarbie ja się już szykuję bo o 10 mam autobus, a w Warszawie będę o 16. Jak nie będzie korków. Dojedziesz z lotniska na Wilanowską?”
J: „Tak spokojnie, ja ląduję o 15:40, wezmę taksówkę i tam się spotkamy. Tylko napisz mi adres smsem.”
A: „Napiszę. I już się nie mogę doczekać, aż Cię zobaczę. Buziaki.”
J: „Uważaj na siebie i do zobaczenia.”
Szybko przygotowałam się do podróży i jadąc już potem autobusem cały czas myślałam o Oli i Paddym. Niestety przy wjeździe do Warszawy był jednak straszny korek, bo to piątek i Joseph wylądował pierwszy. Zadzwonił i mnie o tym poinformował. Jak tylko wyszłam z autobusu zobaczyłam mojego faceta, bardzo się ucieszyłam choć go dopiero niedawno widziałam. Rzuciłam mu się w ramiona i na powitanie dostałam buziaka. Zauważyłam, że Joey był bardzo poważny, go dawno takiego nie widziałam. Powiedział.
J: „Dzień dobry kochanie.”
A: „Dzień dobry. Cieszę się, że Cię widzę.”
J: „Nie wiesz jak ja. To co, jedziemy? Kupiłem wino, chyba będzie potrzebne. Przemyślałem sprawę i chcę pomóc. Nabroił mój brat, ale mam nadzieję, że się uda to naprawić.”
A: „No nareszcie to zrozumiałeś. A on wie, że tu przyjechałeś?”
J: „No co Ty! Nadal jestem zły na niego! Niech sobie pomyśli, co zrobił. Będzie miał nauczkę na przyszłość.”
A: „Skarbie spokojnie. No źle zrobił, ale nie chciał tego. No... nie pomyślał. Już tyle razy o tym rozmawialiśmy. Ale mam nadzieję, że już się na mnie nie gniewasz za te zdjęcia.”
J: „No już nie, chciałaś dobrze, ale nie rób takich rzeczy więcej, to było nie fair z Twojej strony.”
A: „Wiem, co myślisz. No źle to wyszło, ale ona w końcu zaczęła o niego pytać. Kilka razy z nią rozmawiałam i ona za nim tęskni.”
J: „Pewnie jest strasznie smutna, co? Wiem, co Ola czuje, przeżyłem coś podobnego.”
A: „Kochanie wiem, przykro mi.”
J: „Powiem Ci tylko jedno i mówię to serio. Nigdy tak nie rób, ja też nie będę. Przeżyłem już zdradę i dziękuję. On nie zdradził co prawda, ale... cholera mogło do tego dojść! Nie pomógłbym mu wtedy.”
A: „Wiesz, że nigdy by mi to do głowy nie przyszło. Tobie też niech coś takiego po głowie nie chodzi. Powiem tylko, że mimo wszystko nadal go będę bronić, bo uważam, że się szybko opamiętał, nic takiego nie zrobił. To ona. To ona go pocałowała, a nie on ją. Powiedział prawdę, choć wiedział, co się może stać, ale przyznał się. Chyba warto wybaczyć, prawda?”
J: „Zgadzam się i mam nadzieję, że ta lekcja go czegoś nauczy. Nie może tak ślepo ufać ludziom. Musi myśleć.”
A: „Na pewno go to wiele nauczyło. Tylko proszę przy Oli nic takiego nie mów, bo nie pomożemy im. A to chyba dla wszystkich nauka, no... może nie dla Ciebie, bo Ty to wiesz. Prawda?”
J: „No wiem i dlatego z góry Ci mówię, nawet nie próbuj. Dobra, to jedziemy.”
A: „No to jedźmy, bo nigdy nie dojedziemy. A ona nas chyba teraz potrzebuje. Tam jest metro.”
Poszliśmy na metro, a w Śródmieściu przesiedliśmy się na pociąg. Po godzinie byliśmy u Oli. Furtka była otwarta. Zapukałam do drzwi, gdy tylko się otworzyły i weszliśmy przytuliłyśmy się z Olą. Chyba tylko obecność Josepha powstrzymała ją od płaczu, widziałam, że jest nadal załamana. Czułam, że bardzo za nim tęskni, choć nie chciała się do tego przyznać. Chyba trwało z 5 min to nasze powitanie. Joey też ją przygarnął do siebie i przytulił. Potem dostaliśmy pyszną herbatę i kolację. Cały wieczór rozmawialiśmy. Joey opowiadał jej o tej dziewczynie i jej zachowaniu, przekonywał, że Paddy nie chciał jej skrzywdzić. Chyba trochę zrozumiała, ale była na Paddy’ ego nadal zła. Co mnie w ogóle nie zdziwiło, też bym się tak czuła. Późno już było, ale stwierdziłyśmy z Olą, że pogadamy przy winie, a Joey powiedział, że idzie spać. Poszłam do łazienki i słyszałam jak Joseph powiedział do niej, że czasem łatwiej jest odejść, a trudniej wybaczyć. Siadłyśmy sobie na jej łóżku, a Joe poszedł spać do drugiego pokoju. Rozmawiałyśmy o tej sytuacji, a Ola powiedziała.
O: „Ania Ty wiesz, ja go kocham, ale jak mam mu zaufać?”
A: „Dacie radę. Zrobił coś bardzo głupiego przyznaję, ale to tylko oznacza, że jest człowiekiem, który się uczy i popełnia błędy. Dostał już karę, bo to, że się do niego nie odzywasz jest pewnie tak samo dla niego ciężkie jak i dla Ciebie.”
O: „No nie wiem, nie wiem. Jestem na niego taka zła. Po co on do niej poszedł? Myślał, że ona tak łatwo odpuściła?”
J: „Bo ufa ludziom…”
A: „A Ty co podsłuchujesz?! Spać miałeś, a my będziemy teraz po polsku rozmawiać.”
J: „Przepraszam. Ok idę spać, dawaj buziaka, a Ty zostaniesz jeszcze raz przytulona. Może być?”
A: „Ja się zgadzam Ty wariacie.”
O: „No chyba nie odmówię.”
Wybuchnęłam śmiechem, a zaraz Ola i Joseph dołączyli do mnie. Joey przytulił jeszcze raz Olę, która starała się powstrzymać łzy. Podszedł do mnie za chwilę popatrzył mi w oczy, uśmiechnął się i dał mi buziaka. Poszedł do pokoju, gdzie jak słychać było położył się na łóżku.
A: „Oj ma gumowe ucho ten mój Joseph.”
O: „Może i ma, ale zrobił to czego potrzebowałam. Zwykłego, mocnego, męskiego uścisku.”
A: „No to dobrze.”
O: „A wiesz, co mi powiedział jak byłaś w łazience? Że czasem łatwiej jest odejść, niż wybaczyć. Ma rację, ale nie wiem, co zrobię. Nie wiem, co on zrobi. Teraz się nie pokazuje, bo wie, że ja sobie muszę przemyśleć wszystko.”
A: „Chyba się boi, a ja mu powiedziałam, aby Ci dał czas. Więc chyba przeze mnie nie dzwoni ostatnio.”
O: „Pewnie tak, ale wie, co o tym wszystkim myślę. Trochę już mi lepiej, bo Joey opowiedział mi o niej i rozumiem, co to za osoba. Wcześniej Ty opowiadałaś mi o spotkaniu z nią. No dziwna jest, tak napadać na ludzi.”
A: „Prawda? Naprawdę się jej wtedy wystraszyłam, a Paddy był bardzo stanowczy. Zrozumiał, że ona musi dostać wyraźny sygnał ostrzegawczy, bo inaczej nie odpuści.”
O: „No on na pewno też to wie, bo jej powiedział, że teraz to nawet nie mogą być przyjaciółmi.”
A: „No widzisz! Jednak rozumie powagę sytuacji i on na pewno już nigdy takiego błędu nie popełni. Tego możesz być pewna.”
O: „Niby tak. Choć pogadamy teraz o czymś innym.”

Zmieniłyśmy temat i rozmawiałyśmy o Kolonii i mieszkaniu, nowym domu i Leonie, pracy, o wszystkim tylko nie o Paddym. Ola się uspokoiła trochę, choć nadal była smutna. Wypiłyśmy całe wino, więc trochę nam zaszumiało. Jak szłam do pokoju, w którym spaliśmy z Joe to się potknęłam i wylądowałam prosto na łóżku wpadając na Josepha, którego obudziłam. Powiedział tylko „czy nic Ci się nie stało?” i poszedł spać dalej. A ja i Ola wybuchnęłyśmy śmiechem i nie mogłyśmy się opanować.

3 komentarze:

  1. 'Running is easy, staying is hard' - Joey coś o tym wie...

    OdpowiedzUsuń
  2. tak czasem łatwiej jest odejść, niż wybaczyć
    czasem jednak nie ma o co walczyć, więc wtedy łatwiej jest odejść
    czasem jest o co walczyć, więc mimo, że ciężko wybaczyć, trzeba spróbować

    OdpowiedzUsuń