sobota, 7 czerwca 2014

135. Narrator – luty 2011

Płakały już obie jak bobry. W pewnym momencie Ania zobaczyła na Oli twarzy zaskoczenie, odwróciła głowę, a w progu pokoju stał Joseph.
J: „Co tu się dzieje?"
A: „Nic. Płaczemy sobie."
J: „To widzę, ale już dość. Proszę tu są chusteczki, Ola Ty też sobie weź, bo nie mam Ci jak podać."
O: „Cześć Joey. Ja już muszę wziąć drugą paczkę."
J: „Czy wyście oszalały? Co tu się dzieje, nic nie rozumiem."
O: „Dlaczego od razu oszalały? Wściekłam się na Anię za te zdjęcia, ale potem opowiedziała mi, co się wczoraj stało i popłynęłam, a Ania ze mną.” – znowu przyszła nowa porcja płaczu.
J: „Ja teraz idę pod prysznic, bo biegałem. Potem pogadamy, a Wy się może do tego czasu uspokoicie. Ok?"
Podszedł do Ani pocałował ją w głowę, do Oli się uśmiechnął i wyszedł.
O: „On chyba pomyśli, że jesteśmy walnięte." – powiedziała Ola z powrotem po polsku.
A: „Nie, chyba tak nie pomyśli. Wie, że kobiety tak reagują, że płaczą."
O: „Ja to robię ciągle ostatnio. Nie mogę sobie z tym poradzić i tego przeboleć.”
A: „Wiem. Dlatego staram się pomóc, naprawdę."
O: „Teraz już rozumiem i dziękuję Ci. Ale mętlik mam jeszcze gorszy niż przedtem. Brakuje mi go strasznie, ale nie wiem czy jestem w stanie coś takiego wybaczyć.”
A: „Powiem Ci coś, ale mnie wysłuchaj, ok?"
O: „Ok, nie mam wyjścia, ale mogę płakać.”
A: „Jemu jest bardzo przykro, żal i wszystko bierze na siebie. Wie, że nie przemyślał tego spotkania z nią. Ale Ola on się nie spodziewał, że ona jest taka zaborcza i że przez te wszystkie lata będzie dalej myśleć, że mogą być razem. I tu się zgodzę z tym, że akurat tego nie mógł wiedzieć. Kto przy normalnych zmysłach, czekałby sześć lat, zamiast układać sobie życie?"
O: „Aniu, ja rozumiem to, że on nie mógł niektórych rzeczy przewidzieć, ale nie musiał wdawać się w to całowanie. Skoro ona się na niego rzuciła, to powinien ją od razu odepchnąć, rozumiesz? A jeśli za jakiś czas on stwierdzi, że źle zrobił odpychając ją i zechce do niej wrócić? Już raz zawiódł moje zaufanie i długo zajęło nim to odbudował, a jak odbudował, to znowu spieprzył. Mam się znowu bać, że on coś zbroi?”
A: „To była taka nauczka dla niego, że uwierz mi nigdy już nie pozwoli sobie, aby coś go zaskoczyło. Naiwny był. I jeszcze jedno, on Cię nie zdradził. Mnie pocałował w czoło i co? Też mi coś na ten temat powiesz? Dał się jej zaskoczyć jak szczeniak, ale czy to zbrodnia? Głupio zrobił, on o tym wie i bardzo mu żal, że zrobił Tobie taką przykrość. Nie chce jej znać, gdybyś widziała go w sobotę, naprawdę było widać, że jej nienawidzi i nigdy więcej nie chce z nią rozmawiać. Poza tym musisz wiedzieć, że Paddy Cię kocha i to się nie zmieniło, a Ty jego, prawda?"
O: „Wiadomo, że nic Ci nie powiem na temat buziaka w czoło. Ty, to nie Brenda, a czoło, to nie usta. Chyba widać różnicę, nie? Przyjacielski buziak, to nic takiego.”
A: „Ola, ale to ona go pocałowała zaskakując go tym. Sam by tego nie zrobił. I owszem czoło to nie usta, ale zobacz, że dla postronnej osoby, która by nas wtedy widziała mogłoby się wydawać coś innego. Więc nie można brać tego dosłownie. A jeśli chodzi o jego zachowanie, oczywiście, że zrobił źle, tu nie ma innej odpowiedzi. Ale czy warto wszystko przekreślać? Ja nie mówię, że masz mu od razu wybaczyć i ma nie ponosić konsekwencji, ale daj mu szansę wytłumaczenia."
O: „Ale Ty uparta jesteś! Nie darujesz mi, co?"
A: „Pewnie, że nie daruję." - Tutaj obie się roześmiały – „Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie.”
O: „Jakie?” – Ola podejrzewała, do czego Ania zmierza.
A: „Z resztą, nawet nie musisz mi odpowiadać. I tak wiem, że nadal go kochasz.”
O: „To jest akurat…”
A: „O nie nie! Nie mów, że to jest najmniej ważne, bo to jest właśnie najbardziej istotne!”
J: „Co jest istotne?"
A: „Miłość."
J: „Tak. To bardzo istotna rzecz. Najważniejsza."
A: „Powiedz to jeszcze raz i głośno, żeby Ola wreszcie zrozumiała!"
J: „Tak! Miłość jest najważniejsza i jak się kogoś kocha, tak naprawdę kocha, to jest się w stanie wybaczyć małe potknięcia. Czasem ludzie robią coś głupiego, ale te mniejsze rzeczy da się wybaczyć."
O: „Joey, Ty też? Co ja z Wami mam?”
J: „Nie. Co my mamy z Wami?" – Ola zaczęła się śmiać na to powiedzenie, bo w sumie jednak, co racja, to racja, a Joey zaraz dodał:
J: „Jak Wam to nie przeszkadza to tu będę, a jak przeszkadza, to Ann zabierz Olę i salon jest do Waszej dyspozycji."
Ann popatrzyła na Josepha z niedowierzaniem, a potem zaczęła się śmiać. Ola i Joey też do niej dołączyli.
A: „Kochanie, czy Ty nas wyganiasz?"
J: „Nie. Ale możecie nie chcieć gadać przy mnie, a wiesz, że rano muszę wstać. Chłopaki do szkoły, a ja do studia."
A: „Ja do studia pojadę potem."
J: „Ok. To może odbierzesz ich ze szkoły i wtedy pojedziecie do Kall?"
A: „Tak będzie dobrze."
Ania popatrzyła na Olę i zapytała z ironią.
A: „Czyż on nie jest uroczy?"
O: „Jest, jest! Tylko teraz, to chyba nie mam już nikogo po swojej stronie, bo oboje trzymacie stronę Patricka.”
J: „Hej, co Ty mówisz? To nie tak, że trzymam jego stronę. Jestem na niego wściekły za głupotę, ale Wam dobrze życzę. A Ty na mnie możesz liczyć zawsze."
O: „Dzięki, nie pierwszy raz już się o tym przekonuję.”
J: „A nie ma za co. A to on już awansował na Patricka, to już nie Paddy?"
A: „Joey!?"
O: „Raczej został zdegradowany na Patricka. Zasłużył sobie.” – Ola zawahała się chwilę, ale spytała – „A poza tą sytuacją, to co u niego słychać?”
J: „Ja może bym Ci powiedział, ale szczerze, to nie wiem, bo się do niego nie odzywam. Ann wie."
O: „Ojej, a Ty dlaczego?”
J: „Bo mi się nie spodobało jego zachowanie, więc się nie odzywam do niego."
A: „Jakbyś się nie odzywał to pal go licho, ale Ty na niego warczysz."
J: „A bo mnie wkurzył."
A: „I widzisz Ola, co ja z nim mam."
Ola zastanowiła się chwilę nad tym, co powiedział Joe.
O: „Joey, warczysz na niego z mojego powodu? Przez to, co zrobił? Kurczę, na Ciebie można liczyć bardziej niż myślałam.”
J: „Mam na niego warczeć dalej, czy kły mu pokazać?" - Ania o mało nie roześmiała się w głos, musiała sobie usta ręką zakryć.
O: „O! Kły mogą być, a nie mógłbyś go przy okazji ugryźć?” - teraz śmialiśmy się już we troje.
J: „Nie będę go gryźć, bo nie jestem szczepiony. Ale on już rozumie, a w twarz już dostał i niezbyt ładne ma teraz oblicze."
A: „Joey!"           
J: „No co? Przecież wie, a może nie? Trzeba było mu zrobić zdjęcie facjaty i pokazać Oli."- powiedział Joey twardo.
A: „To nie było miłe."
J: „I takie nie miało być."
Ann nic nie powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
O: „Słuchajcie, jak Wy się będziecie przeze mnie i nasze sprawy sprzeczać między sobą, to ja już całkiem się załamię. No proszę Was!”
J: „Ok, już nic nie mówię." - Ann dała Joeyowi laptopa na kolana i wstała.
A: „Zaraz wrócę, idę do łazienki." - Joey popatrzył za nią.
J: „Chyba przeholowałem, co?"
O: „No raczej! Ona i tak miała wyrzuty sumienia przez te zdjęcia, bo ja też się mocno zezłościłam.” - Joey zrobił zmartwioną minę.
J: „Ola poczekaj, pójdę ją przeprosić, przesadziłem..."
O: „Zdecydowanie!”
Joey wstał i wyszedł, a Ola podziwiała przez kilka minut wzorek na pościeli. Zaczęła sobie wizualizować to, co opowiedziała jej Ania. Stanął jej przed oczami Paddy, który obrywa w twarz i Ania, która niechcący obrywa za nią. Ania powiedziała, że był bardzo stanowczy i zły na Brendę, że się tam pojawiła, mówił, że nie chce jej znać. Ale czy to wszystko wystarczyło, aby wybaczyć? Miała kolejny orzech do zgryzienia… Wystąpiły nowe fakty, o których wcześniej nie wiedziała. Wrócili jej rozmówcy.
O: „Jak tam? W porządku?” – spytała w stronę Ani.

A: „Tak, już tak, przeprosił mnie za ten tekst."

1 komentarz:

  1. J: „Co tu się dzieje?"
    A: „Nic. Płaczemy sobie."
    :) w tej rozmowie to wiele bym musiał wyciągnąć, chyba nawet całą rozmowę, bo ona jest piękna ta rozmowa :)

    OdpowiedzUsuń