Ania
Ola odwiozła
nas na lotnisko i polecieliśmy, Patrick został u niej do poniedziałku. Joey
cały lot spał, a ja myślałam o wszystkim co się wydarzyło w weekend. Byłam
zdziwiona tym, co zrobiłam, że kazałam Oli powiedzieć Paddy’emu, że da mu
szansę, nawet Joey mi powiedział, że to było bardzo stanowcze i pierwszy raz
mnie taką widział. Jak już dojechaliśmy do domu od razu poszliśmy spać.
Ola
Pół drogi
milczeliśmy, a ja się tak mocno denerwowałam, że w końcu z piskiem opon
zahamowałam za poprzednim samochodem. Gdyby nie „look out” Patricka, to
przywaliłabym zdrowo. Przeklęłam siarczyście i się roztrzęsłam. Paddy poprosił,
abym zjechała na pobocze, co uczyniłam trzęsącymi się rękoma. Powiedział, że on
dalej poprowadzi, żebym wysiadła, ale nie zrozumiałam, póki nie otworzył moich
drzwi. Z tego wszystkiego wysiadając wpadłam w jego ramiona, przytuliłam się
bardzo mocno i rozpłakałam. Pocieszał mnie głaszcząc po włosach, że już dobrze.
Resztę drogi przepłakałam i dopiero gdy zaparkowaliśmy na podwórku Paddy się
odezwał:
P: „Skarbie,
już dobrze, nie płacz, nic się nie stało.”
O: „Ale
mogło! A ja jestem kłębkiem nerwów i w ogóle, to wszystko dlatego, że
przyleciałeś. Zamyśliłam się i nie zauważyłam, że on hamuje.”
P: „Nie myśl
już o tym, już dobrze.”
Wchodziliśmy
do korytarza, gdzie znowu z płaczem się przytuliłam, na co on znowu zaczął mnie
pocieszać. Uspokajałam się. I wtedy czułam się przy nim bezpiecznie i dobrze,
ale moje myśli znowu powędrowały ku Brendzie, więc odsunęłam się szybko.
Zrobiłam herbatę i zaczęłam zbyt energicznie wyciągać naczynia ze zmywarki, że
o mało brakowało, a bym stłukła 3 szklanki. Patrick przerwał mi biorąc za rękę
i prowadząc do sofy w pokoju. Usiedliśmy.
P: „Nie myśl
już o tym, nic się nie stało, zdążyłaś zahamować. Teraz chciałbym złożyć Ci
życzenia.”
Trzymał mnie
za rękę, na co tym razem pozwoliłam i patrzył się w oczy. Musiałabym być ślepa,
żeby nie zauważyć, że naprawdę żałuje całej tej sytuacji z Brendą. Widziałam
też to najważniejsze. Miłość. Miłość do mnie. W końcu złożył mi życzenia kładąc
nacisk, abym była szczęśliwa i to z nim i dał mi małe pudełeczko. Był w nim
prześliczny, srebrny łańcuszek z wisiorkiem. Uśmiechnęłam się już tak bardziej
naturalnie i trzymając łańcuszek rozłożyłam ręce, ale się nie przybliżyłam.
P: „Chcesz,
abym Cię przytulił?”
O: „Tak.” –
uczynił to bardzo delikatnie i niepewnie. Czułam szybsze bicie serca, tylko nie
wiedziałam czy jego czy moje.
O: „Patrick,
czy wszystko się ułoży i będzie jak dawniej?”
P: „Na
pewno, ja o to zadbam.”
O: „Bardzo
chciałabym w to uwierzyć. Ale jeszcze nie umiem.”
P: „Wiem.
Nie będę Cię naciskał i będziesz miała tyle czasu, ile będziesz potrzebowała.”
O: „Dzięki.”
P: „To ja
dziękuję. Za szansę.” – odsunął się ode mnie – „A teraz proszę, żebyś się
uśmiechnęła i pomyślała o tym, że masz dziś urodziny i to Twoje święto. Co
chcesz porobić?”
Zaskoczył
mnie tym pytaniem, więc wypaliłam:
O: „Pograjmy
w Scrabble.”
Patrick tak
się zdziwił, że zaczął się śmiać, mnie też to w końcu rozbawiło, więc śmiejąc
się w głos rozkładaliśmy planszę, a że graliśmy po angielsku, to oczywiście
przegrałam. Ale nie to się liczyło. Na chwilę zapomniałam o Brendzie. Dzwoniło
do mnie jeszcze parę osób, a wieczorem zadzwonił Angelo. Paddy nie miał
pojęcia, że my cały czas byliśmy w kontakcie, więc z dużym zdziwieniem
przysłuchiwał się naszej rozmowie.
O: „Halo.”
Ag: „Halo,
halo, dzwonię, bo ktoś tu chyba ma urodziny?”
O: „Tak,
zgadza się, dobrze trafiłeś.”
Ag: „No to
przyjmij najlepsze życzenia ode mnie, Kiry i dzieci.”
O: „Dzięki
dla wszystkich.”
Ag: „No nie
skończyłem jeszcze. Najbardziej życzę, żeby jednak się wszystko poukładało z
Paddym.”
O: „Dzięki.
Zobaczymy, jak to będzie.”
Ag: „A co
masz taki dziwny głos? Dzwonił?”
O: „Nie, nie
to. Lepiej!”
Ag:
„Przyjechał?”
O: „Noo…”
Ag: „Wow, to
jestem z niego dumny! Postarał się braciszek. I co? Pewnie nie możesz za bardzo
gadać.”
O: „Nie
bardzo, może zadzwonię jutro, co?”
Ag: „Ok. To
jeszcze Ci zagram coś na urodziny, a jutro pogadamy. Cieszę się i mam nadzieję,
że wszystko się Wam poukłada. Może niedługo spotkamy się w Kolonii?”
O: „No może,
może…”
Angelo
zagrał „One”, ja podrygiwałam w rytm z wielkim uśmiechem, a Paddy miał dziwną
minę, co zdążyłam zauważyć zerkając na niego.
O: „Dzięki, dzięki,
dzięki.”
Ag: „No nie
ma sprawy, polecam się na przyszłość. To do jutra, tak?”
O: „Tak,
tak, zadzwonię. Pa.”
O: „Angelo
dzwonił z życzeniami. Miło, że pamiętał.”
P: „A skąd
on wiedział? Ja mu nie mówiłem.”
O: „Oj, no
bo mi się wymsknęło w którymś z maili, że robię imprezę urodzinową.”
P:
„Mailujesz z Angelo?”
O: „Tak, a
co? Nieraz poprawił mi humor lub rozbawił mnie do łez.”
Patrick był
bardzo zdziwiony i nic już na to nie odpowiedział. Wieczorem pytał mnie, kiedy
się spotkamy, czy przylecę do Paryża? On miał być tam już w czwartek, ja
miałabym lecieć w następną środę. Ale nie umiałam mu odpowiedzieć. Nie czułam,
że jest to moment na wspólny wyjazd mimo kupionych biletów.
P: „Bardzo
bym chciał, żebyś przyleciała. Potrzebuję Twojego wsparcia.”
O: „Nie wiem
Patrick, nie obiecuję.”
P: „Bardzo
Cię proszę. To będzie mój pierwszy koncert solo po zakonie, a wiesz, jaki on
jest dla mnie ważny.”
O: „Prosiłam
o czas, który mi dałeś, a teraz naciskasz.”
P: „Wiem,
ale mogę Ci nawet załatwić osobny pokój, bo bardzo mi zależy, żebyś tam ze mną
była.”
O: „No bez
przesady. Zobaczę, ale na razie nie widzę tego, za wcześnie.”
P: „Napiszę
Ci adres hotelu, w którym mamy rezerwację. Miejsce będzie tam na Ciebie
czekało.”
O: „Dobrze, wezmę ten adres, ale
naprawdę muszę to przemyśleć.”
P: „Dobrze, przemyśl, ale pamiętaj, że
ja bardzo proszę.”
Spaliśmy jak noc
wcześniej, pod dwoma kocami. Rano jechaliśmy razem pociągiem, tam też się
pożegnaliśmy buziakiem w policzek. Ten weekend przysporzył mi tyle emocji, że
na niczym nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam tylko o Paddym i o tym, jak
teraz będzie między nami i że wcale nie będzie łatwo. Zgodnie z umową
zadzwoniłam do Angelo i opowiedziałam mu, co i jak, on też był zdania, że
dobrze zrobiłam, że teraz się wszystko ułoży i że jednak spotkamy się w tej
Kolonii tak, jak mówił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz