Chwilę z nią
rozmawiał, ale słyszałam, że spokojnie, raz czy dwa tylko powiedział „weź się
uspokój”, ale ogólnie rozmowa była miła. Potem przyszedł do kuchni i
powiedział, że Tanja go właśnie poinformowała, że mamy zdjęcia na ikf i że
fanki napisały, że Joey im zwrócił uwagę, ale ogólnie był ok, a one przemyślały
sytuację i wcale się nie zdziwiły, że Joey założył okulary, a Ann czapkę. Tanja
była zirytowana faktem, że napisały, że jestem ładniejsza i milsza od niej.
Mnie było głupio, a Joey się śmiał. Sam otworzył to forum i zerknął, co
napisały, jak już zaczął się śmiać na cały głos, to przyszłam zobaczyć.
A: „Co w tym
zabawnego?”
J: „One są
rewelacyjne, a jak tu opisują i komentują. No zabawne. Zawsze można na nie
liczyć. Ha ha ha!”
A: „A o czym mówisz?”
J: „Nie mówiłem Ci?
Wysyłają mi zdjęcia, które zrobią czy donoszą mi na Tanję. Kiedyś zrobiły
zdjęcia jak szarpie dzieciaki. Wtedy gadałem z nią i dlatego odpuściła.”
A: „Aaaa, to już wiem
o czym mówisz, widziałam te zdjęcia. Każdemu czasem mogą puścić nerwy. Gorzej,
że wypatrzyły to fanki.”
J: „Bronisz Tanji?”
A: „Nie, ale znamy też
Leona, przecież wiemy, że nie zawsze jest grzeczny. Różnie to może być. No, ale
nie chciałabym być na jej miejscu. Musiało być jej głupio, przecież nie zawsze
się tak zachowuje, nie?”
J: „No tu masz rację,
aż się popłakała jak jej zwróciłem uwagę. To już wyjaśnione.”
A: „No tak powinno być
jak jest jakiś problem, przecież to Wasze dzieci i mimo wszystko nie powinny
być mieszane do spraw dorosłych.”
J: „No właśnie coś w
tym stylu jej powiedziałem ostatnio, dlatego też zgodziła się, aby to dzieciaki
wybrały miejsce zamieszkania. Leon od początku chciał być ze mną, więc dlatego
dała już sobie spokój. Potem się dogadamy co dalej i jak. Lilly zostaje u niej,
ale w tym chyba nie ma nic dziwnego.”
A: „A Luke?”
J: „No właśnie, ciężki
temat, bo oczywiście on wie, że jak tylko będzie chciał może zadecydować. Na
razie powiedział, że będzie z mamą, chyba jest zagubiony.”
A: „Ja się mu nie
dziwię, ale jak tylko będzie chciał, to wiadomo, że u nas też jest miejsce.”
J: „Co ja bym bez
Ciebie zrobił?”
A: „A ja bez Ciebie?”
– podeszłam do niego i przytuliłam się.
J: „Chodź...” –złapał
mnie za rękę i prowadził.
A: „Gdzie?”
J: „Do łazienki.” –
nic więcej nie powiedział, tylko przyciągnął do siebie i pocałował tak, aż tchu
zabrakło. Całując się dalej rozbieraliśmy się wzajemnie. Było miło, przyjemnie
i niesamowicie dobrze.
Rano dostałam kawę do
łóżka, znowu nie mogłam jeść, denerwowałam się. Niby wiedziałam, że to
niepotrzebne, ale chciałam, żeby wszystko się ułożyło. Jak dotąd nie mogliśmy
znaleźć odpowiedniego domu, to chciałam chociaż już pracę mieć. Jak
poprzedniego dnia Joey pojechał ze mną i czekał w samochodzie. Był to Wydział
Promocji Handlu i Inwestycji RP, więc znowu rozmowa była po polsku. Po chyba
pół godzinie wyszłam i tym razem pojechaliśmy na śniadanie do domu. Około 12
zadzwonił do Josepha telefon i pojechał na jakieś spotkanie biznesowe. Znowu w
intrenecie przeglądałam strony z domami, a potem jak już niczego nowego nie
znalazłam patrzyłam na meble, kafelki, panele, firanki, zasłony i inne.
Przynajmniej tu mogłam sobie coś zobaczyć, wymyślać. Joey wrócił dopiero około
18, więc zjedliśmy obiad czy raczej już kolację. Zadzwonił Jimmy i zapytał czy Joey
będzie w weekend w studio. Popatrzyłam na kalendarz i zapytałam Josepha czy
wie, co dziś za dzień, odpowiedział „czwartek”, no tak, ale to 17 marca. Joey
tylko krzyknął „Paddy” i chwycił za telefon. Złożył Patrickowi życzenia. Nie
mogliśmy złożyć mu osobiście, bo właśnie był w Paryżu. Za tydzień miał tam mieć
swój pierwszy solowy koncert. Życzyliśmy mu powodzenia. W piątek z rana
pojechaliśmy do Kall, Joey cały dzień siedział w studio, a ja z Kirą i
dzieciakami. Pomagałam jej, pytała mnie też o Olę i Paddyego, powiedziałam, że
jest dobrze. Ucieszyła się i powiedziała, że Angelo był bardzo w to
zaangażowany i robił wszystko co mógł, by pomóc bratu. Chyba zrobiłam zdziwioną
minę, więc dodała, że Ola powiedziała Angelo, co się stało i że stąd wiedzą.
Uśmiechnęłam się i pomyślałam, że dlatego trochę łatwiej mi się ją przekonało,
bo Angelo też pomagał. Rozmawiałyśmy też o ich planach. Chcieli wrócić do „off
road busa” i ruszyć w drogę. Joseph był już duży, a im brakowało podróży.
Właśnie opowiadałam Kirze o tych dwóch spotkaniach o pracę i o szukaniu domu,
kiedy do kuchni przyszedł Jimmy. Nic nie powiedział, nalał sobie wody. Widać,
że przysłuchiwał się, o czym mówię i mi się przyglądał. Wiedziałam, że za mną
nie przepada, tylko nadal nie wiedziałam, o co mu chodzi. Zostaliśmy na noc, bo
Angelo stwierdził, że po co się tak kręcić w tę i z powrotem. Całą sobotę znowu
spędziłam z Kirą i dziećmi. Byliśmy na spacerze i spotkałyśmy nasze ‘znajome’
fanki, ale nie robiły zdjęć tylko patrzyły. Opowiedziałam oczywiście jej o
naszym środowym spotkaniu i co potem napisały na forum. Cieszyłam się, że mam
tak dobry kontakt z Kirą. W sobotę wieczorem wróciliśmy do Kolonii, bo w
niedzielę o 15 wylatywałam, ale za półtora tygodnia znowu miałam przylecieć.
Już nawet nie zabierałam swoich rzeczy z mieszkania Joeya.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz