piątek, 7 lutego 2014

22. Ola – lipiec 2010

Rano jak opowiedziałam Magdzie sytuację z telefonem nocnym od Johna, to się uśmiała. Cały dzień poświęciłyśmy na zwiedzanie. Już nas nogi bolały i szukałyśmy jakiejś restauracji na obiad, aż nagle Magda krzyknęła:

M: „O Boże, Ola, patrz, patrz!”
O: „Gdzie, gdzie?”
M: „Tu, na plakacie!” – wskazała pobliski słup – „Będzie koncert Kelly Family, dzisiaj, jaka akcja!”
O: „No nieźle, ale my za nimi szalałyśmy jak byłyśmy młode. To oni jeszcze grają?”
M: „No tak, tu są wymienione ich imiona, czekaj kogoś brakuje, była ich dziewiątka, nie ma Barby i Paddiego. Idziemy?”
O: „Pewnie, ciekawe czy będziemy pamiętać piosenki?”
M: „Coś na pewno. Sometimes…”
O i M: „…I wish I were an angel.” – uśmiałyśmy się.
O: „A wiesz, że John jest trochę w typie Paddiego.”
M: „No to musi być przystojny.”
O: „Jest, jest, zobaczysz na fotkach.”

Miałam ze sobą aparat analogowy, więc nie mogłam od razu pokazać zdjęć, cztery klisze leżały w torbie, piąta w aparacie.
Wieczorem poszłyśmy na koncert, było sporo ludzi, ale nie tyle, ile za czasów Kellymanii, którą pamiętałam z dzieciństwa. Natknęłyśmy się na jakieś Polki – fanatyczne fanki, które spytałyśmy o nowości. Okazało się, że zespół rozpadł się 7 lat temu, wtedy Paddy poszedł do zakonu i siedzi tam już 6 lat, Joseph jest sportowcem, udziela się w triatlonach i takich tam różnych zawodach, biega, jeździ, Barby ma depresję, sława niestety odbiła się na jej zdrowiu, John śpiewa razem z żoną, Jimmy też, a reszta robi karierę solową. Pozakładali rodziny, mają dzieci. Porozmawiałyśmy chwilę przy bramie, a potem poszłyśmy pod scenę, tzn. stanęłyśmy z boku, bo fanatyczne fanki musiały być przy barierkach na samym środku. Ciągle opowiadałam Magdzie o Johnie, o uczuciach, o tym, że pewnie jutro go pozna jak się spotkamy i co ogólnie robić dalej. Wymieniliśmy z Johnem parę smsów i CMOKów, napisałam, że jesteśmy na koncercie i że jutro opowiem. Magda mówiła swoje zdanie, dawała mi rady i tak sobie rozmawiałyśmy, póki na scenę nie weszli Kelly i nie zaczęli grać. Jimmy zaśpiewał Thunder na sam początek, przywitał się potem po hiszpańsku, jak również po niemiecku, francusku i angielsku. I przy tym języku pozostał. Powiedział parę słów o ich planach, o powrocie, wspólnej, nowej płycie. Nie rezygnują z karier solowych, nie będą też dawać dużych, stadionowych koncertów. Mają też ogromną niespodziankę dla fanów, która będzie w drugiej części koncertu. Bardzo fajnie się bawiłam, pamiętałam niektóre piosenki, Maite tak się bardzo wygłupiała na scenie, Patricia wyglądała bardzo ładnie. Po paru piosenkach zadzwonił John. Odebrałam, ale kompletnie nic nie słyszałam, więc się rozłączyłam. Napisałam smsa, że nie da rady porozmawiać, że zadzwonię po koncercie, a w tym samym czasie dostałam smsa od Johna: „Ola, I’m sorry. I hope you forgive me.” [Ola, przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.] Pokazałam Magdzie, powiedziałam, że nie wiem, o co mu chodzi i wysłałam pytanie „John, nie rozumiem. Coś się stało?” Stałam przodem do Magdy, tyłem do sceny, Jimmy zaczął mówić coś, że ma dla fanów niespodziankę, a ja tak słuchałam piąte przez dziesiąte, bo się zmartwiłam, o co chodzi Johnowi. Nagle usłyszałam pisk ludzi i głos ze sceny, który całkowicie mnie zmroził „Hello everybody! I hope you will help us with the next song.” [Witam wszystkich! Mam nadzieję, że pomożecie nam z następną piosenką.] Znałam ten głos. Znałam go bardzo dobrze. Ścisnęłam Magdę za ramię, aż się przestraszyła, bo podobno zbladłam jak kreda. Chciałam się odwrócić, a jednocześnie się bałam, że moje podejrzenia są słuszne. Bo może to jednak nie ten głos. Poleciały dźwięki „An Angel”. Cały czas ściskając Magdę i nie zważając, że ona się dopytuje, co się stało zaczęłam się odwracać. Serce mi się zatrzymało. Osoba patrzyła prosto na mnie i śpiewała. John patrzył prosto na mnie i śpiewał.

O: „Magda, to jest John! To nie może być prawda, ale to jest John!”
M: „Ola, czy Ty się dobrze czujesz? To jest Paddy Kelly!”
O: „Magda, to jest John! Z nim spędziłam ostatnie 4 tygodnie w Hiszpanii! Tego mi nie powiedział, za to przepraszał smsem. Magda, to nie może być prawda, przecież te Polki mówiły, że on jest w zakonie!”


John zerkał na mnie co chwilę. Miał smutne oczy, co zauważyłam, bo nie mogłam oderwać od niego swojego wzroku. Poraziło mnie to mocno, nie wiedziałam, co mam zrobić ze sobą i swoimi myślami. Powiedziałam: „Magda, ja nie dam rady, słabo mi, wyjdźmy stąd.” I patrząc cały czas na Johna zaczęłam się cofać. Widziałam błagalne spojrzenie, ale nie zamierzałam mu ulegać. Poleciały łzy. Widział to.

9 komentarzy:

  1. hahahaha John trochę w typie Paddiego- on jest nim xDDDDDD na bank !!! <3 W końcu się dowiedziałam !!!!
    Fanatyczne fanki- If you know what i mean :D -To jaaaaa!
    zbladłam jak kreda- dodaje do mojego słownika!
    Popłakała się, żaden facet nie jest wart łez kobiet :(
    O kur..... no to Olka Padda zabije i koniec opowiadania!!

    OdpowiedzUsuń
  2. będzie siedzieć w więzieniu za morderstwo, a Ann jej bedzie przynosić pilnik w cieście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Zbladłam jak kreda' jak i 'rozumu za grosz' jest w moim słowniku od dawien dawna, ale chętnie się podzielę :P Ania! Musiałaś od razu zdradzać akcję z pilnikiem??????? No wiesz!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sorry, pije winko i wiesz jak to działa, zdradzam plany....
      wiem wiem miałam nie pisać o pilniku

      Usuń
    2. Ja po drinkach z kolei, ale jakoś nie zdradziłam więcej! Grrr! :(

      Usuń
  4. Kolejny raz czytam, po latach, bo w radio poleciała piosenka Eternal Flame. A teraz rycze ze śmiechu z tego pilnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem już tu, wysmialam się z tego pilnika już z tobą przez tel i teraz tylko uśmiechnęłam się 😐😃 wariatki

      Usuń