Rano
jak opowiedziałam Magdzie sytuację z telefonem nocnym od Johna, to się uśmiała.
Cały dzień poświęciłyśmy na zwiedzanie. Już nas nogi bolały i szukałyśmy
jakiejś restauracji na obiad, aż nagle Magda krzyknęła:
M:
„O Boże, Ola, patrz, patrz!”
O:
„Gdzie, gdzie?”
M:
„Tu, na plakacie!” – wskazała pobliski słup – „Będzie koncert Kelly Family,
dzisiaj, jaka akcja!”
O:
„No nieźle, ale my za nimi szalałyśmy jak byłyśmy młode. To oni jeszcze grają?”
M:
„No tak, tu są wymienione ich imiona, czekaj kogoś brakuje, była ich
dziewiątka, nie ma Barby i Paddiego. Idziemy?”
O:
„Pewnie, ciekawe czy będziemy pamiętać piosenki?”
M:
„Coś na pewno. Sometimes…”
O i M: „…I wish I were an angel.” – uśmiałyśmy się.
O:
„A wiesz, że John jest trochę w typie Paddiego.”
M:
„No to musi być przystojny.”
O:
„Jest, jest, zobaczysz na fotkach.”
Miałam
ze sobą aparat analogowy, więc nie mogłam od razu pokazać zdjęć, cztery klisze
leżały w torbie, piąta w aparacie.
Wieczorem
poszłyśmy na koncert, było sporo ludzi, ale nie tyle, ile za czasów Kellymanii,
którą pamiętałam z dzieciństwa. Natknęłyśmy się na jakieś Polki – fanatyczne
fanki, które spytałyśmy o nowości. Okazało się, że zespół rozpadł się 7 lat
temu, wtedy Paddy poszedł do zakonu i siedzi tam już 6 lat, Joseph jest
sportowcem, udziela się w triatlonach i takich tam różnych zawodach, biega,
jeździ, Barby ma depresję, sława niestety odbiła się na jej zdrowiu, John
śpiewa razem z żoną, Jimmy też, a reszta robi karierę solową. Pozakładali
rodziny, mają dzieci. Porozmawiałyśmy chwilę przy bramie, a potem poszłyśmy pod
scenę, tzn. stanęłyśmy z boku, bo fanatyczne fanki musiały być przy barierkach
na samym środku. Ciągle opowiadałam Magdzie o Johnie, o uczuciach, o tym, że
pewnie jutro go pozna jak się spotkamy i co ogólnie robić dalej. Wymieniliśmy z
Johnem parę smsów i CMOKów, napisałam, że jesteśmy na koncercie i że jutro
opowiem. Magda mówiła swoje zdanie, dawała mi rady i tak sobie rozmawiałyśmy,
póki na scenę nie weszli Kelly i nie zaczęli grać. Jimmy zaśpiewał Thunder na
sam początek, przywitał się potem po hiszpańsku, jak również po niemiecku,
francusku i angielsku. I przy tym języku pozostał. Powiedział parę słów o ich
planach, o powrocie, wspólnej, nowej płycie. Nie rezygnują z karier solowych,
nie będą też dawać dużych, stadionowych koncertów. Mają też ogromną
niespodziankę dla fanów, która będzie w drugiej części koncertu. Bardzo fajnie
się bawiłam, pamiętałam niektóre piosenki, Maite tak się bardzo wygłupiała na
scenie, Patricia wyglądała bardzo ładnie. Po paru piosenkach zadzwonił John.
Odebrałam, ale kompletnie nic nie słyszałam, więc się rozłączyłam. Napisałam
smsa, że nie da rady porozmawiać, że zadzwonię po koncercie, a w tym samym
czasie dostałam smsa od Johna: „Ola, I’m sorry. I hope you forgive me.” [Ola, przepraszam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.]
Pokazałam Magdzie, powiedziałam, że nie wiem, o co mu chodzi i wysłałam pytanie
„John, nie rozumiem. Coś się stało?” Stałam przodem do Magdy, tyłem do sceny,
Jimmy zaczął mówić coś, że ma dla fanów niespodziankę, a ja tak słuchałam piąte
przez dziesiąte, bo się zmartwiłam, o co chodzi Johnowi. Nagle usłyszałam pisk
ludzi i głos ze sceny, który całkowicie mnie zmroził „Hello everybody! I hope you will help us with the next song.” [Witam wszystkich! Mam nadzieję, że pomożecie nam z następną piosenką.] Znałam
ten głos. Znałam go bardzo dobrze. Ścisnęłam Magdę za ramię, aż się
przestraszyła, bo podobno zbladłam jak kreda. Chciałam się odwrócić, a
jednocześnie się bałam, że moje podejrzenia są słuszne. Bo może to jednak nie
ten głos. Poleciały dźwięki „An Angel”. Cały czas ściskając Magdę i nie zważając,
że ona się dopytuje, co się stało zaczęłam się odwracać. Serce mi się
zatrzymało. Osoba patrzyła prosto na mnie i śpiewała. John patrzył prosto na
mnie i śpiewał.
O:
„Magda, to jest John! To nie może być prawda, ale to jest John!”
M:
„Ola, czy Ty się dobrze czujesz? To jest Paddy Kelly!”
O:
„Magda, to jest John! Z nim spędziłam ostatnie 4 tygodnie w Hiszpanii! Tego mi
nie powiedział, za to przepraszał smsem. Magda, to nie może być prawda,
przecież te Polki mówiły, że on jest w zakonie!”
John
zerkał na mnie co chwilę. Miał smutne oczy, co zauważyłam, bo nie mogłam
oderwać od niego swojego wzroku. Poraziło mnie to mocno, nie wiedziałam, co mam
zrobić ze sobą i swoimi myślami. Powiedziałam: „Magda, ja nie dam rady, słabo
mi, wyjdźmy stąd.” I patrząc cały czas na Johna zaczęłam się cofać. Widziałam
błagalne spojrzenie, ale nie zamierzałam mu ulegać. Poleciały łzy. Widział to.
hahahaha John trochę w typie Paddiego- on jest nim xDDDDDD na bank !!! <3 W końcu się dowiedziałam !!!!
OdpowiedzUsuńFanatyczne fanki- If you know what i mean :D -To jaaaaa!
zbladłam jak kreda- dodaje do mojego słownika!
Popłakała się, żaden facet nie jest wart łez kobiet :(
O kur..... no to Olka Padda zabije i koniec opowiadania!!
będzie siedzieć w więzieniu za morderstwo, a Ann jej bedzie przynosić pilnik w cieście :)
OdpowiedzUsuń'Zbladłam jak kreda' jak i 'rozumu za grosz' jest w moim słowniku od dawien dawna, ale chętnie się podzielę :P Ania! Musiałaś od razu zdradzać akcję z pilnikiem??????? No wiesz!:D
OdpowiedzUsuńsorry, pije winko i wiesz jak to działa, zdradzam plany....
Usuńwiem wiem miałam nie pisać o pilniku
Ja po drinkach z kolei, ale jakoś nie zdradziłam więcej! Grrr! :(
Usuńbłahahaha
OdpowiedzUsuńpilnik :)
Hihi wariatka. ...
UsuńKolejny raz czytam, po latach, bo w radio poleciała piosenka Eternal Flame. A teraz rycze ze śmiechu z tego pilnika.
OdpowiedzUsuńJestem już tu, wysmialam się z tego pilnika już z tobą przez tel i teraz tylko uśmiechnęłam się 😐😃 wariatki
Usuń