wtorek, 11 lutego 2014

27. Ania – lipiec 2010

Była dopiero dziewiąta rano, więc byliśmy jeszcze zmęczeni i zasnęliśmy. Obudziłam się w ramionach Josepha, on jeszcze spał. Bardzo mi się podobało to, że spaliśmy przytuleni do siebie. Było to miłe. W Londynie, mimo że mieliśmy jeden pokój były dwa łóżka, a tu jedno wspólne. Joseph nawet pytał przed przyjazdem do Hiszpanii, czy mi to nie przeszkadza. Czułam, że coraz bardziej się do siebie zbliżamy, więc uznałam, że spanie w jednym łóżku jest w porządku. Leżąc patrzyłam na niego, a on chyba to wyczuł, bo otworzył oczy. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Cieszyłam się z tego, że on się uśmiecha, ponieważ jak go poznałam, to w ogóle się nie uśmiechał. No chyba, że uśmiechem można byłoby nazwać te grymasy. Teraz się uśmiechał, aż mu oczy błyszczały. Choć smutno mi było, bo znowu musieliśmy się rozstać, to wiedziałam, że się spotkamy. Joey wstał i powiedział, że idzie wziąć prysznic, więc zażartowałam, że zaraz przyjdę go podglądać. Wybuchnęliśmy śmiechem, aż mnie brzuch rozbolał. Usłyszałam, że leci woda i poszłam do łazienki. Umyłam twarz i zęby. Słyszał, że jestem i jeszcze zaczął pod prysznicem śpiewać. Usłyszałam, że dzwoni jego telefon. Zobaczyłam, że to Patrick, więc szybko zapukałam w drzwi kabiny. Joey wyłączył wodę i zapytał czy chcę do niego dołączyć, bo tak się dobijam. Jak usłyszał, że Paddy dzwoni, to szybko wyszedł i owinął się jedynie ręcznikiem. Odebrał i dał na głośnik. Paddy był załamany, powiedział, że Ola nie chce go znać, że nigdy mu nie wybaczy, że nawet nie chce go wysłuchać. Wyjechała już i on nie wie, co robić. Joseph nie wiedział, co mu poradzić, a ja mu powiedziałam, żeby jechał za nią i postarał się jej wszystko wytłumaczyć. Ale Paddy ciągle swoje, że ona tego nie zrozumie, że mu nie wybaczy. W końcu go przekonaliśmy, by chociaż spróbował. Po chyba piętnastu minutach powiedział, że pojedzie, ale najpierw dokończy sprawę zakonu. Teraz już wiedział, że na pewno chce odejść. Porozmawialiśmy jeszcze z nim, by się trochę uspokoił i zakończyliśmy rozmowę. Przytuliłam się do Josepha mocno, a on do mnie. Czułam, że tego chce i potrzebuje. Po prostu staliśmy objęci. Pocałował mnie w policzek, a potem w usta tak delikatnie. Popatrzyłam na niego i w tej samej sekundzie przywarliśmy do siebie mocno się całując. Trwało to kilka minut. Potem stojąc nadal blisko on obejmował mnie w pasie, a ja głaskałam go jedną dłonią po twarzy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Aż mi słów brakowało. Zadzwoniła jego komórka. Joey nawet nie patrzył, kto dzwoni i nadal mnie obejmując odebrał.

J: „Paddy, nie teraz, mam coś ciekawszego do roboty.”

Nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo osoba po drugiej stronie zaczęła krzyczeć do słuchawki, że aż ja słyszałam, co mówi.

JV: „Cholera, to Ty wiesz, co Paddy kombinuje? Przed chwilą wybiegł jak wariat gadając coś o swoich sprawach, że odchodzi z zakonu. Spakował manatki i gdzieś pojechał. Co tu właściwie się wyrabia do cholery?! Aha i co to za jakaś małolata się z Tobą obściskuje? Weź się chłopie uspokój w końcu i dorośnij!”

Joey aż mocno nabrał powietrza i popatrzył na mnie. Nie chciałam, aby się kłócił z Jimem, więc kiwnęłam głową na „nie” i pogłaskałam go po twarzy. Wziął drugi oddech.

J: „Jim, przegiąłeś chłopie. A ja nic Ci nie powiem i nie będę się Tobie tłumaczył. Nie jest to Twoja sprawa i już. Myśl sobie, co chcesz i o mnie i o Paddym. Jeśli nie chciał Ci o niczym powiedzieć, to i ja nic Ci nie powiem, bo on mi zaufał. A jeśli chodzi o moje życie prywatne, to bez wyraźnego mojego zezwolenia więcej się nie wtrącaj, bo nikt Cię o to nie prosił.”
JV: „Ja tylko pytałem, co wiesz o Paddym. A jeśli chodzi o Ciebie, to Ty nawet nie mieszkasz w tym samym hotelu, co my. Jesteś moim bratem i martwię się o Ciebie.”
J: „Nie masz się o co martwić, naprawdę.”
JV: „Ale ta dziewczyna, całowałeś ją po koncercie.”
J: „To Ann, znamy się kilka miesięcy. I nie żadna dziewczyna, tylko kobieta. Jim ona jest starsza od Twojej żony.”
JV: „No coś Ty? Nie żartujesz? Ale w sumie i tak to nic nie zmienia. Mi się to nie podoba.
A może jednak udałoby Ci się wszystko poukładać z Tanją.”
Me: „Co Ty Jimmy gadasz? Zwariowałeś? To najgłupszy pomysł, na jaki wpadłeś ostatnio. Joey, nie słuchaj go.”
J: „Nie mam takiego zamiaru. Pozwólcie mi decydować samemu.”
Me: „A mogę zadać jedno pytanie?”
J: „No dawaj.”
Me: „Jesteś szczęśliwy tak, na jakiego ostatnio wyglądasz?”
J: „Nawet bardziej.”
Me: „To ja nie mam więcej pytań. A Ty Jim pożegnaj się z bratem.”
J: „Cześć Wam.”
JV: „Cześć.”

Wyłączył się i przytulił mnie mocniej. Potem przeprosił mnie za brata, mówiąc, że on się martwi i dlatego był taki niemiły. Ale za to bratowa - żona Jima - Meike jest ok, więc pewnie porozmawia z nim. Ale obydwoje wiedzieliśmy, że Jimmy mnie tak łatwo nie zaakceptuje. Był bardzo uparty jak twierdził Joseph i jak się na coś uprze, to może być ciężko. Zdawałam sobie sprawę, że to nie ostatnie tego typu „wystąpienie” Jimmy'ego. Oczywiście starałam się zrozumieć jego zachowanie, ale przykro mi jednak było. Widziałam, że Joey'owi również.

5 komentarzy:

  1. wiecie co, chyba jednak wolałabym aby były jednak napisane pełne imiona a nie skróty bo cały czas zerkam po boku i wytrącam się z czytania.

    No boję się, że Jimm będzie taki obrazoburczy przez całe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A co to znaczy 'obrazoburczy'?

    OdpowiedzUsuń
  3. jest to człowiek który wszystkich obraża, ocenia, nie zgadza się w niczym z innymi

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa! Dzięki! Przyzwyczaisz się do skrótów, jak dwie osoby rozmawiają, to jest łatwiej, a JV jest, bo James Victor :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jim brutal <3 i Ann małolata

    OdpowiedzUsuń