poniedziałek, 10 lutego 2014

26. Ola – lipiec 2010

Pakowałam się z płaczem, nie mogłam powstrzymać tej tony łez, która się lała. Bus na lotnisko odjeżdżał o 12 spod hotelu. Siostra próbowała mnie przekonać do rozmowy z Johnem, ale byłam nieugięta. Zeszłam już na dół z torbami, Magda się zbierała. Usłyszała pukanie i myśląc, że to obsługa powiedziała:

M: „Proszę.”
P: „Eeee. Hello, czy jest może Ola? Jestem…”
M: „Wiem, wiem kim jesteś, Ola jest na dole, przy busie, odjeżdżamy za 15 min.” – John podszedł do Magdy, uściskał ją w podzięce, chciał lecieć, ale Magda trzeźwo myśląca powiedziała:
M: „Stój, czekaj! Weź mój numer telefonu. Jestem siostrą Oli i w razie co dzwoń do mnie, bo dzisiaj masz marne szanse.”

Wpisał sobie numer w telefon, uściskał Magdę jeszcze raz, aż ją zabolało, rzucił tylko „thank you” i wybiegł. Magda pomyślała tylko, że scena jak z telenoweli wenezuelskiej i też wyszła z pokoju.

Stałam przy busie oddając swój bagaż i łzy napłynęły mi do oczu. Kończył się kolejny etap w moim życiu. Kończył się, zanim się tak naprawdę zaczął. Zaczęłam się zastanawiać, po co pojechałam na tę wycieczkę? Żeby znowu zostać oszukaną? Żeby znowu cierpieć? Przecież właśnie od tego uciekałam, o tym chciałam zapomnieć. Udało mi się, uciekłam, zapomniałam, ale mam nową rzecz, przed którą muszę uciec z powrotem do Polski. Nie chciałam tak. Na wycieczce w końcu przekonałam się do Johna i chciałam dać się ponieść emocjom, ale chyba było to niedobre posunięcie. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że bardzo się z nim zżyłam i że mi na nim zależało. Do teraz. Ktoś mnie z tyłu złapał za rękę. Wiedziałam, że to on. Przywdziałam minę wkurzoną zamiast smutną, odwróciłam się, zabrałam rękę i zmroziłam go wzrokiem.

P: „Ola, daj mi chwilę, proszę.”
O: „Cześć John… eeee…. Cześć Patrick?”
P: „Wiem, źle zrobiłem, że Ci nie powiedziałem.”
O: „Muszę jechać.” – chciałam odejść, ale przytrzymał mnie za rękę.
P: „Zależy mi na Tobie.” – powiedział to bardzo stanowczo. Ale nie chciałam dać się nabrać.
O: „Jezu Chryste, całowałam się z mnichem!”
P: „To nie tak.”
O: „A jak? Wstąpiłeś do zakonu?”
P: „Tak.”
O: „Czy opuściłeś zakon?”
P: „To jest bardziej zawiłe.”
O: „Czy opuściłeś zakon?”
P: „Nie, ale…”
O: „Ale… to ja muszę jechać. Cześć.”


Odwróciłam się na pięcie i poszłam do busa. Magda mówiła, że złapał się za głowę i patrzył cały czas, póki nie skręciłyśmy. Łzy płynęły, ale w najgorszy płacz uderzyłam po wejściu do samolotu. Trzymało mnie tak z pół godziny, póki nie zasnęłam z wyczerpania.

3 komentarze:

  1. Siostra zawiązała pakt z diabłem no proszę ;) Kurcze lubię takie podejście i obrażanie się na kogoś kto zrobił mi przykrość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola działała tutaj zbyt emocjonalnie uważam i powinna go wysłuchać. Dać chociaż powiedzieć, ale była w zbyt wielkim szoku widząc swojego "Johna" na scenie jako "Paddiego."

      Usuń
  2. Klasyczny overthinking. Kurczaki, chyba zaczynam sie utozsamiac z jedną z bohaterek.

    Jezu Chryste, całowałam się z mnichem! - piękne! ;)

    OdpowiedzUsuń