Pakowałam
się z płaczem, nie mogłam powstrzymać tej tony łez, która się lała. Bus na
lotnisko odjeżdżał o 12 spod hotelu. Siostra próbowała mnie przekonać do
rozmowy z Johnem, ale byłam nieugięta. Zeszłam już na dół z torbami, Magda się
zbierała. Usłyszała pukanie i myśląc, że to obsługa powiedziała:
M:
„Proszę.”
P:
„Eeee. Hello, czy jest może Ola? Jestem…”
M:
„Wiem, wiem kim jesteś, Ola jest na dole, przy busie, odjeżdżamy za 15 min.” –
John podszedł do Magdy, uściskał ją w podzięce, chciał lecieć, ale Magda
trzeźwo myśląca powiedziała:
M:
„Stój, czekaj! Weź mój numer telefonu. Jestem siostrą Oli i w razie co dzwoń do
mnie, bo dzisiaj masz marne szanse.”
Wpisał
sobie numer w telefon, uściskał Magdę jeszcze raz, aż ją zabolało, rzucił tylko
„thank you” i wybiegł. Magda pomyślała tylko, że scena jak z telenoweli
wenezuelskiej i też wyszła z pokoju.
Stałam
przy busie oddając swój bagaż i łzy napłynęły mi do oczu. Kończył się kolejny
etap w moim życiu. Kończył się, zanim się tak naprawdę zaczął. Zaczęłam się zastanawiać,
po co pojechałam na tę wycieczkę? Żeby znowu zostać oszukaną? Żeby znowu
cierpieć? Przecież właśnie od tego uciekałam, o tym chciałam zapomnieć. Udało
mi się, uciekłam, zapomniałam, ale mam nową rzecz, przed którą muszę uciec z
powrotem do Polski. Nie chciałam tak. Na wycieczce w końcu przekonałam się do
Johna i chciałam dać się ponieść emocjom, ale chyba było to niedobre
posunięcie. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że bardzo się z nim zżyłam i że
mi na nim zależało. Do teraz. Ktoś mnie z tyłu złapał za rękę. Wiedziałam, że
to on. Przywdziałam minę wkurzoną zamiast smutną, odwróciłam się, zabrałam rękę
i zmroziłam go wzrokiem.
P:
„Ola, daj mi chwilę, proszę.”
O:
„Cześć John… eeee…. Cześć Patrick?”
P:
„Wiem, źle zrobiłem, że Ci nie powiedziałem.”
O:
„Muszę jechać.” – chciałam odejść, ale przytrzymał mnie za rękę.
P:
„Zależy mi na Tobie.” – powiedział to bardzo stanowczo. Ale nie chciałam dać
się nabrać.
O:
„Jezu Chryste, całowałam się z mnichem!”
P:
„To nie tak.”
O:
„A jak? Wstąpiłeś do zakonu?”
P:
„Tak.”
O:
„Czy opuściłeś zakon?”
P:
„To jest bardziej zawiłe.”
O:
„Czy opuściłeś zakon?”
P:
„Nie, ale…”
O:
„Ale… to ja muszę jechać. Cześć.”
Odwróciłam
się na pięcie i poszłam do busa. Magda mówiła, że złapał się za głowę i patrzył
cały czas, póki nie skręciłyśmy. Łzy płynęły, ale w najgorszy płacz uderzyłam
po wejściu do samolotu. Trzymało mnie tak z pół godziny, póki nie zasnęłam z
wyczerpania.
Siostra zawiązała pakt z diabłem no proszę ;) Kurcze lubię takie podejście i obrażanie się na kogoś kto zrobił mi przykrość
OdpowiedzUsuńOla działała tutaj zbyt emocjonalnie uważam i powinna go wysłuchać. Dać chociaż powiedzieć, ale była w zbyt wielkim szoku widząc swojego "Johna" na scenie jako "Paddiego."
UsuńKlasyczny overthinking. Kurczaki, chyba zaczynam sie utozsamiac z jedną z bohaterek.
OdpowiedzUsuńJezu Chryste, całowałam się z mnichem! - piękne! ;)