wtorek, 18 lutego 2014

34. Ola – sierpień 2010



Zaczęliśmy jakby poznawać się na nowo. Nie mogłam się jednak przestawić i mówić na niego Patrick, co chwilę wypalałam z Johnem. Ale to tak, jakby ktoś nagle zmienił imię. Mówiliśmy o różnych rzeczach, ale oboje odczuwaliśmy dystans. Po paru godzinach było już lepiej i parę razy się roześmialiśmy, ale jednak nie było to to, co w Hiszpanii. Chciałam go podrzucić pod hotel, ale było blisko moich rodziców, gdzie miałam spać, więc uparł się najpierw odprowadzić mnie, a potem iść do hotelu piechotą. Rozstaliśmy się po północy jedynie małym i szybkim cmokiem w policzek. Pierwsze, co zrobiłam po wejściu do rodziców, to obudziłam i wyściskałam Magdę, aż ta się w czoło stukała.

Rano wstałam szybko. Mimo, że nie wyspana, zebrałam się w 20 min i szybkim krokiem wyszłam z bloku. Oczom nie mogłam uwierzyć, bo przed domem na murku siedział sobie Patrick. Przywitał mnie buziakiem w czoło i wręczył torebkę.

P: „Dzień dobry.”
O: „Dzień dobry, co Ty tu robisz?”
P: „Nie mogłem się doczekać, kiedy Cię zobaczę, więc odprowadzę Cię do pracy. I kupiłem Ci śniadanie, bo pewnie nie miałaś czasu zrobić.”
O: „No nie miałam, nie miałam. Ale moja mama mi zrobiła.” – zrobił smutną minę, ale powiedziałam, że nie mam drugiego śniadania, więc chętnie zjem.
P: „No to dobrze, bo się naszukałem rogalików.”
O: „Haha, dzięki.”

Droga zajęła nam 20 min, bo stwierdziłam, że przejdziemy się spacerkiem. Widać było, że i on był nie wyspany. Ale miał to szczęście, że wrócił do hotelu i poszedł dalej spać. Mi w pracy było ciężko, ale warto było. O 16.00 czekał na mnie pod budynkiem, poszliśmy sobie na dobry obiad do knajpy, potem zabrałam go na wycieczkę do Łazienek. Spacery, to było to, co my bardzo lubiliśmy. Znowu rozmawialiśmy, ale nadal oboje odczuwaliśmy dystans. Chyba głównie ja byłam mniej dostępna, nie mogłam się przemóc. Powtórzyła się sytuacja z Hiszpanii. Znowu kładł mi rękę na ramieniu jak o coś pytał, chyba czekał na ruch z mojej strony albo na pozwolenie, ale ja tym razem nic nie zrobiłam. Znowu rozstaliśmy się pod domem moich rodziców, ale tym razem oprócz szybkiego buziaka dostałam też szybkiego przytulasa. W piątek zdążyłam go jedynie odwieźć po pracy na lotnisko, był szybki uścisk w aucie i tyle go widziałam. Nie chciał, żebym szła do hali odlotów, bo bał się, że akurat tam jest dużo ludzi i ktoś go rozpozna. Zarezerwował sobie hotel na następny tydzień, też środa - piątek.

Bardzo mało rozmawialiśmy przez weekend i te dwa dni, bo ciągle coś załatwiał i był wykończony. Głównie pisaliśmy smsy, czasem zadzwonił, ale nie było długich konwersacji na Skype. W środę miał inny lot, był w hotelu koło południa. Napisał, że idzie spać i że spotkamy się pod moją pracą o 16. Nie mogłam się doczekać, kiedy go zobaczę. Chciałam, żeby było tak jak w Hiszpanii. Brakowało mi go po pięciu dniach marnego kontaktu. Jednak im było bliżej 16 tym bardziej się denerwowałam i stwierdziłam, że jeszcze mu się na szyję nie rzucę. Ale nie było go pod budynkiem. Dzwoniłam, nie odebrał. Pomyślałam, że albo się gdzieś skrada albo śpi. Odebrał za trzecim razem zaspanym głosem.

P: „Hallo.”
O: „Hej, co Ci się fajnego śni?”
P: „Słucham?”
O: „Coś fajnego musi Ci się śnić, bo już 16.”
P: „What? Really? Damn it!”
O: „No tak, właśnie wyszłam z pracy.”
P: „Ola, przepraszam, musiałem nie słyszeć budzika. Czy możesz wpaść do hotelu? Przepraszam.”
O: „Nie ma sprawy, naprawdę, wpadnę. Lubisz chińszczyznę?”
P: „Tak, spoko, lubię wszystko, weź mi to, co sobie.”
O: „Kurczak w cieście, będę za pół godziny.”
P: „Ok, pokój 313 tylko nie pukaj, wejdź od razu.”
O: „See ya.”

Po zakupieniu obiadu i z lekkim zdenerwowaniem wchodzę do pokoju 313 mówiąc:

O: „Puk, puk, I mean knock knock.”
P: „Come, come, give me one minute.” – odkrzyknął z łazienki.

Rozgościłam się na stoliku, rozejrzałam po pokoju, wyjrzałam przez okno i wyszedł Patrick. Miał krótkie jeansy, biały t-shirt i mokre włosy. Specjalnie zmierzyłam go od stóp do głów i użyłam jego własnego stwierdzenia „niiiiice”. Roześmiał się i trochę nieśmiało rozłożył ręce, ja podeszłam wolnym krokiem i się przytuliliśmy. Staliśmy tak z 5 min nie wykonując żadnego innego ruchu. W końcu odsunęliśmy się od siebie, on przeczesał włosy, a ja zaproponowałam, żebyśmy zjedli, bo nam wystygnie. Usiedliśmy sobie na dywanie i rozmawiając o tym, co się u nas w między czasie działo jedliśmy. Było nieco mniej napięcia między nami niż ostatnio, tak to odczułam ja. Wydawało mi się, że Patrick był dziwnie podekscytowany, jakby chciał mi coś powiedzieć. Zdążyłam o tym pomyśleć, a on rzekł:

P: „Ola, muszę Ci coś powiedzieć.”

4 komentarze:

  1. haaaa, nauczyłaś się ode mnie kończyć w takim momencie? :d dobrze, że mam jeszcze kilka części :D :P hmmm ciekawe o co chodzi? hmmm dystans nie dystans na buziaka zasługuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! akurat tutaj o tym pomyślałam, żeby tak zakończyć, ale wiele części jest zakończonych normalnie, nie na zawał serca :P

      Usuń
  2. Biały t-shirt, mokre włosy, biały t-shirt, mokre włosy, biały t-shirt, mokre włosy, biały t-shirt, mokre włosy, biały t-shirt, mokre włosy, biały t-shirt, mokre włosy :-[

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja za chiny nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie był biały t-shirt :P :P :P

      Usuń