czwartek, 20 lutego 2014

36. Ola – sierpień 2010



Kątem oka widziałam jak Patrick przeczesuje włosy, uśmiecha się łobuzersko i mówi:
P: „Przecież wiem, o co chodzi.”
Dobrze, że siedziałam, bo poczułam motyle w brzuchu i nogi by się pode mną ugięły. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie na podłodze, ramionami opieraliśmy się o łóżko. Patrick przysunął się i objął mnie mocno, ale czule. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, każde z nas myślało chyba o tym samym, ale w jednej chwili się wzdrygnęliśmy, bo zadzwonił mój telefon. To była Magda. Szeptem powiedział, żebyśmy poszli we trójkę na kolację dzisiaj, przekazałam Magdzie, więc umówiliśmy się za 20 min na przystanku. Przytulenia czar prysł i zaczęliśmy zbierać się do wyjścia, więc zagadnęłam go znowu o Joeya i Ann.

P: „Nie znam zbyt wielu szczegółów z ich związku, ale już lubię tę dziewczynę za to, że nam pomogła. Tylko, że u Joe też jest skomplikowana sytuacja tylko w inny sposób niż u nas.” - Podniosłam brwi dając znać, żeby kontynuował.
P: „Ech… Joey rozwiódł się jakiś czas temu, to długa historia, ale wszyscy lubiliśmy Tanję, a ona bardzo nie fair się zachowała wobec Joe. Zdradzała go z jakimś gościem i zaczęło się psuć, a Joe nie wiedział, o co chodzi i potem wyszło na jaw, co i jak. Przykra sprawa, wtedy Joe się naprawdę podłamał.”
O: „No, niemiła sytuacja, nie powiem. A mają dzieci?”
P: „No niestety mają. I to trójkę, więc wiesz, jak to jest, dzieci niewinne, z jednej strony mama, która je kocha, z drugiej strony tata, który je kocha, a one pomiędzy. Ale ja widzę, że Ann, to dobra dziewczyna i chyba coś z tego będzie, bo dzięki niej Joe powrócił do żywych. Jest zupełnie inny, uśmiecha się, jest weselszy, naprawdę widać, że jest chłopak szczęśliwy.”
O: „Słuchaj, to dobrze, że kogoś poznał i że jak mówisz jest szczęśliwy.”
P: „No pewnie, że dobrze. Ta Ann naprawdę dobrze na niego wpływa. Ale nie wszyscy to widzą tak jak ja.”
O: „Jak to nie wszyscy?”
P: „Nie znasz Jima.”
O: „A co Jim? Mów jaśniej”
P: „Jimmy jest starszym bratem i troszczy się zarówno o Joeya jak i o mnie, ale robi to w bardzo specyficzny sposób, który nie zawsze nam odpowiada. Zamiast zapytać, pogadać, jakoś tak wesprzeć, to on swoje trzy grosze zawsze musi dopowiedzieć i często nie robi tego w uprzejmy sposób. Napadł na Joeya, że zadaje się z jakąś małolatą, że co sobie myśli, że postradał rozum, że to za wcześnie po rozwodzie i tak dalej i tak dalej.” – zrobiłam okrągłe oczy i powiedziałam:
O: „No to za przeproszeniem, czy ten Jimmy jest ślepy? Skoro bratu dobrze, to ten się czepia?”
P: „Niestety, to właśnie jest wada Jimmiego. Najpierw zamiast zapytać, to się czepia. Na szczęście Meike – moja bratowa - temperuje go i często łagodzi różne sytuacje.”
O: „No to współczuję Joe. Ale wiesz… jako, że oni też tak prosto nie mają, to chyba się dogadamy wspólnie. Chciałabym ich poznać.”
P: „Poznasz, poznasz, ale tak jak mówiliśmy za jakiś czas.”
O: „No tak, tak, za jakiś czas. Ale jak będziesz rozmawiał z bratem, to podziękuj mu też ode mnie i pozdrów go. Skoro o mnie wie, to czemu nie?”
P: „Ok, to mogę zrobić. Idziemy?”

Patrick wolał, abyśmy z hotelu wyszli oddzielnie i spotkali się dopiero w tramwaju. Wieczór spędziliśmy we trójkę z Magdą w miłej atmosferze w knajpie na Starówce, co i rusz dziękując jej za pomoc. Śmialiśmy się razem i widać było, że Patrick i moja siostra się polubili. To był pierwszy taki moment, kiedy siedliśmy we trójkę na pogawędce. Miałam wracać z Magdą, ale stwierdziliśmy, że jeszcze zostaniemy i połazimy. Było romantycznie, szliśmy po bulwarze, światła świeciły, nie było już takiego upału. Patrick odważył się położyć rękę na moim ramieniu i szliśmy objęci w ten sposób. Mimo wszystko jednak się nie pocałowaliśmy. Było dobrze tak, jak było i chyba każde z nas o tym dobrze wiedziało.

W czwartek musiałam wcześniej wrócić do domu, żeby się spakować. Dlatego posiedzieliśmy tylko 3h w knajpie rozmawiając o wypadzie do Hiszpanii i pojechałam do domu. Nie chciałam go zapraszać, uważałam, że następnym razem to zrobię. Zabrałam się do pakowania, ale Patrick dzwonił dwa razy i pisał smsy i w końcu mu napisałam, że jak nie przestanie, to nie dam rady się spakować. Na szczęście na weekend nie było tego dużo.

9 komentarzy:

  1. No jak to czar prysł, no jak to czar prysł? Ej ja się tak nie bawię! Mieli się pocałować :P Już czekam i czekam :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wszystko przyjdzie czas i na pocałunki tez :)

    OdpowiedzUsuń
  3. pocaluj ją, pocałuj baranie *_* i zadzwoniła siostra banka pękła. no to to jak dziewczyny się poznają to będzie z cała pewnością o synchronach i takich innych rzeczach ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. A tu byś się zdziwiła :)
    Prawdziwe życie to prawdziwe, a ta Ola i Ania to Ola i Ania :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Posiedzieliśmy "tylko" 3 godziny... :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam kiedys w telewizorni, że randka nie powinna trwać dłużej niż 40 minut. Żeby nie moc sie sobą nacieszyc do konca. Paranoja :/

    OdpowiedzUsuń