W piątek
pojechałam wcześniej do pracy, żeby móc się wyrwać na samolot. Oczy miałam jak
zasypane piaskiem. Na lotnisko pojechaliśmy razem autobusem, ale spotkać
mieliśmy się dopiero w samolocie. Trzeba było udawać, co tego dnia nie było
trudne, bo gdy tylko usiadłam na swoim miejscu w samolocie, a Patrick 10 minut
po mnie, zasnęłam i spałam cały lot do Barcelony. Poczułam, jak Patrick bierze
mnie za rękę, ale nie otworzyłam nawet oczu. Jak ja byłam w pracy, to on sobie
spał, a ja pierwszej nocy spałam 3h,a
drugiej nocy 4h, co jak na mnie było stanowczo za mało. Gdy zbliżaliśmy
się do lądowania zaczął ściskać moją rękę, więc się obudziłam. Uśmiechnął się
tak cudownie, że aż ja się uśmiechnęłam. Chciałam jechać autobusem, ale uparł
się na taxi. Miałam do jakiejś wsiąść i poczekać na niego w środku. Po paru minutach
dołączył do mnie. Uważałam, że to bez sensu, ale on na lotnisku wolał być
czujny, bo tam różni ludzie przebywają. W hotelu pokoje mieliśmy koło siebie,
tylko się zarejestrowaliśmy i poszliśmy nad morze. Była już 22, ale że wyspałam
się w samolocie, to mogłam sobie teraz odbić w drugą stronę. Jak doszliśmy na
plażę, to chwyciłam Patricka za rękę i zaczęłam biec do morza, w które wpadłam
z impetem, aż nam się trochę ubrania zamoczyły. Było gorąco i cudownie, bo z
Patrickiem i w naszym miejscu. Szliśmy sobie spacerkiem rozmawiając,
przeszliśmy spory kawałek, aż w końcu zamilkliśmy. Było tak błogo, dochodziła
nas jakaś muzyka. Patrick i tym razem nie krępował się i objął mnie ramieniem.
Nagle ni z tego ni z owego przystanął, cmoknął mnie w czoło i bardzo mocno
przytulił. Zdziwiłam się, ale nic nie powiedziałam, tylko staliśmy tak sobie z
pięć minut. W końcu tak samo z zaskoczenia się oderwał i pociągnął mnie gdzieś
szybkim krokiem. Nie wiedziałam, o co chodzi, póki z pobliskiego namiotu nie
usłyszałam naszej piosenki. Spytał czy zatańczymy, odpowiedziałam, że mogę
tańczyć o każdej porze dnia i nocy i najchętniej z nim. Zaczął tak tańczyć,
żeby utrzymywać kontakt wzrokowy. Zawsze jak tak patrzył, to nogi miałam jak z
waty i chęć osunąć się na ziemię. Oparłam się policzkiem o jego policzek i powiedziałam
cichutko:
O: „Don’t look
at me like that because I’m going to faint.”
P: “Like
what?” – czułam, że się uśmiechnął
O: „Oh, you
know like what.” – w tym momencie zaśpiewał mi szeptem fragment do ucha
P: „Do you feel my heart beating, do you feel the
same.” – ciągnęłam więc naszą gadkę
O: “Is it question for me or in the air?”
P: “To nie
pytanie, bo czuję jak Twoje serce bije.”
O: „Jak bije?”
– teraz zaczęło galopować.
P: „Szybko
bije. Tak jak moje.”
Wtedy zaczął
bardzo, bardzo wolno zbliżać się wyczekiwany przez nas moment. Najpierw
dostałam CMOK koło ucha, potem bliżej policzka, w policzek i tak stopniowo, aż
połączył nas wreszcie prawdziwy pocałunek. Było po prostu bosko. Patrick
całował obłędnie. Najpierw delikatnie, jakby się oswajał, potem coraz bardziej
namiętnie. Kręciło mi się w głowie. Chyba to dzięki temu otoczeniu, gdzie
zaczęły się nasze początki. Morze, plaża, ciepło, szum, wakacje… I teraz chyba
przeszły wszystkie moje wątpliwości. W tej chwili wybaczyłam mu to ściemnianie,
a raczej nie mówienie całej prawdy.
Bariera, którą sama zbudowałam prysła i teraz było tak, jak być powinno. Czułam
się szczęśliwa. I mimo, iż w sobotę będę cały dzień sama, a w niedzielę powrót
do domu i praca w poniedziałek, to wiedziałam, że na mojej obecnej drodze nie
może zabraknąć Patricka. Nie wiedziałam, co ta droga przyniesie, ani jak to się
ułoży, ale musiałam spróbować. Czy ja zdążyłam o tym wszystkim pomyśleć w
trakcie naszego pocałunku? Oderwaliśmy się od siebie, a gdy Patrick skwitował
to tym swoim przedłużonym „niiiice”, to oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Z tych
emocji musiałam usiąść. Patrick usiadł za mną i bardzo mocno mnie objął. Już
nie tak, jak wtedy, ledwo co, jedną ręką, tylko dwie ręce splótł na moim
brzuchu, głowę oparł na moim ramieniu i wtulił się w moje włosy.
P: „Wiesz…
Jestem teraz w takim zamroczonym stanie, że nie zdziwię się jak jutro zapomnę
słowa do „An Angel”.” – uśmialiśmy się z tego oboje.
O: „Kiedyś
znałam „An Angel” na pamięć, chciałam pośpiewać na ostatnim koncercie, ale
wiesz, jak wyszło. Ciekawe czy będę pamiętać słowa?” – zamyśliłam się, próbując
znaleźć słowa, na co Patrick zaczął nucić bardzo cichutko „I wish I had your
pair of wings”. Zerknęłam na niego i próbowałam wstrzelić się w tekst „I had
them last night in my dreams”. Pierwsza zwrotka poszła dobrze, druga gorzej.
Patrick przerwał i powiedział, że spokojnie sobie poradzę na koncercie.
Uprzedził mnie, że nie będzie mógł zbyt często zerkać na mnie, bo fanki zaraz
by to wychwyciły, ale ja mogę na niego swobodnie, bo nikt się nie skapnie.
I nasuwa mi się jedno słowo "wreszcie" :) Tyle się naczekałam na ten pocałunek, ale warto było. Wakacyjny klimat, wspomnienia, no i jeszcze ta piosenka, i robi się tak jakoś magicznie, że aż się o to prosiło, i wyszło fantastycznie :) Już się nie mogę doczekać co tam będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńA ja czekałam na Twój komentarz, przyznaję się bez bicia :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że teraz odetchniecie z ulgą "wreszcie", bo to przeciąganie było specjalnie,a czemu? Dowiecie się w kolejnych częściach :D
To bardzo mi miło, że moje komentarze są tak wyczekiwane :P A z tym przeciąganiem, no cóż zdecydowanie było irytujące, ale z pewnością miało istotny wpływ na poczytność, bo każdy czekał i co chwila sprawdzał czy to może już, a przynajmniej ja na pewno :P
UsuńHmm... Ciąg dalszy irytacji nastąpi, ale też zamierzenie :D
OdpowiedzUsuńNo cóż... nie bardzo mogę się wkurzać za coś, co właściwie poniekąd sama robię :P Więc napiszę tylko, że czekam z niecierpliwością :P
UsuńI dobrze to robisz! Ja nie mam serca i cierpliwości do Meg, ale to już nie tutaj :P
UsuńDokładnie, u mnie też jest dużo miejsca na komentarze :P
UsuńFajnie, że Ci się podoba, staramy się, aby wszystko było dograne i fajnie :)
OdpowiedzUsuńNo i dokładnie takie jest, więc jak może się nie podobać :)
Usuńhaaaaa! no zrobili to, bariera minęła, na całe szczescie już nie będzie pomiędzy nimi takiego ogromnego dystanu
OdpowiedzUsuń:) ktoś się musi bardzo postarać :)
OdpowiedzUsuńOjeju, wiedziałam, że jak tylko przyjdzie co do czego, to będą takie komentarze :D Hehe!
OdpowiedzUsuń:o (nie jestem chyba w stanie wydobyć dzis z siebie innych komentarzy :P )
OdpowiedzUsuńNareszcie! Nie odstaję od reszty i też niemogłam się doczekać.
OdpowiedzUsuńWczoraj nie mogłam komentować tego, co czytałam, bo wstrętna maszyna sprawdzała czy nie jestem maszyną i nie chciała mbie przepuścić - widocznie oceniła, że nią jestem hahaha.
Nie wiem, o co chodzi z ta maszyna, nie mam kompa, może coś poradzę jak będę nie z komórki. Wielka radość mi sprawilas,ze doarlas na tego bloga. Mam nadzieje, ze wytrwasz do konca. Fajnie, ze zostawisz po sobie ślad w postaci kalendarza. A jeśli chodzi o samo opowiadanie, to Patrick zabiera się do wszystkiego jak jeż do ru... Dopiero co opuścił zakon, ma dziewczynę po wielu latach przerwy, tak to jest. Zaczyna się romantycznie, ale nie zawsze będzie tak kolorowo.
Usuńi ja tu coś dopisze hehe :)
Usuńjest to inne opowiadanie przez to, że chciałyśmy pisać trochę o takim "normalnym" życiu z gwiazdą wiec wszystko co się działo było "normalnym, dniem dzisiejszym"... to opowiadanie jeszcze nie jest skończone, bo właśnie takie życie można pisać i pisać... :) pozdrawiam