piątek, 28 lutego 2014

39. Ola – sierpień 2010



W piątek pojechałam wcześniej do pracy, żeby móc się wyrwać na samolot. Oczy miałam jak zasypane piaskiem. Na lotnisko pojechaliśmy razem autobusem, ale spotkać mieliśmy się dopiero w samolocie. Trzeba było udawać, co tego dnia nie było trudne, bo gdy tylko usiadłam na swoim miejscu w samolocie, a Patrick 10 minut po mnie, zasnęłam i spałam cały lot do Barcelony. Poczułam, jak Patrick bierze mnie za rękę, ale nie otworzyłam nawet oczu. Jak ja byłam w pracy, to on sobie spał, a ja pierwszej nocy spałam 3h,a  drugiej nocy 4h, co jak na mnie było stanowczo za mało. Gdy zbliżaliśmy się do lądowania zaczął ściskać moją rękę, więc się obudziłam. Uśmiechnął się tak cudownie, że aż ja się uśmiechnęłam. Chciałam jechać autobusem, ale uparł się na taxi. Miałam do jakiejś wsiąść i poczekać na niego w środku. Po paru minutach dołączył do mnie. Uważałam, że to bez sensu, ale on na lotnisku wolał być czujny, bo tam różni ludzie przebywają. W hotelu pokoje mieliśmy koło siebie, tylko się zarejestrowaliśmy i poszliśmy nad morze. Była już 22, ale że wyspałam się w samolocie, to mogłam sobie teraz odbić w drugą stronę. Jak doszliśmy na plażę, to chwyciłam Patricka za rękę i zaczęłam biec do morza, w które wpadłam z impetem, aż nam się trochę ubrania zamoczyły. Było gorąco i cudownie, bo z Patrickiem i w naszym miejscu. Szliśmy sobie spacerkiem rozmawiając, przeszliśmy spory kawałek, aż w końcu zamilkliśmy. Było tak błogo, dochodziła nas jakaś muzyka. Patrick i tym razem nie krępował się i objął mnie ramieniem. Nagle ni z tego ni z owego przystanął, cmoknął mnie w czoło i bardzo mocno przytulił. Zdziwiłam się, ale nic nie powiedziałam, tylko staliśmy tak sobie z pięć minut. W końcu tak samo z zaskoczenia się oderwał i pociągnął mnie gdzieś szybkim krokiem. Nie wiedziałam, o co chodzi, póki z pobliskiego namiotu nie usłyszałam naszej piosenki. Spytał czy zatańczymy, odpowiedziałam, że mogę tańczyć o każdej porze dnia i nocy i najchętniej z nim. Zaczął tak tańczyć, żeby utrzymywać kontakt wzrokowy. Zawsze jak tak patrzył, to nogi miałam jak z waty i chęć osunąć się na ziemię. Oparłam się policzkiem o jego policzek i powiedziałam cichutko:
O: „Don’t look at me like that because I’m going to faint.”
P: “Like what?” – czułam, że się uśmiechnął
O: „Oh, you know like what.” – w tym momencie zaśpiewał mi szeptem fragment do ucha
P: „Do you feel my heart beating, do you feel the same.” – ciągnęłam więc naszą gadkę
O: “Is it question for me or in the air?”
P: “To nie pytanie, bo czuję jak Twoje serce bije.”
O: „Jak bije?” – teraz zaczęło galopować.
P: „Szybko bije. Tak jak moje.”
Wtedy zaczął bardzo, bardzo wolno zbliżać się wyczekiwany przez nas moment. Najpierw dostałam CMOK koło ucha, potem bliżej policzka, w policzek i tak stopniowo, aż połączył nas wreszcie prawdziwy pocałunek. Było po prostu bosko. Patrick całował obłędnie. Najpierw delikatnie, jakby się oswajał, potem coraz bardziej namiętnie. Kręciło mi się w głowie. Chyba to dzięki temu otoczeniu, gdzie zaczęły się nasze początki. Morze, plaża, ciepło, szum, wakacje… I teraz chyba przeszły wszystkie moje wątpliwości. W tej chwili wybaczyłam mu to ściemnianie, a  raczej nie mówienie całej prawdy. Bariera, którą sama zbudowałam prysła i teraz było tak, jak być powinno. Czułam się szczęśliwa. I mimo, iż w sobotę będę cały dzień sama, a w niedzielę powrót do domu i praca w poniedziałek, to wiedziałam, że na mojej obecnej drodze nie może zabraknąć Patricka. Nie wiedziałam, co ta droga przyniesie, ani jak to się ułoży, ale musiałam spróbować. Czy ja zdążyłam o tym wszystkim pomyśleć w trakcie naszego pocałunku? Oderwaliśmy się od siebie, a gdy Patrick skwitował to tym swoim przedłużonym „niiiice”, to oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Z tych emocji musiałam usiąść. Patrick usiadł za mną i bardzo mocno mnie objął. Już nie tak, jak wtedy, ledwo co, jedną ręką, tylko dwie ręce splótł na moim brzuchu, głowę oparł na moim ramieniu i wtulił się w moje włosy.

P: „Wiesz… Jestem teraz w takim zamroczonym stanie, że nie zdziwię się jak jutro zapomnę słowa do „An Angel”.” – uśmialiśmy się z tego oboje.
O: „Kiedyś znałam „An Angel” na pamięć, chciałam pośpiewać na ostatnim koncercie, ale wiesz, jak wyszło. Ciekawe czy będę pamiętać słowa?” – zamyśliłam się, próbując znaleźć słowa, na co Patrick zaczął nucić bardzo cichutko „I wish I had your pair of wings”. Zerknęłam na niego i próbowałam wstrzelić się w tekst „I had them last night in my dreams”. Pierwsza zwrotka poszła dobrze, druga gorzej. Patrick przerwał i powiedział, że spokojnie sobie poradzę na koncercie. Uprzedził mnie, że nie będzie mógł zbyt często zerkać na mnie, bo fanki zaraz by to wychwyciły, ale ja mogę na niego swobodnie, bo nikt się nie skapnie.

16 komentarzy:

  1. I nasuwa mi się jedno słowo "wreszcie" :) Tyle się naczekałam na ten pocałunek, ale warto było. Wakacyjny klimat, wspomnienia, no i jeszcze ta piosenka, i robi się tak jakoś magicznie, że aż się o to prosiło, i wyszło fantastycznie :) Już się nie mogę doczekać co tam będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja czekałam na Twój komentarz, przyznaję się bez bicia :D

    Wiedziałam, że teraz odetchniecie z ulgą "wreszcie", bo to przeciąganie było specjalnie,a czemu? Dowiecie się w kolejnych częściach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo mi miło, że moje komentarze są tak wyczekiwane :P A z tym przeciąganiem, no cóż zdecydowanie było irytujące, ale z pewnością miało istotny wpływ na poczytność, bo każdy czekał i co chwila sprawdzał czy to może już, a przynajmniej ja na pewno :P

      Usuń
  3. Hmm... Ciąg dalszy irytacji nastąpi, ale też zamierzenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... nie bardzo mogę się wkurzać za coś, co właściwie poniekąd sama robię :P Więc napiszę tylko, że czekam z niecierpliwością :P

      Usuń
    2. I dobrze to robisz! Ja nie mam serca i cierpliwości do Meg, ale to już nie tutaj :P

      Usuń
    3. Dokładnie, u mnie też jest dużo miejsca na komentarze :P

      Usuń
  4. Fajnie, że Ci się podoba, staramy się, aby wszystko było dograne i fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dokładnie takie jest, więc jak może się nie podobać :)

      Usuń
  5. haaaaa! no zrobili to, bariera minęła, na całe szczescie już nie będzie pomiędzy nimi takiego ogromnego dystanu

    OdpowiedzUsuń
  6. :) ktoś się musi bardzo postarać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojeju, wiedziałam, że jak tylko przyjdzie co do czego, to będą takie komentarze :D Hehe!

    OdpowiedzUsuń
  8. :o (nie jestem chyba w stanie wydobyć dzis z siebie innych komentarzy :P )

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie! Nie odstaję od reszty i też niemogłam się doczekać.
    Wczoraj nie mogłam komentować tego, co czytałam, bo wstrętna maszyna sprawdzała czy nie jestem maszyną i nie chciała mbie przepuścić - widocznie oceniła, że nią jestem hahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, o co chodzi z ta maszyna, nie mam kompa, może coś poradzę jak będę nie z komórki. Wielka radość mi sprawilas,ze doarlas na tego bloga. Mam nadzieje, ze wytrwasz do konca. Fajnie, ze zostawisz po sobie ślad w postaci kalendarza. A jeśli chodzi o samo opowiadanie, to Patrick zabiera się do wszystkiego jak jeż do ru... Dopiero co opuścił zakon, ma dziewczynę po wielu latach przerwy, tak to jest. Zaczyna się romantycznie, ale nie zawsze będzie tak kolorowo.

      Usuń
    2. i ja tu coś dopisze hehe :)
      jest to inne opowiadanie przez to, że chciałyśmy pisać trochę o takim "normalnym" życiu z gwiazdą wiec wszystko co się działo było "normalnym, dniem dzisiejszym"... to opowiadanie jeszcze nie jest skończone, bo właśnie takie życie można pisać i pisać... :) pozdrawiam

      Usuń