środa, 12 lutego 2014

28. Ania – lipiec 2010

Po obiedzie pojechaliśmy na lotnisko. Cały czas się do siebie przytulaliśmy. Nawet śmialiśmy się z tego, że tak nam się to spodobało, że teraz cały czas się tak do siebie tulimy albo trzymamy za rękę. Joseph powiedział, że leci do Kolonii zobaczyć się z dziećmi. Szliśmy do mojego gatu oczywiście objęci i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Potem oczywiście mieliśmy dobrą zabawę, bo któreś z nas stwierdziło, że niedługo lotniska będą naszym drugim domem. Ciągle się na nich spotykaliśmy i żegnaliśmy. Joey miał lot później o jakieś piętnaście minut, więc staliśmy sobie z boku, koło mojego gate’u i rozmawialiśmy. Nagle ktoś się odezwał:

Kt: „Dobry wieczór.”

Brzmiało to bardzo serdecznie, a jednocześnie tak, jakby ta osoba hamowała śmiech.
J: „Cześć Kathy. Pozwól, że Ci przedstawię.”- zwrócił się do mnie- „To moja siostra Kathy, a to jest Ann, moja przyjaciółka.”
Kt, A: „Bardzo mi miło.”
Kt: „Do Kolonii lecicie? Przepraszam, że pytam.”
A: „Nie, ok, możesz pytać. Joey leci do Kolonii do dzieci, a ja do domu.”
Kt: „Och, myślałam, że razem. No to chyba nie spędziliście dużo czasu ze sobą.”
J: „Niestety nie za długo, ale Kathy Ty wiesz, jak to wszystko wygląda. A poza tym Ann nie mieszka w Niemczech i to dodatkowe ograniczenie.”
Kt: „Wiem Joey, wiem, ale wszystko się na pewno ułoży. Nie przejmujcie się głupim gadaniem. Najważniejsze, żebyście Wy byli zadowoleni, a ja nie powiem na razie, że Cię poznałam Ann. Po co na razie mają wiedzieć, prawda?”
J: „Dzięki Kathy, Ty zawsze rozumiesz.”
Kt: „Staram się, a do tego znam Cię i nie muszę pytać. Ann, a jak Ci się koncert podobał?”
A: „Było świetnie, naprawdę mi się podobało.”
Kt: „To bardzo się cieszę. Ok. To ja już idę, bo mam samolot. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.”
J: „Tak. Spotkacie się, ale na razie Kathy...”
Kt: „Wiem, że na razie nic nie wiem. Może tak być?”
A: „Dziękujemy Kathy. Cieszę się, że Cię poznałam.”
J: „No to fajnie, może jakoś to zniweluje Ci obraz, który ktoś inny Ci przedstawił.”
A: „Przecież wiesz, że nie mam mu tego za złe. Nie ma sensu się stresować.”
J: „Wiem. Kathy dzięki i do zobaczenia.”
Kt: „Trzymajcie się i do zobaczenia. Pa.”
A: „Pa Kathy.”


Kathy poszła, a ja patrzyłam za nią. Pomyślałam sobie, że jest bardzo sympatyczna i ciepła. Podeszła do nas, przywitała się i o nic nie pytała. Było to bardzo miłe. Widać było, że jest zainteresowana tak pozytywnie, ale starała się nie wypytywać. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i musiałam już iść. Już tęskniłam, ale wiedziałam, że jemu również jest coraz trudniej się ze mną rozstawać. Miał dużo zobowiązań muzyka, zawody, dzieci, a teraz jeszcze mnie. Trudno było to wszystko pogodzić. Wiedziałam, czułam, że chce ze mną być choć na razie nie padły żadne deklaracje, bo na nie było jeszcze za wcześnie. W samolocie myślałam o Oli i Paddym. Miałam nadzieję, że ona go wysłucha i da mu szansę. Popełnił błąd, ale kto ich nie popełnia? Ok, nie powiedział jej, że jest w zakonie, ale on sam był zagubiony i może nawet wystraszony. Po to wziął sobie przerwę, żeby pomyśleć, co dalej. Nie znałam go jeszcze, rozmawiałam tylko przez telefon, a już go lubiłam. Miałam nadzieję, że wszystko ułoży się na dobre. Kibicowałam im z całego serca. Widziałam też tę Olę i słyszałam jak o nim mówi, więc... musiało się udać.

5 komentarzy:

  1. Znowu się rozstają, ciekawa jestem kiedy im się uda zamieszkać ze sobą, bo przecież nie będą ciągle o siebie jeździć. Jeszcze na pewno przyjdzie na to czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szliśmy do mojego gatu - ile ja sie namyslilam o co biega! :)
    Kathy ciepła, taką ją sobie wlasnie wyobrazam. A co do KF, czy to byl jednorazowy koncert albo koniec trasy? Nie pamietam :/ Bo jakos smutno czytac, ze kazdy wraca innym samolotem, spia w innych hotelach :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był to jednorazowe kilka koncertów...
      Joey mieszkał osobno ze względu na Ann...

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń