Po
obiedzie pojechaliśmy na lotnisko. Cały czas się do siebie przytulaliśmy. Nawet
śmialiśmy się z tego, że tak nam się to spodobało, że teraz cały czas się tak
do siebie tulimy albo trzymamy za rękę. Joseph powiedział, że leci do Kolonii
zobaczyć się z dziećmi. Szliśmy do mojego gatu oczywiście objęci i
rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Potem oczywiście mieliśmy dobrą zabawę,
bo któreś z nas stwierdziło, że niedługo lotniska będą naszym drugim domem.
Ciągle się na nich spotykaliśmy i żegnaliśmy. Joey miał lot później o jakieś
piętnaście minut, więc staliśmy sobie z boku, koło mojego gate’u i
rozmawialiśmy. Nagle ktoś się odezwał:
Kt:
„Dobry wieczór.”
Brzmiało
to bardzo serdecznie, a jednocześnie tak, jakby ta osoba hamowała śmiech.
J:
„Cześć Kathy. Pozwól, że Ci przedstawię.”- zwrócił się do mnie- „To moja
siostra Kathy, a to jest Ann, moja przyjaciółka.”
Kt,
A: „Bardzo mi miło.”
Kt:
„Do Kolonii lecicie? Przepraszam, że pytam.”
A:
„Nie, ok, możesz pytać. Joey leci do Kolonii do dzieci, a ja do domu.”
Kt:
„Och, myślałam, że razem. No to chyba nie spędziliście dużo czasu ze sobą.”
J:
„Niestety nie za długo, ale Kathy Ty wiesz, jak to wszystko wygląda. A poza tym
Ann nie mieszka w Niemczech i to dodatkowe ograniczenie.”
Kt:
„Wiem Joey, wiem, ale wszystko się na pewno ułoży. Nie przejmujcie się głupim
gadaniem. Najważniejsze, żebyście Wy byli zadowoleni, a ja nie powiem na razie,
że Cię poznałam Ann. Po co na razie mają wiedzieć, prawda?”
J:
„Dzięki Kathy, Ty zawsze rozumiesz.”
Kt:
„Staram się, a do tego znam Cię i nie muszę pytać. Ann, a jak Ci się koncert
podobał?”
A:
„Było świetnie, naprawdę mi się podobało.”
Kt:
„To bardzo się cieszę. Ok. To ja już idę, bo mam samolot. Mam nadzieję, że się
jeszcze spotkamy.”
J:
„Tak. Spotkacie się, ale na razie Kathy...”
Kt:
„Wiem, że na razie nic nie wiem. Może tak być?”
A:
„Dziękujemy Kathy. Cieszę się, że Cię poznałam.”
J:
„No to fajnie, może jakoś to zniweluje Ci obraz, który ktoś inny Ci
przedstawił.”
A:
„Przecież wiesz, że nie mam mu tego za złe. Nie ma sensu się stresować.”
J:
„Wiem. Kathy dzięki i do zobaczenia.”
Kt:
„Trzymajcie się i do zobaczenia. Pa.”
A:
„Pa Kathy.”
Kathy
poszła, a ja patrzyłam za nią. Pomyślałam sobie, że jest bardzo sympatyczna i
ciepła. Podeszła do nas, przywitała się i o nic nie pytała. Było to bardzo
miłe. Widać było, że jest zainteresowana tak pozytywnie, ale starała się nie
wypytywać. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i musiałam już iść. Już tęskniłam,
ale wiedziałam, że jemu również jest coraz trudniej się ze mną rozstawać. Miał
dużo zobowiązań muzyka, zawody, dzieci, a teraz jeszcze mnie. Trudno było to
wszystko pogodzić. Wiedziałam, czułam, że chce ze mną być choć na razie nie
padły żadne deklaracje, bo na nie było jeszcze za wcześnie. W samolocie
myślałam o Oli i Paddym. Miałam nadzieję, że ona go wysłucha i da mu szansę.
Popełnił błąd, ale kto ich nie popełnia? Ok, nie powiedział jej, że jest w
zakonie, ale on sam był zagubiony i może nawet wystraszony. Po to wziął sobie
przerwę, żeby pomyśleć, co dalej. Nie znałam go jeszcze, rozmawiałam tylko
przez telefon, a już go lubiłam. Miałam nadzieję, że wszystko ułoży się na
dobre. Kibicowałam im z całego serca. Widziałam też tę Olę i słyszałam jak o
nim mówi, więc... musiało się udać.
Znowu się rozstają, ciekawa jestem kiedy im się uda zamieszkać ze sobą, bo przecież nie będą ciągle o siebie jeździć. Jeszcze na pewno przyjdzie na to czas :)
OdpowiedzUsuńSzliśmy do mojego gatu - ile ja sie namyslilam o co biega! :)
OdpowiedzUsuńKathy ciepła, taką ją sobie wlasnie wyobrazam. A co do KF, czy to byl jednorazowy koncert albo koniec trasy? Nie pamietam :/ Bo jakos smutno czytac, ze kazdy wraca innym samolotem, spia w innych hotelach :(
Był to jednorazowe kilka koncertów...
UsuńJoey mieszkał osobno ze względu na Ann...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNice
OdpowiedzUsuń