W
poniedziałek po powrocie z Hiszpanii wróciłam struta do pracy, co chwilę łzy mi napływały do oczu.
Miałam prawie 200 maili, to wtopiłam się w pracę. Telefon miałam wyciszony, na
dole w torbie, aż Magda dzwoniła do pracy, bo nie wiedziała, co się ze mną
dzieje. John dzwonił parę razy i pisał smsy o szansie, rozmowie i takich
pierdołach. Nie odpisałam. Nie odbierałam. Miałam spotkać się po pracy z
rodzicami, ale nie miałam nastroju, pojechałam do domu. Odebrałam oddane rano
do wywołania klisze i siedząc w pociągu oglądałam zdjęcia. Tu z Johnem, to
robił John, tu John się wygłupiał i dlatego ja się tak śmiałam, tego dnia było
to, tego dnia mnie objął, tego dnia był SMOK CMOK, a tego to, a tamtego tamto.
Wszystko kojarzyło mi się z Johnem. To był dzień i wieczór pełen łez. Nie
mogłam myśleć o nim jako o Paddym, dla mnie nadal był Johnem. Ale teraz
musiałam o nim po prostu zapomnieć. To mój cel na kolejne dni, może nawet
tygodnie, ale miałam nadzieję, że nie miesiące.
Minęły
dwa tygodnie, a ja nie odzyskiwałam humoru. Przez pierwszy tydzień ciągle
płakałam, a John mi tego nie ułatwiał, bo wciąż dzwonił i pisał. Nie
odpisywałam, nie odbierałam, nie miałam na to siły. Przez drugi tydzień ani
razu nie zadzwonił i nie napisał. Ostatni sms brzmiał: „Nic więcej nie mogę
zrobić.” Czyli teraz pozostało mi jedynie o nim zapomnieć. Nie podejrzewałam,
że jest w kontakcie z Magdą.
ejjj, cały czas John... on jest Paddem
OdpowiedzUsuńPakt z diabłem, o którym mówiłam
Pakt z diabłem - buhaha!
UsuńZapomniec to nie taka prosta sprawa, ale Ola to chyba nie do konca by tego chciala, co?
OdpowiedzUsuń