Chciałyśmy z Olą jechać około 11, bo
daleka droga była, szczególnie przed nią. A my obudziliśmy się dopiero o 10:30,
nie wiedziałam, czy sąsiedzi zza ściany już wstali. Joey poszedł zapukać do
nich, była godzina 11:15. Usłyszeliśmy głos Paddy’ego, który krzyczał „za pół
godziny Joey” popatrzyliśmy na siebie i Joey miał już wchodzić do naszego
pokoju, ale drzwi się otworzyły i Paddy śmiejąc się powiedział do nas
„żartowałem”. Wybuchnęliśmy śmiechem. Umówiliśmy się o 12 na obiad, a potem
mieliśmy się już rozstać, żeby zdążyć do Wrocławia na autobus Oli do Warszawy.
Joey stwierdził, że jesteśmy już spakowani, to mamy jeszcze dla siebie 40min i
on nie zamierza marnować tego czasu. Zaczęłam się śmiać, ale gdy podszedł do
mnie i mocno przytulił do siebie, to przeszła mi ochota do śmiechu. Przytuliłam
się do niego i pocałowałam, na co oddał mi pocałunek mocno. To było szaleństwo,
kochaliśmy się szybko i namiętnie. Potem chwilę leżeliśmy przytuleni do siebie.
Joey spojrzał na zegarek i powiedział, że zostało nam 5 min i chyba trzeba to
wykorzystać na prysznic. O 12:05 wyszliśmy z pokoju, zapukałam do Oli i
Paddyego. Otworzył Paddy, który był już w czapce i kurtce z torbą w ręku. Z
uśmiechem na twarzy powiedział do Josepha, że się spóźnił i to dziwne, bo
normalnie jest przecież bardzo punktualny. Po czym mrugnął okiem do niego. Z
pokoju wyszła też Ola i we czwórkę poszliśmy do windy. Poszliśmy na obiad,
który trwał chyba ze dwie godziny, bo nie mogliśmy się rozstać. Niestety
musiałyśmy już jechać.
Pożegnalny seks? - Super.
OdpowiedzUsuń:) a jak :)
Usuń