Następny dzień spędziliśmy bardzo
miło, Paddy miał świetny nastrój. Wygłupiał się co chwilę. W niedzielę, po
porannej mszy Patricka pojechaliśmy na lody do bardzo dobrej lodziarni, wpadli
też moi znajomi i Michał. Wracaliśmy w szampańskich humorach, ciągle się
śmiejąc. Zaczęłam mówić w samochodzie o tym, że napisałam do Ani maila.
P: „O! No i co?”
O: „No i mi odpisała.”
P: „Co pisała?”
O: „Wiesz, tak na razie, to takie tam,
co słychać. Jeszcze się dobrze nie znamy. Ale pisałam, że nawet Ty nie
wiedziałeś, że to z Tanją tak poważnie.”
P: „Dokładnie. A coś o nas pisałaś?” –
uśmiechnęłam się tajemniczo.
O: „Pewnie. Dziękowałam jej za to, że
skojarzyła fakty.”
P: „To dobrze. Czyli nie żałujesz
tego, że przyjechałaś wtedy na lotnisko?”
O: „Na razie nie żałuję.”
P: „Nie ma żadnego ‘na razie’. W ogóle
nie będziesz żałowała.”
O: „Mam nadzieję. Musisz się starać.”
P: „I będę.” – znowu uśmiechnął się
flirtując – „I zacznę od teraz.”
I zaczął mnie głaskać po włosach i
karku. Dobrze, że już dojeżdżaliśmy do domu, bo słabo się skupiałam.
Zaparkowałam na podwórku i gdy tylko zamknęliśmy drzwi za sobą oboje poddaliśmy
się szaleńczej namiętności. Ciuchy tylko fruwały, gdy robiliśmy trasę do
sypialni. Zastanawiało mnie to, jak to możliwe, że Paddy nagle się tak
rozbuchał. W sumie wiedziałam, że miał obawy przed pierwszym zbliżeniem, więc
pewnie skoro już się przekonał, to teraz będzie normalnie. Bo przecież chemia
między nami była i to od dawna, ale on zazwyczaj się wycofywał. Ja też lubię
wszystko po kolei, też wcześniej nie byłam gotowa, aż do tego momentu po
próbie, gdy on się wycofał. Wtedy wiedziałam już, że ja jestem gotowa, ale nie
chciałam ani naciskać ani dawać do zrozumienia, że czuję inaczej i że chcę. A w
ten weekend? No nie dość, że zrobił mi niespodziankę pojawieniem się w moim
pociągu, to jeszcze zaskoczył mnie swoją decyzją i zachowaniem. Ale cieszyłam
się. Cieszyłam jak nie wiem co i wiedziałam, że teraz może być tylko lepiej i że
dla niego przyszedł ten właściwy moment.
W poniedziałek w Święto Zmarłych
pojechał ze mną na dwa cmentarze, powiedział, że będzie się modlił za moich
bliskich. Zajrzał nawet do tamtejszego kościoła, bo powiedziałam, że moi
rodzice brali tam ślub. Zupełnie nie chciałam się rozstawać, mieliśmy się
spotkać dopiero za dwa tygodnie na długi weekend.
O: „Paddy, będę za Tobą tęsknić.”
P: „Ja za Tobą też. I to bardzo. Ale
jak do mnie przyjedziesz, to nie będziemy się nudzić.”
O: „Paddy!”
Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym
się roześmiał.
P: „Oj, ja nie o tym mówię.”
O: „No! To dobrze.”
P: „Chociaż... w sumie...”
O: „Patrick!”- śmiał się jak szalony.
P: „No dobrze, dobrze. Spotkamy się z
Joe i Ann. Chciałabyś?”
O: „No coś Ty? Naprawdę? Bardzo bym
chciała.”
P: „No to załatwione. Pojedziemy tym
razem do Josepha. Ale wiesz, że Joseph, to gaduła i powiedział Patricii o tym,
że będziecie obie i już nie ma wykrętów. W niedzielę u niej obiad, bo inaczej
nam obu urwie głowę.”
O: „Haha! Dobre, dobre. Ale nie mam
nic przeciwko temu. Bardzo chętnie pójdę zwłaszcza, że poznałyśmy się w dość
nietypowy sposób.” - spojrzeliśmy po sobie i znowu nie mogliśmy uspokoić się ze
śmiechu.
Ledwo co wyjechał, a ja już tęskniłam.
We wtorek wieczorem połączyliśmy się na Skypie. Patrick nie miał zbyt
zadowolonej miny.
P: „Cześć kochanie.”
O: „No cześć.”
P: „Mówiłem Ci, że chyba zbliża się
burza. Na pewno zbliża się burza.”
O: „No co tym razem?”
P: „Znowu zdjęcia. Na lotnisku w
Warszawie. Ale tym razem widać, że to ja. I znowu insynuacje. Chyba niedługo
będę musiał przygotować jakiś komentarz o tym, że wyszedłem z zakonu i wracam
do muzyki. Damn it! To jedyna rzecz, przed którą nie mogę Cię uchronić.”
O: „Patrick, nic na to nie poradzisz,
naprawdę. A jeśli będzie już ta burza, to po prostu weź parasol i schowajmy się
pod nim.”
P: „Dla Ciebie to takie proste.”
O: „Nie proste tylko nieznane. Ale
jeśli Ty będziesz przy mnie, to dam radę.”
P: „Oczywiście, że będę, ale martwię
się tym, bo do przyjemnych to nie należy.”
O: „Straszysz mnie, jak nie wiem co.
Pogadajmy o czymś miłym.”
Reszta rozmowy spełzła nam na
wspomnieniach z Hiszpanii. To ostatnia taka długa rozmowa, bo zaczynali próby.
Dziś mieli tylko spotkanie organizacyjne, kto ma ile piosenek i od jutra próby
i wybór utworów na płytę. Więc praktycznie przez te dwa tygodnie nie mieliśmy
zbyt częstego kontaktu. Dosłownie trzy razy na Skypie, ale Patrick był wykończony,
więc szybko się żegnaliśmy. Na szczęście mieliśmy smsy i ja też pisałam do
niego długie maile, a on odpisywał jakoś o 2-3 w nocy. W przed dzień mojego
przyjazdu napisał, że ma małą niespodziankę. Nie mogłam się doczekać. Potem w
nocy wysłał smsa, że jednak dwie niespodzianki.
No fakt, rozhulał się nam ten Paddulek :P "Pierwszy raz" już za nim, to już się ogarnął chłopak, jak to mówią do dobrego, człowiek się bardzo szybko przyzwyczaja :P I w ogóle to jestem ciekawa tych jego niespodzianek dla Oli. Już się nie mogę doczekać co to będzie :)
OdpowiedzUsuń