środa, 9 kwietnia 2014

88. Ania – listopad 2010



Staliśmy u Patricii w salonie i wtedy do pokoju weszli pozostali goście, a Paddy powiedział do Joeya, że dawno się nie widzieli, na co Joey ze śmiechem odpowiedział, że całe półtora dnia. Śmiać mi się z nich chciało i tylko szepnęłam do Oli po polsku „wariaci”. Z góry zbiegli wszyscy trzej chłopcy. Patricia przedstawiła im Olę, a oni się przywitali i chcąc mnie o coś zapytać powiedzieli „Ann”. Na co Patricia powiedziała, że nie „Ann” tylko „ciocia Ann” i „ciocia Ola”. Biedni się zdziwili, bo przecież Leon mówi do mnie po imieniu. Alexander szybko do niego powiedział, że ja nie jestem ciocią Leona, ale ich tak. No śmiać nam się chciało. Leon nie rozumiał i Ignatius też nie bardzo, a Joseph o mało się ze śmiechu nie popłakał. Paddy chyba nie słyszał, bo zatrzymał się na słowach „ciocia Ola” taki był dumny i zadowolony. Po obiedzie Denis i Patka zaczęli rozmowę o zdjęciach naszych, które widniały w intrenecie i po radach Patricii wszyscy wiedzieli, co najlepiej robić dalej. Mianowicie panowie Joseph i Paddy powinni powiedzieć o mnie i o Oli rodzinie. No i rozmowa zeszła na Jimmy’ego, ani dla mnie, ani dla Joey’a nie był to miły temat. Wiedziałam bowiem, że Joey przeżywa zachowanie Jima, ponieważ zawsze byli przyjaciółmi, a teraz nie mogą dojść do porozumienia. Po tej niezbyt miłej dla nas wymianie zdań o Jimie przeszliśmy do ciekawszych rozmów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz