piątek, 11 kwietnia 2014

92. Narrator – listopad 2010



Wszyscy zjeżdżali się do Angelo. Jedną z pierwszych była Patricia, która chciała życzyć jeszcze powodzenia Paddiemu.

Pt: „Cześć bro, jak tam?”
P: „Cześć sis, a weź! Zupełnie nie wiem, jak zacząć!”
Pt: „Spokojnie, wyczujesz moment.” – Paddy przeczesał włosy
P: „To nie jest wcale proste, nikt się nie spodziewa.”
Pt: „Sądząc po Twoim zachowaniu ostatnio wcale nie będzie to takie dziwne. A w razie co masz już dwóch sojuszników po swojej stronie.”
P: „Dzięki, idziemy?”

Z kłopotu wybawił Patricka Angelo, który, gdy wszyscy się zebrali zaczął rozmowę na prywatne tematy.

Ag: „Słuchajcie, mam ogłoszenie. Specjalnie chcemy z Kirą powiedzieć wcześniej, żebyście nie robili innych planów. Zapraszamy wszystkich na Sylwestra. Oczywiście z drugimi połówkami i dzieciakami, zamówimy nianie, a my będziemy się bawić.”
JV: „Super stary, dzięki, my pewnie będziemy.” – Meike pokiwała głową.
Kt: „Na mnie nie liczcie, już mogę powiedzieć, że mnie nie będzie.”
Pt: „Dzięki, pogadam z Denisem i dam znać.”
Mt: „Rewelacja, my na bank. Kira, ale zrobisz swoje skrzydełka, dobra?” – Kira pokazała kciuk do góry, że się zgadza.
Jh: „My już mamy wycieczkę zaklepaną, dzięki.”
Ag: „A Wy? Joey? Paddy?”
P: „Jeszcze dam znać.” – chciał zacząć, a nie wiedział jak.
J: „Ja też. No bracie, co masz taką minę? – Joseph chciał pomóc Patrickowi i zagaić, za co został skarcony wzrokiem przez Patricię.
Patrick wziął głęboki wdech.
P: „Skoro jesteśmy przy ogłoszeniach, to i ja mam jedno.” – spojrzał na Patricię, która potaknęła głową – „Chciałbym, abyście dowiedzieli się ode mnie, a nie z mediów.” – wszyscy spojrzeli na niego i zaległa cisza. – „Spokojnie, nic strasznego. Jak wiecie opuściłem zakon na dobre, ale powrót do muzyki nie był jedynym powodem. Otóż, hmm…” – przez chwilę szukał odpowiednich słów.
J: „Paddy się zakochał.” – wypalił Joey, na co przeszedł szmer wśród rodziny.
P: „Joey, na litość. Dziękuję, ale poradzę sobie. Joey mówi prawdę.” – uśmiechy znikły ustępując wielkiemu zdumieniu – „Poznałem kogoś i to ona była jednak większym impulsem do opuszczenia zakonu niż muzyka.”
Mt: „Żartujesz?!?!” – Paddy uśmiechnął się i przeczesał włosy.
P: „Nie.”
Patricia zaczęła bić brawo, Maite rzuciła się na brata mocno go ściskając, Angelo się roześmiał i przybił mu piątkę, Jimmy oniemiał.

Ag: „Nareszcie Paddy, wracasz do żywych!”
P: „Tak, wiem, to samo mówi Joey.”
Ag: „To on wiedział?”
P: „Tak, on tak. I Patricia, ale dopiero miesiąc.”
Mt: „Miesiąc? No nie! To ile Wy się znacie?”
P: „Mmmm…” – liczył w myśli – „cztery miesiące.” – Maite udała, że go bije.
Mt: „I nic mi nie powiedziałeś? Opowiedz trochę. Co to za dziewczyna?”
Każdy zauważył uśmiech, który pojawił się na twarzy Patricka.
P: „Poznałem ją na wycieczce w Hiszpanii, to normalna, fajna, radosna dziewczyna, jest Polką i myślę, że ją polubicie.” – Maite kiwała głową ze zdziwienia.
Ag: „No to mam nadzieję, że poznamy ją w Sylwestra?”
P: „Przekażę zaproszenie i dam znać, co ustalimy.”
Mt: „Fiu, fiu, to coś poważnego, skoro razem ustalacie.”
P: „Jak najbardziej.” – Patrick uśmiechnął się i poczochrał Maite po głowie.
Wtedy podniósł się Jimmy i ściskając dłoń Patricka mówi:
JV: „Gratuluję.” – a zwracając się w stronę Josepha dodał – „Skoro jesteśmy już przy ogłoszeniach, to może i Ty coś powiesz Joe? Nie masz nic do zakomunikowania?”
J: „Wiesz, nawet miałem i chciałem, ale chyba zmienię zdanie po Twoim komentarzu.”
JV: „Czemu? Nie krępuj się.”
P: „Jimmy, zejdź z niego.”
Mt: „Ale o co chodzi?”
J: „A o to siostrzyczko, że ja też kogoś poznałem i jestem szczęśliwy.”
Resztę rodziny zamurowało. Pierwsza ocknęła się Maite.
Mt: „Joey, to świetnie, Ciebie też muszę wyściskać.” – zaczęła go prawie dusić.
Kt: „Dziewczyna Joe jest bardzo miła, poznałam ją przypadkiem na lotnisku.”
Ag: „No to mam nadzieję, że i Twoją miłość poznam w Sylwka.”
J: „Dziękuję za zaproszenie, prawdopodobnie będziemy.”
JV: „Tak, jeszcze ją zabierz na rodzinną imprezę.”
J: „Jaką rodzinną? To Sylwester z drugimi połówkami. A to moja druga połówka.”
Me: „Jimmy, daruj sobie. My też pewnie będziemy.”
JV: „Nie, jak Joey przyjdzie z nią, to nas nie będzie.”
Me, Ag, P: „Oszalałeś?”
JV: „Nie i nie zamierzam o tym dyskutować.” – atmosfera się nieco napięła.
Ag: „Wiesz co, Jimmy? Czasem żal Ciebie słuchać. To co? Zabieramy się do roboty?
Jh: „Najwyższa pora. Chodźmy.”

Mimo napiętej atmosfery zajęli się muzyką i tak w to wciągnęli, że zapomnieli o sprzeczce sprzed chwili. Tylko Joey i Jimmy łypali czasem do siebie spod oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz