Obudziłam się na dźwięk smsa, bo
nawet telefonów nie wyłączyliśmy. Była już 14, ale nie chciałam
przerywać snu Patricka, bo widziałam jaki był zmęczony. Wzięłam
prysznic, ubrałam się, zrobiłam herbatę i poszperałam w lodówce.
Okazało się, że obiad już jest gotowy i wystarczy go odgrzać. To
problem z głowy. Tylko, co mam robić? Usiadłam na sofie z kubkiem
herbaty i zaczęłam rozmyślać. Pierwszy raz widziałam u Patricka
taką złość i zupełnie nie wiedziałam jak zareagować.
Zastanawiałam się, co będzie z tym zdjęciem, na forach będzie
pewnie wrzało. Postanowiłam to sprawdzić jak Paddy wyjedzie. Potem
pomyślałam o sposobie pocieszenia mnie dzisiaj i uśmiechnęłam
się sama do siebie. Widać było, że Patrick nie miał z tym
problemu, że już się nie stresował. No, może trochę, ale teraz
już nie samym zbliżeniem tylko jego długością. Ale to też jest
do nadrobienia, bo ja już widziałam różnicę. I widziałam też
to, że jemu na mnie naprawdę zależy. To było cudowne uczucie. I
byliśmy zakochani. Oboje. Mocno. Szaleńczo. Co by było, gdybym nie
pojechała do tej Hiszpanii? Czy poznałabym go gdzieś indziej? Czy
byłabym z kimś innym? Może z Michałem? O Boże! Michał! Jego
imieniny dzisiaj! Wzięłam komputer Patricka i gdy się uruchamiał
napisałam do Michała, żeby podłączył mnie na Skype. Złożyłam
mu życzenia, a że impreza była już w trakcie przygotowań, to
pogadałam jeszcze ze znajomymi. W końcu Michał ich odpędził i
zaczęliśmy rozmowę:
Mc: „Myślałem, że zapomniałaś.”
O: „Ja? Przecież ja zawsze
pamiętam.”
Mc: „Szkoda, że Cię nie będzie.”
O: „No wiem. Ale wiesz, jak jest.
Każdą wolną chwilę…”
Mc: „…spędzasz z Patrickiem, no
wiem, wiem. Ale to pierwszy raz od 6 lat, kiedy Cię nie będzie.”
O: „Michał, przecież wiesz, że
jakbym była w Polsce, to bym była u Ciebie. Głowa do góry i baw
się dobrze.”
Mc: „Postaram się. Jak Tobie tam?”
O: „Super! Poza małym incydentem z
paparazzi. Ktoś nam zrobił zdjęcie, ale Paddy zdążył chyba mnie
zasłonić.”
Mc: „Cholera!”
O: „No! Cholera! Tylko wiesz, nie
mów nikomu. Na forach fanów będzie pewnie ogromne poruszenie.”
Mc: „Spoko, ale daj znać, co i
jak.”
O: „Ok. Mogę jeszcze później
zadzwonić na Skype, bo Paddy jedzie do Angelo.”
Mc: „O! Dobry pomysł! To do
usłyszenia.”
O: „Do usłyszenia i udanej zabawy i
mnóstwa prezentów!”
Mc: „Dzięki, pa.”
O: „Pa!”
O mało zawału nie dostałam
zamykając laptopa, bo Paddy stał w drzwiach sypialni z dziwną
miną, którą niestety znałam. Udałam, że nie widzę, podeszłam
i cmoknęłam go w czoło z pytaniem:
O: „Jak się spało?”
P: „Dobrze. A co słychać u
Michała?”
O: „Dziękuję, wszystko dobrze,
właśnie z nim rozmawiałam. Ma dzisiaj imieniny, więc złożyłam
mu życzenia. Od Ciebie też.”
Po tych słowach spojrzałam na niego
wyzywającym wzrokiem, otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, na
co ja uniosłam brwi pytająco, więc zamknął z powrotem,
przeczesał włosy i spytał:
P: „Czy on wie, kim jestem?
Zrozumiałem, że mówisz moje i Angelo imię.”
O: „Tak, Michał wie. Rozmawiałam z
nim w drodze na koncert Patricii. A mówiłam, że zadzwonię jeszcze
wieczorem, jak będziesz u Angelo. Będzie impreza, więc pogadam z
nim i znajomymi.”
Znowu przybrał niezadowoloną minę,
na co ja swoją butną, więc skapitulował. Spytał czy jestem
głodna, bo ma coś dobrego, ja zachichotałam mówiąc, że wiem co,
bo już buszowałam w lodówce. Zjedliśmy, Patrick pojechał, a ja
zaczęłam szukać zdjęcia w Internecie. Były odnośniki do forów,
więc pomyślałam, że znajdę jakieś polskie i się zapiszę
incognito. Tak też zrobiłam i poszłam prosto do tematu o Paddym.
Znalazłam nasze zdjęcie z rana, na którym on stoi ze zmarszczonymi
brwiami i groźną miną, jedną ręką obejmuje mnie, a drugą
próbuje zasłonić nas przed obiektywem. Są tylko moje plecy, ale
po włosach i ogólnie widać, że to kobieta. Dziwne uczucie na
siebie patrzeć w necie i jeszcze czytać o sobie. Jak poczytałam
komentarze, to myślałam, że padnę. ‘Aaaa, co to za laska?”,
‘Może kuzynka?’, ‘Ale tak by ją chronił?’, ‘On jest
normalnie ubrany!’, ‘Wyszedł z zakonu!’, ‘Pewnie dla tej
laski wyszedł.’, ‘On chyba oszalał!’, ‘Przecież, to ze mną
miał być!’, ‘Nie, ze mną!’. Były też pozytywne komentarze:
‘Super, może wróci też do muzyki?’, ‘A ja się cieszę,
jeśli kogoś ma, bo chcę, żeby był szczęśliwy.’, ‘Właśnie,
to on wie, czego mu potrzeba.’ Ochłonęłam chwilę, cofnęłam
się parę stron i znalazłam jego zdjęcia z lotniska. Te same
komentarze, domysły, itp. Chciałam zobaczyć, co tam piszą u Joe i
zdębiałam, bo było o wiele więcej zdjęć jego i Ani, ale takich
robionych z ukrycia i bardziej naturalnych, głównie z lotnisk. Ale
komentarze były raczej pozytywne, dziewczyny jechały po Tanji, ale
o ‘nowej partnerce Josepha’ pisały miło. Że dobrze, że Joey
sobie kogoś znalazł, że teraz jest bardziej szczęśliwy, że się
zaczął uśmiechać, nie chodzi już taki struty. Stwierdziłam, że
porozmawiam o tym z Anią w sobotę, bo nie wiem czy o tym wiedzą. Z
moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk Skype’a. To znajoma
dzwoniła z imprezy. Wzięła laptopa do salonu i mnie podłączyła,
żebym ja też była na imprezie. Znalazłam w szafce piwo, to
wypiłam nawet za zdrowie Michała i zaczęliśmy tańczyć, oni tam,
a ja tu. W między czasie robiłam jeszcze sałatkę na jutro do
Josepha, ale laptop był wtedy na blacie w kuchni. Taką mieliśmy
zabawę. Wrócił Patrick, czego nie zauważyłam, póki nie
wybuchnął śmiechem. Aż wrzasnęłam. Zaciągnęłam go przed
laptop, przywitał się i zaczęliśmy tańczyć, na co skwitował,
że jestem szalona. Wziął piwo też dla siebie i zabawa trwała
jeszcze pół godziny. W końcu się pożegnaliśmy i Patrick zaczął
opowiadać, co u Angelo.
P: „Przeszła wersja, którą
wybrałaś.”
O: „O, to super! Co reszta na to?”
P: „Był tylko Angelo, Jimmy i
Maite. Ale uznali, że jest lepsza. I przeszła. Ale coś mnie
zaczęli wypytywać, co ja się tak dziwnie uśmiecham. Jimmy
stwierdził podejrzliwie, że w ogóle coś się ze mną dzieje. To
odpowiedziałem, że muszę się przestawić i przyzwyczaić do życia
poza zakonem.”
O: „Każdy się domyśla, coś im po
głowach chodzi, chyba niedługo będziesz musiał im powiedzieć.”
P: „No, chyba tak.”
W piątek obudziliśmy się w dobrych
nastrojach, obejrzeliśmy ‘Madagaskar’ po angielsku, wzięliśmy
sałatkę i zapakowaliśmy się do Josepha. Cieszyłam się, że
Paddy zajął się upominkiem dla bratanka. Tylko odrobinę się
denerwowałam, bo czułam, że to będzie miły wieczór. Gdy
weszliśmy cała czwórka miała banana na twarzy, a my z Anią aż
się ucałowałyśmy na trzy, tak po polsku. W sobotę nie
wyściubiliśmy nosa z domu. Śmialiśmy się, rzucaliśmy
poduszkami, gadaliśmy, kochaliśmy, wariowaliśmy, jednym słowem
byliśmy ze sobą w każdej codziennej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz