wtorek, 29 kwietnia 2014

105. Ola – grudzień 2010



Zjedliśmy razem obiad i nadszedł czas pożegnania. Stanęliśmy z Patrickiem naprzeciwko siebie przy samochodzie.

O: „Nie lubię tego.”
P: „Wiem, ja też nie.”
O: „Będę pisać.”
P: „Pisz i to dużo. Ale wiesz, jak to ze mną jest. Czasem albo zapominam albo nie mam siły otworzyć komputera.”
O: „Wiem, wiem. Dostaniesz wtedy smsa, że masz maila.” – uśmiechnął się krótko.
P: „Musimy to przetrwać, a w przyszłym roku będzie już lepiej. Będziesz miała więcej urlopu.” – dostrzegłam błysk w oku.
O: „Co kombinujesz?”
P: „Jeszcze nic. Ale jak będę coś kombinował, to się dowiesz.”
O: „Ojej, a nie możesz powiedzieć teraz?”
P: „Nie mogę, bo czekam na potwierdzenie. Ale to nie grudzień, następny rok.”
O: „Aaa… No to poczekam.”
P: „Chodź jeszcze na chwilę.”
Przytuliliśmy się już bez zbędnych słów, pocałowaliśmy, pożegnałam się z Joey’em, Ania z Paddym i wsiadłyśmy do auta. Zaczęłyśmy rozmawiać dopiero ze 2 km później. Spojrzałyśmy na siebie, obie miałyśmy smutne miny i obie nas to rozbawiło.

A: „Pożegnania są ciężkie. Nie lubię ich. Jak Wam się zapatruje grudzień?”
O: „Tragicznie. Dopiero spotkamy się w Sylwestra u Angelo.”
A: „Uuuuu, szkoda. Joey ma przyjechać jeszcze przed samymi Świętami na parę dni.”
O: „To zazdroszczę. Może włączymy tę płytę Jima, co?”

Zaczęłyśmy słuchać i sobie coś podśpiewywać, potem Ania zmieniła na jakąś płytę Kelly Family i dałyśmy się ponieść emocjom i zaczęłyśmy śpiewać pełną piersią i aż się spojrzałyśmy na siebie ze zdziwieniem i wybuchnęłyśmy śmiechem.

O: „Śpiewałaś gdzieś?”
A: „Właśnie chciałam o to samo zapytać.”
O: „Ja 2 lata w zespole ludowym.”
A: „A ja 5 lat w chórze.”
O: „Od razu słychać, że coś musiało być na rzeczy – hehe. A Joey wie, że umiesz śpiewać?”
A: „Nie, nie mówiłam mu, bo przy nim i tak by mi było głupio. A Paddy wie?”
O: „Coś Ty! Nie ma mowy, ja bym chyba buzi nie otworzyła przy nim. Nie mówiąc już o wydaniu dźwięku.”

Resztę drogi albo rozmawiałyśmy albo śpiewałyśmy. Co jakiś czas chłopaki do nas dzwonili pytać, gdzie jesteśmy i jak droga. Zdążyłyśmy jeszcze zjeść u Ani kolację i odwiozła mnie na nocny bus, gdzie od razu zasnęłam jak tylko usiadłam. Niespodzianka się udała, ale teraz niestety czekał nas ciężki okres nie widzenia się.

2 komentarze:

  1. hm a przypadkiem ze dwa rozdziały temu nie było, ze Ola przyjechała do Ani samochodem? hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się, ze było coś o samochodzie. Było, że autem do Drezna, ale nie, że z Warszawy do Wrocławia.

      Usuń