czwartek, 24 kwietnia 2014

97. Ania – grudzień 2010


Joey z Paddym mieli być na 12 w Dreźnie. Stwierdziłyśmy z Olą, że ona przyjedzie do mnie w piątek w nocy, wyśpimy się, a rano pojedziemy do Drezna. Z Wrocławia jedzie się tam około trzech godzin. Po drodze dzwoniłam jeszcze do Josepha czy wie, co ma robić i gdzie już są. Odpowiadał mi tylko na pytania, bo Paddy był obok. Powiedziałam mu, że ma pokój na swoje nazwisko. Po drodze zjadłyśmy coś i o godz. 12:20 jak to było ustalone z Joeyem, bo oni mieli być o 12:00. zameldowałyśmy się i pojechałyśmy windą na ostatnie piętro. Jak tylko wyszłyśmy z windy usłyszałam głos Josepha, więc stanęłyśmy za jakimś rogiem powstrzymując się ze śmiechu. Panowie weszli do windy, a my poszłyśmy do pokoju. Ola nawet nie wnosiła swojej walizki do środka, bo czekałyśmy na Joeya, który miał dać Oli kartę od drugiego pokoju i zabrać stamtąd swoją walizkę. Joey faktycznie przyszedł, ale powiedział, że nie może długo. Dał nam kartę od pokoju, ja dostałam szybkiego buziaka i poszedł na dół, a zaraz miał z Paddym wrócić. Szybko więc wzięłam rzeczy Joeya do naszego pokoju, a Ola poszła do ich pokoju. Za chwilę usłyszałam, że idą. A tu Joey mówi „oj but mi się rozwiązał, ale Ty idź”, a chyba Paddy już otwierał drzwi. Za chwilę usłyszałam głos Padda i Oli. Wyjrzałam na korytarz, uśmiechnęłam się do Josepha, a on wszedł do naszego pokoju, gdzie się w końcu przywitaliśmy. Bardzo się ucieszyłam, że niespodzianka się udała. Koncert miał być o 20:00, więc stwierdziliśmy, że nigdzie nie idziemy. Woleliśmy porozmawiać, bo kilka spraw było do przegadania. Joey powiedział, że Leon jest teraz grzeczniejszy, ale czasem coś w niego wstępuje. Szczególnie przy Tanji. Potem rozmawialiśmy na temat Jima. Josephowi bardzo się nie podobało jak Jimmy się wyrażał o mnie, chociaż mnie nie znał. Nie rozumiał, o co Jim’owi chodzi. W sumie denerwowałam się tym wieczorem. W międzyczasie jak rozmawialiśmy ktoś zapukał do drzwi i to pięścią.

6 komentarzy: