piątek, 25 kwietnia 2014

98. Ola – grudzień 2010



Serce mi waliło ze stresu, z emocji i z tego, że zobaczę się z moim chłopakiem. Słyszę drzwi, wchodzi Paddy, a ja jakby nigdy nic krzątałam się po pokoju i od razu powiedziałam:

O: „Paddy, kochanie, mógłbyś nie stawiać torby w przejściu? Nie ma się jak ruszyć.” – i zajęłam się szukaniem czegoś w mojej torbie powstrzymując się od śmiechu.

On stał w progu i minę miał chyba taką samą jak ja wtedy, gdy znalazł się w moim pociągu. W końcu twarz mu się rozjaśniła, uśmiech wypełzł, znalazł się jednym susem przy mnie, wziął moje ręce w swoje, podniósł do pionu, patrzył się w oczy.

P: „Jesteś niesamowita!”
O: „Dzień dobry.” – sama w to nie wierzyłam, serce waliło jak młotem.
P: „Dzień dobry.” – patrzyliśmy się na siebie trzymając za ręce, czułam jego zapach, od którego kręciło się w głowie.
O: „Nie pocałujesz mnie?” – objęłam go za szyję.
P: „Pocałuję.” – wydukał obejmując mnie w pasie – „Jak tylko uwierzę, że to mi się nie śni i że Ty tu naprawdę jesteś.”
O: „Zastanawiam się czy Cię uszczypnąć czy pocałować, żebyś się przekonał?”
P: „Wybieram to drugie.”

No to pocałowałam. Paddy stwierdził, że faktycznie mu się nie śni, zaczął się śmiać w głos, odtańczył jakiś dziki taniec na środku, ja pękałam ze śmiechu, dołączyłam do niego, po czym przytulił mocno i szepnął mi do ucha, że bardzo tęsknił. Poczułam dreszcz na szyi, gdzie zostawił CMOKa. Wiedzieliśmy, że całowanie nam nie wystarczy i zaczęliśmy ściągać nasze okrycia wierzchnie, bo on stał jeszcze w kurtce, a ja w bluzie sportowej. Wplotłam rękę w jego włosy, drugą głaskałam gdzie popadło, on zrobił to samo. Gdy zostaliśmy już w jednej warstwie ubrań Paddy zastygł w bezruchu.
P: „Damn it! Poczekaj, przecież trzeba się umówić z Joey’em.”
O: „Spokojnie, umówiłam się z Anią o 16.”
P: „Ale zaczekaj chwilę, ja muszę sam z nim pogadać.”
Odwrócił się i wyszedł. Widocznie mieli jakieś swoje sprawy.
Patrick w t-shircie, z bałaganem we włosach i rumieńcami na twarzy pukał intensywnie do pokoju obok. Otworzył Joe, ale Patrick rozejrzał się jeszcze czy Ani nie ma zbyt blisko, przeczesał włosy i powiedział trochę nieśmiało:

P: „Bracie, damn it! Sytuacja wyższa, weź no poratuj.”
J: „Ok, ok, ale o co chodzi?” – w pierwszej chwili nie zrozumiał.
P: „Kurczę, Joey, nie wiedziałem, że będzie tu Ola i jestem całkiem nieprzygotowany.”
J: „Aaaaaa… O tym mówisz! Hahaha! No nie ma sprawy, poczekaj!” – Joey zaczął wertować portfel.
P: „Dzięki. Tylko bardzo Cię proszę, żeby to zostało między nami. Wieczorem znajdziemy jakiś automat.” – Joey aż oparł się o ścianę ze śmiechu.
P: „To wcale nie jest śmieszne! Samo życie. Trzymaj język za zębami, dobra?” – nie czekając na odpowiedź wrócił do siebie zostawiając w progu Joey’a zanoszącego się od śmiechu.

3 komentarze:

  1. Mocne )))) Pad nie przygotowany jak w szkole )

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha dobre :-) Ach ten Padzik, uroczy! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bracie, sytuacja wyższa, weź no poratuj! Peklam ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń