Serce mi waliło ze stresu, z emocji i
z tego, że zobaczę się z moim chłopakiem. Słyszę drzwi, wchodzi Paddy, a ja jakby
nigdy nic krzątałam się po pokoju i od razu powiedziałam:
O: „Paddy, kochanie, mógłbyś nie
stawiać torby w przejściu? Nie ma się jak ruszyć.” – i zajęłam się szukaniem
czegoś w mojej torbie powstrzymując się od śmiechu.
On stał w progu i minę miał chyba taką
samą jak ja wtedy, gdy znalazł się w moim pociągu. W końcu twarz mu się
rozjaśniła, uśmiech wypełzł, znalazł się jednym susem przy mnie, wziął moje
ręce w swoje, podniósł do pionu, patrzył się w oczy.
P: „Jesteś niesamowita!”
O: „Dzień dobry.” – sama w to nie
wierzyłam, serce waliło jak młotem.
P: „Dzień dobry.” – patrzyliśmy się na
siebie trzymając za ręce, czułam jego zapach, od którego kręciło się w głowie.
O: „Nie pocałujesz mnie?” – objęłam go
za szyję.
P: „Pocałuję.” – wydukał obejmując
mnie w pasie – „Jak tylko uwierzę, że to mi się nie śni i że Ty tu naprawdę
jesteś.”
O: „Zastanawiam się czy Cię uszczypnąć
czy pocałować, żebyś się przekonał?”
P: „Wybieram to drugie.”
No to pocałowałam. Paddy stwierdził,
że faktycznie mu się nie śni, zaczął się śmiać w głos, odtańczył jakiś dziki
taniec na środku, ja pękałam ze śmiechu, dołączyłam do niego, po czym przytulił
mocno i szepnął mi do ucha, że bardzo tęsknił. Poczułam dreszcz na szyi, gdzie
zostawił CMOKa. Wiedzieliśmy, że całowanie nam nie wystarczy i zaczęliśmy
ściągać nasze okrycia wierzchnie, bo on stał jeszcze w kurtce, a ja w bluzie
sportowej. Wplotłam rękę w jego włosy, drugą głaskałam gdzie popadło, on zrobił
to samo. Gdy zostaliśmy już w jednej warstwie ubrań Paddy zastygł w bezruchu.
P: „Damn it! Poczekaj, przecież trzeba
się umówić z Joey’em.”
O: „Spokojnie, umówiłam się z Anią o
16.”
P: „Ale zaczekaj chwilę, ja muszę sam
z nim pogadać.”
Odwrócił się i wyszedł. Widocznie
mieli jakieś swoje sprawy.
Patrick w t-shircie, z bałaganem we
włosach i rumieńcami na twarzy pukał intensywnie do pokoju obok. Otworzył Joe,
ale Patrick rozejrzał się jeszcze czy Ani nie ma zbyt blisko, przeczesał włosy
i powiedział trochę nieśmiało:
P: „Bracie, damn it! Sytuacja wyższa,
weź no poratuj.”
J: „Ok, ok, ale o co chodzi?” – w
pierwszej chwili nie zrozumiał.
P: „Kurczę, Joey, nie wiedziałem, że
będzie tu Ola i jestem całkiem nieprzygotowany.”
J: „Aaaaaa… O tym mówisz! Hahaha! No
nie ma sprawy, poczekaj!” – Joey zaczął wertować portfel.
P: „Dzięki. Tylko bardzo Cię proszę, żeby
to zostało między nami. Wieczorem znajdziemy jakiś automat.” – Joey aż oparł
się o ścianę ze śmiechu.
P: „To wcale nie jest śmieszne! Samo
życie. Trzymaj język za zębami, dobra?” – nie czekając na odpowiedź wrócił do
siebie zostawiając w progu Joey’a zanoszącego się od śmiechu.
Mocne )))) Pad nie przygotowany jak w szkole )
OdpowiedzUsuńHaha dobre :-) Ach ten Padzik, uroczy! :-)
OdpowiedzUsuńBracie, sytuacja wyższa, weź no poratuj! Peklam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuń